17 stycznia 2014

♔Chapter 35 ♔

10 komentarzy:
* Rozdział nie jest sprawdzony, zrobię to, gdy tylko znajdę chwilę czasu.
 

Taylor's POV

Siedziałam na trawie, dwójka moich przyjaciół i ja staraliśmy się korzystać jak najwięcej ze słońca, które mieszkało w Kanadzie.

Tygodnie minęły. Przerwa wiosenna się skończyła. Moja cała klasa ukończyła. A teraz, zaczęło się lato. Justin i ja wciąż byliśmy razem, w rzeczywistości jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek. Ale odkąd okazało się, że Trevor, Katie i Sara mają plan, Justin był bardziej spięty. Patrzył gdzie szłam i nigdy mnie nie opuszczał. Jednakże, spędzał ze mną tyle czasu, próbując mnie chronić, ale także i pieniędzy. On i jego przyjaciele, albo gang, jakkolwiek ich nazwiesz, musieli się udać do Queens, w Nowym Jorku, aby zająć się jakimś biznesem, który przyniesie według Justina "bank Hella".

Za nim wyjechał, niepokoił się czy może mnie zostawić w samą, albo wziąć mnie ze sobą. Po niezliczonych argumentach z każdym z domowników, zorientowali się, że nie było niczego podejrzanego lub niepokojącego, a to byłoby bardziej niebezpieczne, gdybym dołączyła do nich w ich sprawach biznesowych, Queens nie jest bezpiecznym terenem.

W mgnieniu oka pierwsze dwa tygodnie wakacji minęły. Byłam znudzona moimi myślami, spędzając każdy dzień w moim domu, nigdzie nie wychodząc, byłam bledsza, dodam.

Jestem dziewczyną, chcę spędzać czas z moimi przyjaciółmi. Po włamianu się na Facebooka Katie, okazało się, że większość informacji zostało zmyślonych. Nie tylko Justin wydawał tyle pieniędzy na ochronę mnie, ale także spędził wiele godzin, próbując dowiedzieć się od czego dokładnie mnie chronić. Tak naprawdę, nie było sposobu, aby ukryć się przed Sarą. Nie miałam poważnego powodu, ponieważ wciąż nic nie wiedzieliśmy, a ona chce spędzać ze mną wolny czas.

Więc byłam tutaj. Spotkałam się z Sarą Johnson i... Katie Walker.

Spędziwszy każdą sekundę po przebudzeniu z Justinem do przejścia  nocowania w moim domu do jego, nie miałam pojęcia, że moja najlepsza przyjaciółka i mój największy koszmar, zwrócili się do siebie i są tak blisko, jak obcisłe dżinsy Justina. Sara zaprosiła ją, jak i mnie do jej domu i spróbowała ten jeden raz w ciągu życia spędzić ciepło dzień.

- Podać olejek do opalania? - spytała Katie.  Siedziała na krześle, jej skóra była pokryta olejkiem, wyglądała jak kuchnia McDonalda, całkowicie puszczalska i pokazująca obciągnięte bikini. Chodzi mi o to, komu ona próbuje zaimponować? Byłyśmy tutaj, tylko Sara i ja.

- Proszę, Boo! - zapiszczała Sara, próbując wejść do banana łódki ze spra'em, ale w jej przypadku ta śliska puszka wypadła z jej uścisku. One we dwie opadły na krzesła śmiejąc się, pragnąć na kogoś spojrzeć, ale nasze powieki były zamknięte. Starałam się zagłuszyć całą obecność i wyobrazić sobie, że jestem z Justinem.

Odkąd jestem tutaj kilka godzin, Sara wydawała się zupełnie inną osobą. Ona nawet wyglądała jak inna osoba. Osoba? Katie. Oczywiście, wychodziły częściej niż myślałam, a Sara była w zasadzie klonem Katie. Na przykład, od kiedy nazywa przyjaciół "Boo" albo piszczy? Ugh. To mnie oburzyło.

Nie tylko zmieniła się nastawieniem, ale także sposobem ubierania. Miała na sobie legginsy, która na pierwszy rzut oka, wyglądały, jakby były niszczone z co najmniej szesnaście razy. A jej top? Był to jasny różowy koronkowy gorset, który tak jak legginsy, były przejrzyste, ukazując jej neonowy biustonosz. Kto kurwa zakłada neonowy żółty biustonosz? Strój wyglądał po prostu koszmarnie, gorący róż nie jest następnym modowym trendem.

Nie wiedziałam już, kim ona jest i szczerze, czułam się tutaj trochę nieswojo siedzieć tutaj z nimi.

Zaczęłam myśleć, że chodzi o  czas, mam kilka nowych przyjaciół.

- Tay, chcesz trochę? - zaoferowała Katie, przypominając w między czasie jej gumę do żucia Bubble Yum. Wymachiwała butelką w powietrzu tu i ówdzie, która po raz kolejny upadła na ziemię. Tym razem, przynajmniej nie spadły z krzeseł jak słonie na szczudłach, zamiast tego po prostu zachichotały.

- Jest w porządku, dzięki - odpowiedziałam rozgoryczona. Po prostu wzruszyła ramionami i z powrotem opadła na krześle, zasłaniając usta, by stłumić jej śmiech.

Kiedy usiadła, wstałam. Odwróciłam się w stronę domu.

- Gdzie idziesz? - zapytała Sara, odwracając głowę.

- Potrzebuję swojej torby. Potrzebuję pieprzonego alkoholu - wymamrotałam, idąc dalej poirytowana, próbowałam znaleźć torbę. Miałam nadzieję, że upiję się tak, że, będzie mi się wydawać, że ich tutaj nie ma.

Katie's POV

 - Hej... Myślę, że pójdę za nią - mrugnęłam do Sary.

- Oh nie, Katie. Co masz zamiar zrobić? - zapytała Sara, zmartwienie pojawiło się na jej twarzy.

- Nie martw się, pomogę jej się tylko rozluźnić nieco bardziej, niż potrzebuje. - Uśmiechnęłam się, wyciągając pomarańczową lekarką buteleczkę, wypełnioną białym proszkiem.

- Nie, czekaj! - Westchnęła, ale uśmiechnęła się także. - Jak masz zamiar jej to podrzucić?

- Spokojnie. Ukryłam torbę tak, że nie wie gdzie jest. Nie przejmuj się, mam wszystko zaplanowane - wyjaśniłam, wymachując ręką.

- Jesteś pewna, że to jej nie skrzywdzi? - Zamartwiała się.

Skinęłam głową. - Pozytywnie. Teraz mogę iść? Muszę się pośpieszyć. - Sara poruszyła głową podekscytowana, kiedy przyglądała się jak wchodzę do domu, skradałam się, gdzie Taylor może być.

Otworzyłam buteleczkę,  postukałam trochę i to wszystko.

 - Widziałyście moją torbę? - odezwała się Taylor przy drzwiach. - Czekaj, gdzie jest Katie? - Cholera.

- Oh, ona poszła do łazienki - usłyszałam kłamstwo Sary. Wypuściłam drżący oddech, kiedy Sara zatrzymywała ją dla mnie, utrzymując rozmowę z Taylor. Wstrząsnęłam fiolką kilka razy, aby narkotyk i alkohol zmieszały się wystarczająco dokładnie.

Pchnęłam butelkę z powrotem do torby i przewiesiłam ją przez drzwi, za nim od niechcenia wróciłam z powrotem na zewnątrz.

- Hej, Katie. Widziałaś moją torbę? - spytała Taylor.

- Tak, była przy drzwiach, tak myślę... - Uśmiechnęłam się do niej, a ona wymamrotała podziękowania i wróciła do środka.


- Zrobiłaś to? - szepnęła Sara, kiedy Taylor była poza zasięgiem.

Skinęłam podniecona głową i usiadłam na krześle, podczas gdy Sara uśmiechała się, w oczekiwaniu na powrót Taylor, i to kiedy weźmie wielki łyk z butelki.

~*~
Wielkie podziękowania dla dziewczyny, która ulitowała się nade mną i przetłumaczyła mi część rozdziału z punktu widzenia Katie i dzięki temu rozdział, jest dodany na czas! :) Na koniec, pragnę dodać, że I Knew You Were Trouble zostało nominowane do tegorocznych Justin Bieber Fanfiction Awards (JBFFAs 2014) organizowanych przez justinbieberfanfiction.com!
Nie zapomnijcie follownąć na twitterze naszych cudownych role-playerów Justina i Taylor

12 stycznia 2014

♔ Chapter 34 ♔

17 komentarzy:
Taylor's POV

  Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, w ogóle się nie ruszając. Słońce, na zewnątrz, ukryło się za kępami, dużych, ciemnych, szarych chmur. Zagrzmiały pioruny i zaczął padać deszcz, ale nie było jeszcze późno. Była prawie szósta.

- Więc, co teraz zrobimy? - wymamrotałam znudzona. Komputer nadal stał przed nami, choć niczym nie przypominał laptopa. To był nieporęczny, mały telewizorek z płaską klawiaturą i mnóstwem dodatkowych przycisków. Pomyślałam, że jedno z tych urządzeń Justina i jego przyjaciół, służyło do śledzenia ludzi, czyli to co robimy teraz z Katie. A przynajmniej, próbujemy zrobić.

Justin bębnił palcami, za nim cicho zanucił do siebie. - Nie wiem. - Westchnął po chwili. - Jak my mamy znaleźć coś kurwa o tej Jane Doe*, kiedy jest tylko jedno znalezienie jej imienia, które znaliśmy? To jest kurewsko niemożliwe.

- Możecie idioci kliknąć raz jeszcze w link? - mruknął Chaz, wstając z fotela - po drugiej stronie pokoju - i obrócił laptopa.

 Twarz Justina poczerwieniała z zakłopotania, zdając sobie sprawę, że tego nie zrobił. - Ugh, daj mi to - warknął Justin, kładąc go z powrotem na pierwotnym miejscu i klikając w link. Otworzył się profil na Facebooku, wszyscy byliśmy znajomymi.

- To nie jest  gówniane - zawołał Justin, wyrzucając ręce w powietrze. - Jeśli wszyscy jesteśmy znajomymi z nią tutaj, to możemy znaleźć to, czego nie wiedzieliśmy do cholery.

- Czy ktoś z nas nie  używał Facebooka? - pomyślałam głośno. Wszyscy w pokoju wybuchnęli śmiechem. Odezwałam się głośniej. - Dobra, przewińmy jej oś czasu i listę znajomych.  Zobaczymy, może uznamy coś lub znajdziemy dziwnego? - Zasugerowałam, chwytając laptopa i zaczynając sprawdzać.

Pięć minut później i wciąż niczego nie było. Głównie zdjęcia lub głupie statusy, których narzeka na swoje życie, ale mogę zrozumieć dlaczego ona.

- Poczekaj, przewiń w górę - krzyknął Ryan tuż za mną.

- Moje ucho - krzyknęłam śmiejąc się, a następnie przesunęłam zgodnie z jego prośbą. Głośno dodam.

- Tutaj. - Wskazał na ekran. - Czy to nie twoja najlepsza przyjaciółka?

Na jej osi czasu przeczytałam "Katie Walker jest teraz znajomym z Sara Johnson"

Wzruszyłam ramionami. - Co w tym takiego wielkiego? Poznałam je sobie.

- Tak, ale kiedy? - przesłuchiwał Ryan.

- Dzisiaj - stwierdziłam nonszalancko, ale wtedy moje oczy rozszerzyły się, kiedy zdałam sobie sprawę. - Kiedy one zostały znajomymi?

- Miesiąc temu - odpowiedział Justin. - Dobra, co tu się kurwa dzieje? Włamiemy się na jej konto.

- Czekaj, możecie to zrobić?

Wszyscy zaśmiali się, oprócz mnie, kto był naprawdę mylący. - Kochanie, jesteś taka urocza. - Justin wciąż się śmiał, kiedy uszczypnął mnie w policzek, powodując u mnie skrzywienie się.

Justin zaczął wpisywać na klawiaturze kody, które pojawiały się na ekranie.

- Co dokładnie masz zamiar znaleźć? - spytałam.

- Ponieważ nie ma nic ciekawego na jej profilu, sprawdzimy jej wiadomości.To jedyna rzecz, której nie widzieliśmy. - Wyjaśnił Mike.

Pokój w którym się znajdowaliśmy był cichy, podczas gdy Justin kontynuował energiczne wpisywanie kluczy. W końcu Justin wstał i krzyknął.

- Mam! - krzyknął. Każdy podbiegł do komputera, otoczyli nas, kiedy Justin przeniósł mysz na ikonkę wiadomości.

Patrzyliśmy na każdą nazwę, aż znaleźliśmy tą, którą chcieliśmy zobaczyć, otworzył okno czatu.


Sara Johnson:
Kim jesteś? Dlaczego mnie tutaj dodałaś?

Katie Walker:
Jesteś najlepszą przyjaciółką Taylor, mam rację?

Sara Johnson:
Yeah...

Katie Walker:
Wiesz, że ona się z kimś spotyka?

Sara Johnson:
Takie miałam przeczucia, ale... kim jesteś i skąd wiesz to gówno o mojej najlepszej przyjaciółce?

Katie Walker:
Jestem nową koleżanką Taylor. Teraz, ponieważ jesteś jej najlepszą przyjaciółką, prawdopodobnie będziesz chciała jej pomóc, kiedy będzie w tarapatach.

Sara Johnson:
Kłopoty? Co się dzieje?

Katie Walker:
Twoje przeczucia były trafne. Taylor spotyka się z kimś. Nazywa się Justin Bieber. Ludzie nazywają go Jay i jest w gangu imieniem The Kings.

Sara Johnson:
Taylor spotyka się z członkiem gangu? To nie może być... ona taka nie jest. Ale to nie są nasze interesy? Jako jej przyjaciółki powinnyśmy akceptować z kim chodzi i być szczęśliwe dla niej?

Katie Walker:
Ja pierdole, zadajesz za dużo pytań. To jest nasz biznes, ponieważ Justin spotyka się z nią tylko dla seksu i jej pieniędzy, ponieważ pochodzi z bogatej rodziny. On jej nie kocha. W rzeczywistości on i jego gang planują zabicie jej. Dlatego przychodzę do ciebie. Widziałam jak pisał coś na jej ścianie i wiem, że ona mówi o tobie dużo. Musimy jej pomóc. Wymyśliłam plan.

Sara Johnson:

O mój boże. Ja... Ja zrobię wszystko, aby jej pomóc. Ale pójście na policję nie byłoby łatwiejsze? Mogą zabrać Taylor za nim on ją zrani.

Katie Walker:
To jest gang, Sara. Nie możemy w to angażować policji, to spowodowałoby jedynie ogromny bałagan.

Sara Johnson:
Okay, rozumiem. Więc co muszę zrobić, by pomóc? Jaki jest plan?

Katie Walker:
Mam znajomego, którego Justin i jego gang znają. Nazywa się Trevor i zaproponował nam pomoc. W zasadzie wszystko co musimy zrobić to obserwowanie…

Sara Johnson:
 Przykro mi, naprawdę chcę usłyszeć plan, ale muszę iść. Spotkajmy się w Tim Horton i omówimy wszystko, w porządku? Następny czwartek koło południa.


Justin's POV

- Pojebana suka - splunąłem, rzucając poduszkę i celując w pobliską lampę.

- Która? - Chaz prychnął. - Najlepsza przyjaciółka czy dziwka z którą byłeś powiązany? - Zaśmiał. To jest kurwa śmieszna sytuacja?

- Ty dupku - mruknąłem, rzucając się na niego z pięściami. Mike podszedł  i z łatwością odsunął nas od siebie, obrócił mnie i wskazał na moją dziewczynę.

Taylor. Siedziała na kanapie twarzą w dłoniach.  Słyszałem jej płacz z drugiego końca pokoju. Wyglądała tak smutno, tak zmieszana, tak... złamana.

Znalazłem się przy jej boku, kołysałem ją na kolanach, kiedy przytuliła się do mojej szyi, chowając twarz w moją klatkę piersiową i szlochała dalej. Czułem już jej łzy i smarki sączące się po mojej cienkiej koszuli, ale to mnie nie obchodziło. Co ty byś zrobił, kiedy twój najlepszy przyjaciel za twoimi plecami się zdradzał?

- Jak ona mogła mi to zrobić? - zawodziła Taylor.

- Taylor, wiem, że teraz to boli, ale należy pamiętać, że Sara ją oszukała. Ona nie wie, że nie zamierzamy cię zabić, co jest po prostu szalone, bo wszyscy cię kochają jak rodzinę. Ona po prostu stara się cię chronić. - uzasadnił Ryan.

- Wiesz kochanie, on ma racje. Sara jest taką samą ofiarą jak my. W rzeczywistości ona jest chyba jeszcze w większych kłopotach niż jesteśmy my. - Zgodziłem się. 

 Odsunęła się ode mnie, przystawiłem dłoń do jej twarzy, ścierając łzy, które pokrywały jej policzki.

- Macie rację. - Westchnęła ciężko, starając się przywrócił swój oddech do normy. Pocierałem ją, aby poczuła się komfortowo i ucałowałem w głowę od czasu do czasu.

- Co zrobimy? - zapytałem, patrząc na wszystkich.

Mike westchnął ciężko i opadł. - Nic nie możemy zrobić. Jeśli powiemy Sarze, że Katie i Trevor to kłopoty i tylko wykorzystali ją, by ją zranić.Wraz z tym my również nie poznamy żadnych informacji na temat planu.  Utknęliśmy. Myślę, że jedyną rzeczą, którą możemy zrobić, to czekać na ich plan w przygotowaniu. Pewnie za pomocą Sary, Trevor zbliży się do Taylor i reszty nas, więc musimy być przygotowani na każdą nieoczekiwaną chwilę.

- Ale Taylor nie może powiedzieć Sarze złych wiadomości i uzyskać od Sary planu? - zapytał Chaz.

- Czy ty kurwa słuchasz idioto? To jest to, co Mike właśnie wyjaśniał. Nie możemy tego zrobić, ponieważ Sara wie, oni po prostu kłamią, będą wiedzieć, że powiedziała nam wszystko, będzie pierwszą zabitą. - Justin ponownie wyjaśnił.

- Dlaczego Trevor tak bardzo nas nienawidzi? - Westchnęła bezradnie, Taylor.

Zignorowałem jej pytanie, bo szczerze mówiąc, pytałem o tą samą rzecz, każdej nocy przed pójściem do łóżka. To złamało mi serce, widząc ją w takim stanie. Była szczęśliwą, normalną nastolatką, która miała dobre oceny i świetną przyszłość, ale potem pojawiłem się i zniszczyłem wszystko. A teraz jej życie jest na linii, jak również jej najlepszych przyjaciół.

To oficjalne. Jestem najgorszym chłopakiem na zawsze.


______________________________________________________

przeczytałaś/łeś = skomentuj :) 
(chcę zobaczyć czy jest jeszcze dla kogo kontynuować tłumaczenie tej historii)

Zapraszam do follownięcia na twitterze role-playerów Justina i Taylor

4 stycznia 2014

♔ Chapter 33 ♔

5 komentarzy:

Justin's POV

- Ty mały skurwielu. - splunąłem tym samym pchając tego skurwysynaw kierunku ściany i podnosząc prawą dłoń, unieruchamiając jego szczękę. Moja dłoń opadła bezwładnie po mojej stronie, kiedy już drugi raz nią potrząsnąłem, klnąc pod nosem z bólu. Spojrzałem w kierunku faceta - a na jego twarzy widoczny był już obrzęk.
- Spokojnie, Jay - rzucił Chaz, podszedł do mnie próbował mnie powstrzymać, chwytając moje umięśnione ramiona i odciągając mnie od niego z powrotem.
- Takie to znajome. - proste, Jay! - naśladował wysoki dwuspadamowy dziewczęcy pisk, otrzymując tym samy kolejny cios w brzuch, tym razem od Chaz'a co wywołało u mnie chichot.
Stojący za nami Mike odchrząknął, odwróciliśmy się w jego kierunku, kiedy do nas podchodził. - Jesteś nam winien pięć tysięcy - spokojnie stwierdził, chwytając zarówno Chaz'a jak i mnie za plecy naszych koszulek i szarpiąc nami od tyłu. Czwórka z nas była naprawdę silna, ale zdecydowanie to Mike był najsilniejszym z nas, a czemu? Bo był dealer'em, co dawało mu nieuczciwą przewagę nad nami.
Razem z Chaz'em zostaliśmy zepchnięci na bok i spojrzeliśmy na Ryan'a jak na jakiś zegarek. Mike wziął to za licznik czasu, zanim zbliżył się do tego drania. Każdy krok tego faceta, powodował, że robiło mi się gorąco na widok tego skurwysyna. Jeden do tyłu, dwa do przodu i znowu jeszcze jeden do przodu. W końcu uderzył o ścianę. Mike zamknął lukę pomiędzy nami i chwycił go za kołnierz, podnosząc co najmniej kilka centymetrów nad ziemią.
- Życie w Stratford, nie jest tanie. Musimy zapracować na własne pieniądze, a gdy się tego nie rozumie.... dobrze jest posłuchać, nie lubię zabijać ludzi, Jake. Więc, albo oddacie nam te cholerne pieniądze do końca tego tygodnia, albo będziesz martwy. - zagroził Mike, uderzając nim o ścianę i puszczając go. I tyle z naszego "spokojnego spotkania".
- Zrozumiałeś? - spytał, pochylając swoją głowę na bok, nadal trzymał Jake'a za kołnierz i podniósł go z ziemi, ponownie uderzając jego ciałem o ścianę.
Prawie dziesięć metrów od siebie usłyszałem jęk Jake'a i lekko się zawturował. Szybko pomyślałem głową, że może upaść, zanim nie usłyszę słowa - Dziękuję - z jego ust.
- Możesz już iść - rzucił chłodno Mike, cofając się o jeden krok, unosząc dłonie w powietrzu nad głową, podczas kiedy Jake zerwał się do ucieczki.
Jake wsiadł do samochodu, a mój telefon zaczął wibrować, zobaczyłem, że to połączenie od Taylor. Skinąłem palcem do chłopaków, że muszę na chwilę odejść. Pobiegłem kilka metrów, aby odebrać ów połączenie.
- Justin - usłyszałem jej drżący głos, po drugiej stronie słuchawki.
- Taylor, co jest nie tak? Chodzi o Trevor'a? - wpadłem w panikę, zaciskając dłoń jeszcze mocniej na moim telefonie, tak bardzo, że aż moje knykcie pobielały. Byłem już tym zmęczony. To sprawiało, że czułem się jak zwykłe gówno, czekałem na odpowiedź po drugiej stronie słuchawki od mojej dziewczyny, którą kocham i chciałem usłyszeć ją w każdy sposób. Jakbym właśnie zobaczył ducha. Byłem zmęczony, Trevor'em też. Moją największą pomyłką było to, że nie zabiłem go, nie sądzę, że nadszedłby taki dzień, w którym przestałbym o tym myśleć. Wtedy nasze życie byłoby o wiele łatwiejsze.
- Ja - przełknęła ślinę w wyraźnej panice.
- Nic ci nie jest? - zapytałem.
- Nie. - wyszeptała.
Odetchnąłem z ulgą. - Dzięki Bogu. Możemy spotkać się w tej chwili u mnie w domu? Możesz to zrobić, kochanie?
- Tak. - odpowiedziała, ale tym razem brzmiała o niebo lepiej, przez co moje tętno wróciło do normy. Zanim zdążyłem powiedzieć więcej, mój telefon zapiszczał trzy razy, dając znak, że się zawiesił. Miałem nadzieję, że będzie miała bezpieczną drogę w drodze do naszego domu.
Pobiegłem z powrotem za róg budynku, gdzie chłopaki czekali na mnie, chyba wpadłem w sam raz obok nich, ponieważ jeden z nich krzyknął za mnie.
Wskoczyłem do krzesełka i włożyłem kluczyk do stacyjki, czekając niecierpliwa na Chaz'a, Mike'a i Ryan'a, ich droga do samochodu wydawała się być wiecznością. 
- Do kurwy nędzy, pośpieszcie się! - krzyczałem, czując pieczenie w gardle, kiedy tylko słowa uciekły z moich ust.
Niezbyt szybko dotarliśmy do domu, a Taylor miała klucz, znaleźliśmy ją czekającą w środku, kiedy siedziała na kanapie.
Podbiegłem do niej i usiadłem obok niej, kroki chłopaków wypełniały ostateczne odgłosy w salonie.
Ostatecznie, Taylor spojrzała na mnie, jej brązowe brwi zmarszczyły się w niepokoju. Zabrałem swoje dłonie od siebie i sięgnąłem nimi w jej kierunku, dając jej do zrozumienia, że potrzebują decyzji.
- Powiedz to! - Ryan wypalił, dostając tym samym uderzenie w tył głowy od Chaz'a.
Jej oczy rozszerzyły się nieco w reakcji na jego nagły wybuch, ale w końcu odezwała się.
- Wybrałam się na zakupy z Sarą - zatrzymała się i wywróciła oczami przed kontynuacją. - Naprawdę chciałam poznać to cholerne imię jej chłopaka. Ale, na początku ona nie chciała mi powiedzieć. Więc zawarłyśmy kontrakt. Ona powie mi jego imię, jeżeli ja opowiem jej o tobie.
- I zgodziłaś się? - zapytałem, po prostu z ciekawości, nie ze złości.
Skinęła głową, ale kiedy miałam zacząć mówić, Ryan znowu przemówił. - Zaraz, skąd ona w ogóle wie, że masz chłopaka? Nie byłaś przerażona tym całym gównem mówiąc jej o tobie i Justinie?
- Tak, ale ona widziała w moim domu ubrania Justina, które znajdowały się w mojej sypialni, więc wyczuła coś. Czy nie mówiłam tego, kiedy to się stało? W każdym razie, zgodziłam się, kiedy byłyśmy w Starbucks'ie. Wzięłam łyk kawy, kiedy ona powiedziała mi jego imię, wyplułam całą zawartość, którą miałam w ustach... Prosto na nią.
Wzrok Mike'a, Ryan'a i Chaz'a był zgodny ze skinięciem naszych głów, podczas kiedy staraliśmy się ukryć śmiech, wiedzieliśmy, że coś było nie tak, ale ona nie doszła jeszcze do tej części.
- Więc kto to jest? - odezwał się Chaz.
Nie odezwała się i wtedy wiedziałem. Moja twarz pobladła ze strachu, kiedy pomyślałem - Znowu to samo.
- trevor - zapytałem lekko, chociaż znałem już odpowiedź.
Skinęła głową, po czym spuściła głowę, patrząc w dół na swoje kolana.
- Potem, na domiar złego, Katie pojawiła się w łazience. Kiedy Sara tam była. - skończyła.
- Czekaj. Co ta kurwa. Katie Walker tam robiła? Szczególnie o tak zgodnym czasie? - spytałem, rozglądając się po wszystkich twarzach w celu uzyskania jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Tak... Dokładnie tyle o niej wiemy. - rzucił Mike, wstał i chwycił sprzęt z szady pod schodami. Zaczął, a ja wziąłem to z jego uścisku, wpisując nazwę danego sprzętu w wyszukiwarce.
Z niecierpliwością czekałem na wyniki wyszukiwania, które ładowały się. To nie trwało zbyt długo, kiedy informacja na ten temat nie pojawiła się, zacząłem ciężko oddychać i uniosłem brwi do góry. - To nie wystarczy.
Na ekranie pojawił się tylko jeden wynik.
- Co to jest? - zapytała Taylor, rozglądając się po każdym z nas, wyczuwałem jej oddech na swojej szyi, kiedy była w szoku razem ze mną.
- Chodź, spójrz na siebie - mruknął Mike z podziwem.
Wstała z kanapy i podeszła do miejsca gdzie siedziałem. Usadowiła się na moich kolanach, pochylając się lekko, aby spojrzeć w kierunku ekranu.
- Jak to w ogóle możliwe? Tylko jeden wynik? To dziwne, prawda? - zapytała, chwytając klawiaturę w swoją stronę i wpisała swoje własne imię i nazwisko. Wyskoczyło ponad pięćdziesiąt wyników. - Tak, to jest dziwne. - sama sobie odpowiedziała na to pytanie.
- Czy Katie Walker, to tylko jej pseudonim? - pomyślałem głośno, nie tracąc kontaktu wzrokowego z Taylor. Ścisnąłem uspokajająco jej dłoń, dając znak, że wszystko będzie w porządku.
- No cóż, myślę, że jesteśmy po to, abyśmy sami się o tym dowiedzieli.
_________________________________________________________________________________
Notatka Autorska: Hej, tu Patts. Przepraszam, że tyle musieliście czekać na rozdział, ale ja naprawdę mam teraz wielki problem na głowie. Zdrowotny problem. Cóż, ostatnio dostałam taką wiadomość na asku; "Rozumiem, że macie własne życie ale pisałyście wiele razy pod rozdziałami, że nowe będą się pojawiać w piątki, i co? Rzadko kiedy dotrzymujecie danych słów. Trochę bez sensu brać się za coś, czego nie można na czas zrealizować, nie sądzisz?" No właśnie, osoba która to napisała, chyba jednak nie rozumie, że mamy własne życie. Własne problemy, a tłumaczenia nie są wszystkim.. Naprawdę mam co do tg ogromne chęci, ale jak to ma tak wyglądać, to ja odchodze. Mam dosyć.
Przepraszam, że nie umiem wywiązać się z danego zadania. Naprawdę jest mi głupio z tego powodu. Cóż, teraz będziecie mieli swoje rozdziały na czas. Odchodzę. Zabolała mnie ta cała sytuacja i straciłam jakiekolwiek chęci na tłumaczenie tego opowiadania.
Żegnam Was.