23 listopada 2013

♔ Chapter 28 ♔

Taylor's POV

Upiłam kolejny łyk wody z mojej butelki, siedząc przy biurku w moim pokoju, stukałam nerwowo o jego krawędź długopisem.
Przez ostatnią godzinę siedziałam bez ruchu, wypisując plusy i minusy Justina, o których mówiła Sara.
W końcu pomyślałam, że to tak naprawdę nie było nic wielkiego. Biorąc pod uwagę fakt, że Sara miała teraz chłopaka, mogła siedzieć teraz po prostu nad nim "wisieć", ona jest teraz taka zajęta.
Sara chciałaby poznać Justina. Wiedziałam, że ona go zaakceptuję, gdy tylko go zobaczy, bo rzeczywiście, był bez skazy. Ona zaakceptuję jego serce, kiedy dowie się, że traktuję mnie jak księżniczkę, że mnie kocha, jest dżentelmenem i mnie chroni. Ona nie zaakceptuję jego stanu umysłu. Zawsze myśli o biznesie i trzyma mnie z dala od śmierci i Trevora.
Jest jeszcze jedna rzecz. Jeżeli Sara będzie w jego pobliżu, to Trevor może się o tym dowiedzieć i ostatecznie ona również będzie na jego liście.
To się działo naprawdę. To byłby definitywny koniec. Nie trzymałam go z dala od niej, bo ona by tego nie zaakceptowała, ale jeżeli się do siebie "zbliżą" to może być dla niej złe.
Mój telefon zabrzmiał na co spadłam ze zdziwienia z krzesła. Podniosłam go z eleganckiego, białego dywanu i mamrotałam do siebie wiadomość tekstową.

Poszła już?

Justin. Zupełnie zapomniałam, obiecałam napisać mu wiadomość kiedy ona wyjdzie.

Tak, chodź na lewo. 

Czekałam chwilę, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego balkonu, na co spadłam z krzesła... znowu.
Czując się nieswojo lekko uniosłam rolety do góry, starając się dotrzec, kto tam był.
- Kurwa, wpuść mnie kochanie, tu jest zimno. - Justin jęknął z drugiej strony.
Westchnienie ulgi uciekło z moich ust, kiedy otworzyłam drzwi, zacierając dłonie na ramiona, czując ciepło z zimnem, czyli tradycyjne kanadyjskie powietrze.
-  Kłamca! - rzucił oskarżająco, kiedy wszedł do środka.
- Słucham? - zapytałam, zdezorientowana jak diabli.
- Mówiłaś, że poszła w lewo. Byłem w moim samochodzie na zewnątrz w ciągu ostatnich dwudziestu minut. - zawołał.
- Dlaczego byłeś przed moim domem? - krzyknęłam.
- Ja tylko upewniałem się, że jesteś bezpieczna. Obiecałem ci, że nigdy nie pozwolę, abyś została skrzywdzona. W przeciwieństwie do kogoś, dotrzymuję obietnic. - mrugnął na końcu, dając mi do zrozumienia, że tylko się drażni.
- Oh, dobra, przepraszam. - wzruszyłam ramionami. Usiadłam na łóżku w siadzie skrzyżnym.
- Aye, co się stało? - zapytał, przysiadając obok mnie.
- Sara. - westchnęłam.
- Boże, czy ona zaczęła jakieś głupie walki? - przewrócił figlarnie oczami.
- Nie... Ona ma chłopaka. Jest tym taka podekscytowana, że chcę, abym go poznała, ale w między czasie mam się przecież ukrywać. - wymamrotałam.
- No to zrób to. - zasugerował.
- Nie mogę. Byłabym za bardzo widziana. Chciałabym naprawdę ją zachwycić i ją spotkać. Żebyś ty też mógł ją spotkać. Ona by cię pokochała... albo może jeszcze zbyt więcej. - zaśmiałam się lekko, przed kontynuowaniem. - Ale jest jeszcze Trevor.
Skrzywił się. - Co z Trevorem?
- Ponieważ jest prawdopodobieństwo, że on nadal na nas patrzy, może widzieć ciebie i mnie i Sarę i pójdzie za nią.
- Oh! - westchnął, zastanawiając się nad tym co mówiłam.
- Ona jest moją przyjaciółką, od tak długo, odkąd pamiętam. Justin nie chcę jej angażować w cokolwiek z tego. - jęknęłam, opierając głowę na jego ramieniu.
- Dobrze, więc się z nią nie spotkam, ale nie wiem o co tyle krzyku? Czemu w ogóle przeżywasz to wszystko? - zapytał, pocierając tył swojej głowy.
- Kiedy do mnie przyszła, powiedziała, że moja pościel pachnie chłopakiem, a potem wstała z łóżka i zobaczyła ubrania w kącie pokoju. Podbiegła tam i zapach był dokładnie taki sam jak na pościeli. Ona jest teraz bardzo ciekawa. Jest przekonana, że mam chłopaka, który oczywiście, oczywiście tu był. - zatrzymałam się, a on potarł swoją głowę. Jego ciało zamarło, kiedy zdał sobie sprawę co się stało.
- Co do kurwy, ona jest psem? Kto czuję zapach na czyimś cholernym prześcieradle? - zaśmiał się.
- Fuj, to jest naprawdę obrzydliwe. - powiedziałam, wciąż opierając się o jego ramię.
Był spokojny, ale nic nie mówił. Nawet w ruchu. W końcu na niego spojrzałam.
- Hmm? - wymamrotał. - Jak to tobie mówiła, to brzmiało jak los na loterii. - brzmiał jak podekscytowany, myśląc, że to był jeden z najlepszych pomysłów.
- Justin! - krzyknęłam, uderzając go w ramię.
- Co? To dobry pretekst, aby ta suka zamknęła mordę. - jęknął.
Nie zamierzałam kłamać, choć to był naprawdę dobry pomysł. Był w nim tylko jeden mały błąd.
- Nie jestem typową dziewczyną, mimo, że śpię. Mam dobre oceny, jestem w moim domu cały czas, oglądam telewizję, siedzę na komputerze i jem. - zwróciłam uwagę.
- Ale poszłam do klubu w noc, w którą się spotkaliśmy. - powiedział. - Dlaczego po prostu nie powiesz jej, że poszłaś tam ponownie, ale byłaś zbyt pijana i skończyło się to na kilku losowych nieznajomych i pobyt w ich domach? - zasugerował
Mogłabym powiedzieć, że był już zmęczony mną i moimi nerwami, szczerze mówiąc, ja też byłam.
Byłam - podkreślał więcej sposobów niż rzeczywiście było. Justin miał rację, to był łatwy i szybki sposób, aby Sara się zamknęła i przestała zadawać pytania.
- Masz rację. - westchnęłam.
- Zawsze - triumfował, chwycił mnie za boki i pociągnął na dół, abym leżała płasko na łóżku.
Śmiałam się, kiedy chwycił mnie po moich obu stronach i uniósł mnie lekko w górę więc wisiałam nad nim.
Jak silny był?
Delikatnie mnie położył więc teraz płasko na nim leżała, z głową opartą o moje poduszki.
Za każdym razem, kiedy na niego patrzyłam miałam motyle. Wiem, że to zabrzmi jak gadka dziewczynki z piątej klasy, ale taka była prawda. Spojrzał mi w oczy, a mój żołądek przestawił się z pionu. Byłam nerwowa będąc przy nim. On się ze mnie śmiał. To dlatego go kocham.
_________________________________________________________________________________
Jeżeli chcecie wiedzieć więcej odnośnie rozdziałów itp. zapraszam na mojego aska: ask.fm/ahaselly

5 komentarzy: