25 grudnia 2013

♔ Chapter 32 ♔

6 komentarzy:
Taylor's POV


- Dobrze. Tutaj to chyba dobre miejsce. Powiem Ci imię mojego chłopaka i gwarantuję ci, że spotkamy się we dwoje w przyszłym tygodniu. Ale wszystko co musisz zrobić to powiedzieć mi wszystko o swoim chłopaku - bo chyba mogę taaaak powiedzieć. To oczywiste. Ja jestem szczęśliwa razem z tobą. Więc po prostu zgódź się na ten interes i powiedz mi kim on jest?
 

Myślałam o tym przez chwilę, po czym skinęłam głową. - To brzmi jak najbardziej uczciwie dla mnie - wzruszyłam ramionami. - Mam jeden warunek. Ty pierwsza.
 

- Pff, w porządku - zgodziła się, odgarniając włosy przez ramię - Jesteś gotowa na poznanie, na wielkiego mistera mojej miłości, którego właśnie ci zaprezentuję? - udawała dramatyczną scenę. 
Przysięgam, że ta dziewczyna będzie kiedyś aktorką.
 

Gorąco zaparzyło mi oczy, skinęłam głową podekscytowana. Nie jestem gotowa, aby dowiedzieć się, kto doprowadził do zawrotu głowy moją najlepszą przyjaciółkę.
 

Kiedy otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, uniosłam mrożoną kawę i umieściłam rurkę w ustach, biorąc duży łyk lodowatej, chłodnej cieczy.
 

- Mój chłopak nazywa się Trevor! Trevor Jones
 

Wyplułam zawartość mojego napoju na Sarę.


__________________________________________________________________


 - Nazywa się jak!? - Krzyknęłam, wstając i zbierając przy tym dziwne spojrzenia od każdego wokół mnie.

- Um... yeah, tak ma na imię, Trevor. Czemu? Jest jakiś problem? Znasz go? - Zapytała, wstając i kładąc dłoń ma moim ramieniu.

Patrzyłam na nią oszołomiona, po drugiej stronie pokoju, uwięziona w swoich myślach i nie wstanie do mówienia. Dręczyłam swój mózg, próbując sobie przypomnieć w jaki sposób zamknąć usta, aby nie wyglądało jak ryba, gdy gulgocze pod wodą, ale na nic. Trevor? To musiał być sen - lub bardzo prawdziwy, przerażający koszmar.

- Taylor, chodź. Muszę zetrzeć tą kawę z siebie, dziękuję bardzo - powiedziała, patrząc na mnie śmiertelnie, pociągnęła mnie za rękę w kierunku łazienek.

Dzięki Bogu, łazienka była pusta. Opadłam na jednej z kanap, podczas gdy Sara zamknęła drzwi, stojąc przed lustrami i ściągała poplamioną bluzkę.

 - Dobrze, że jesteśmy w centrum handlowym, co? - Żartowała, chwytając jedną z jej toreb z zakupami i grzebała, aż znalazła bluzkę z dekoltem z Forever21.

- Teraz - powiedziała, usadawiając się na kanapie obok mnie. - Dlaczego zareagowałaś w ten sposób?

Kontynuowałam otworzenie ust, aby coś powiedzieć, ale wciąż nie wychodziło. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.

-  Przepraszam? - Zawołał ktoś z drugiej strony. - Ktoś tam jest? Możesz otworzyć drzwi, proszę?

Idealnie. Pretekst do zignorowania pytania Sary. .Zerwałam się z miejsca i podeszłam do drzwi, trzymając rączkę po jednej stronie, odblokowywałam je z drugiej strony.


Odwróciłam ją i otworzyłam i po raz kolejny, moje usta się otworzyły... ale tym razem, z zaskoczenia, które stało przede mną.

- Katie? - szepnęłam.

- Taylor, o mój Boże, co za zbieg okoliczności, miło cię znów widzieć! - zawołała, rzucając mi się na szyję i obejmując mnie na misia.

Stałam w szoku, nie byłam pewna, co powinnam zrobić. Nie złamię mojej umowy z Justinem, by z nią nie rozmawiać? Czy mam być po prostu miłą osobą i się z nią zaprzyjaźnić?

Sara odchrząknęła, sygnalizując, że mam ją przedstawić. Katie odskoczyła ode mnie i zwróciła się twarzą do niej, nie wiedząc, że był ktoś jeszcze w pomieszczeniu.

- Oh przepraszam. Katie, to jest moja najlepsza przyjaciółka Sara. Saro, to jest moja.... er, znajoma, Katie. - Chyba podjęłam swoją decyzję.

- Miło cię poznać! - uśmiechnęła się Sara, wstała i podeszła do mnie.

- Podobnie. Co się stało z twoją koszulką? - zapytała Katie, wskazując na zmięty brązowy bałagan na podłodze....

- Zabawne, chciałabym wiedzieć to samo - powiedziała Sara, krzyżując ramiona na piersi i odwracając się do mnie, jej oczy wypalały mnie, chcąc poznać prawdę.

Jak do diabła miałam powiedzieć mojej najlepszej przyjaciółce, że jej obecny chłopak ukradł mi pieniądze, próbował mnie zgwałcić, zabić, po to, aby zniszczyć wszystko i wszystkich, których mój chłopak kocha. To nie jest coś, co łatwo powiedzieć po prostu w centrum łazienki. Musiałam porozmawiać z Justinem.

- Ja... Muszę iść - jęknęłam, potykając się, chwyciłam torbę i płaszcz z kanapy.

Jednakże, Katie zatrzymała mnie w drzwiach.

- Żartujesz? - Zmarszczyła brwi. Wyglądało to sztucznie. - Miałam nadzieję, że pójdziemy wszystkie na wspólne zakupy. Ty, Sara i ja... - Roześmiała się lekko, powodując u mnie grymas. Dlaczego kurwa miałabym chcieć z nią? Nawet jej nie lubię.

- Um, nie dzisiaj. - Ruszyłam, udając dąsy. - Dam ci mój numer, Katie. Może innym razem, dobrze? - Podała mi swój numer telefonu, a ja niezdarnie sięgnęłam i tworzyłam nowy tekst do siebie, tak, że miała mój numer, a ja jej. - Pa, dziewczyny! - powiedziałam, prawie wybiegając z tej łazienki, prosto do mojego samochodu, nie zatrzymując się, by spojrzeć za siebie.


Katie's POV

Kiedy Taylor wybiegła z łazienki, potykając się o własne nogi, dodam, że Sara i ja patrzyłyśmy z satysfakcją. Plan poszedł idealnie, a pułapka została ustawiona.

To było proste, naprawdę. Sara i ja współpracujemy, także, mogłam się zbliżyć do Taylor, dowiedzieć się o niej i Justinie, które Trevor i ja mogliśmy użyć przeciwko nim.

Widzisz, Taylor nie jest zakochany w Sarze. On jest w związku ze mną --- na chwilę obecną.  Używaliśmy Sary, ponieważ bez niej, Taylor nie mogłaby się zbliżyć po tym, wszystkim co wie.

Sara myśli, że pomaga Taylor. Usiadłam i powiedziałam jej wszystkie informacje, których potrzebowała do poznania Justina.... dodając kilka drobnych szczegółów, takich jak 'on chce zabić, Taylor' --- ale wszyscy wiemy, że jest to dalekie od prawdy. Kochaś zrobi wszystko, aby utrzymać ją przy życiu, ale hey, to czego Sara nie wie, to jej nie zabije.... Może.

Teraz Sara myśli, że ochrania jej najlepszą przyjaciółkę, kiedy to co ona wie, podlega rzeczywiście pomaganiu Trevorowi i mi w zabiciu jej i Justina.


Notka:

Dzień doberek! 

Wiem, że wszyscy byliście raczej przygotowani na rozdział w piątek - lub jak czasem to bywa za 2-3 tygodnie za co Was serdecznie przepraszamy, ale czasem to wszystko nie od nas zależy, ale nie czas na nasze usprawiedliwianie -. 

Zazwyczaj nie mamy w zwyczaju pisać notek pod rozdziałem, ani nic z tych rzeczy - ale tym razem, będzie inaczej.

Rozdział specjalnie dodajemy dzisiaj, jako nasz prezent na święta od nas dla Was. 

Chciałybyśmy życzyć Wam pogodnych, wspaniałych i magicznych świąt spędzonym w gronie rodzinnym oraz przepysznych dwunastu dań na stole wigilijnym, aby nadchodzący nowy rok 2014 był lepszy niż też, aby Wasze najskrytsze marzenia spełniły się jak najszybciej oraz szampańskiego sylwestra.

Blog ma już ponad 6 miesięcy, dlatego bardzo chciałybyśmy podziękować role-playerom Justina i Taylor za bycie tak wspaniałymi role-playerami, dziękujemy im i Wam za to, że tą przygodę wspólnie przeżywamy wszyscy razem. Bez Was - tego by nie było. Jesteśmy Wam niesamowicie wdzięczne i bardzo bardzo mocno kochamy Was wszystkich bez wyjątku! I mamy nadzieję, że będziecie z nami, przeżywać również drugą część, o której szczegółach - dowiecie się już niebawem!

Jeszcze raz, życzymy Wam wesołych świąt!

P&W

17 grudnia 2013

♔ Chapter 31 ♔

4 komentarze:

Taylor's POV

Wiesz, powiadają: "Trzymaj blisko siebie swoich przyjaciół, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów".

To zabawne, bo nie wiedziałam jak ironicznie to się umywa właśnie do mnie.
________________________________________________________________________________

Sara odpowiedziała kilka sekund później po tym jak wysłałam do niej wiadomość tekstową. Była wolna na kilka godzin, więc chciałam się z nią spotkać jak najszybciej. Byłam w środku sprzątania bałaganu w kuchni, który zostawili moi rodzice, więc będzie musiała poczekać. Plus, byłam jeszcze w piżamie.
Po tym jak skończyłam sprzątać kuchnię, pobiegłam na górę po schodach do mojej łazienki, starałam się zrobić tak, aby moje włosy wyglądały całkiem przyzwoicie. Wzięłam szczotkę i zaczęłam doprowadzać tę plątaninę, wygładzałam je, aż wreszcie wróciło do swojej pierwotnej postaci, to znaczy normalne, naturalne fale.
Złapałam jakąś gładką podstawę i ukryłam moje niedoskonałości na twarzy, przez co moja twarz wyglądała na niewyraźną. Nie byłam w nastroju, aby stu procentowo prezentować się cudownie, więc po prostu dodałam trochę tuszu na rzęsy, chwyciłam brązowy sweter i zsunąłem ramiączka od mojej piżamy w kolorze limonkowym i podeszłam do lustra.
- Więc myślę, że wyglądam całkiem dobrze - mruknęłam do siebie, skacząc na jednej nodze, a potem na drugiej, próbując włożyć spodnie.
Zbaczając z parkingu samochodowego, wyszłam z mojego samochodu i udałam się w kierunku centrum handlowego. Pomyślałam o tym, że zawsze byłam związana z tym, że widywałam się z Sarą w centrum handlowym. Nie miałyśmy nic innego do roboty, więc od zawsze chciałam to zrobić.
- Hej! - usłyszałam czyjś głos, przez dudnienie głosów innych ludzi - Taylor!
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż moje oczy wylądowały na sylwetce Sary. Podbiegła do mnie i uścisnęła mnie, zachowywała się, jakby nie widziała mnie od miesięcy.
- Chodź, idziemy do Sephory. - powiedziała. Przewróciłam oczami w jej kierunku, mimo, że ona tego nie dostrzegła. Była zbyt zajęta, ciągnęła mnie za rękę i ciągnienie mnie przez całe centrum handlowe.
- Jak tam twój chłopak? - zapytałam.
Zamarła, a masa jej biała opuściła jej biodra, kiedy oparła się na moim lewym ramieniu - Świetnie - odetchnęła.
- Awww - powiedziałam, dając jej uśmiech.
- Nie poważnie, Tay. Nie rozumiesz. On jest doskonały. Otrzymał mnie, wiesz? On jest wspaniły. Wesoły też. Macie takie samo poczucie humoru, naprawdę!
- Okej, kiedy mogę "go" spotkać i poznać jego imię? - płakałam.

Zatrzymałam się na środku korytarza, aby spojrzeć na różową szminkę, obracając ją w około palcami, wzruszyła ramionami i włożyła ją do mojego zestawu, oraz kilka cieni do powiek i płynnego aplikatora. To był błąd, aby spotkać się z Sarą właśnie tutaj, ale dzięki temu mogę zobaczyć siebie w nieco dziewczęcej odsłonie.
- Możemy spotkać się z nim w przyszłym tygodniu. Możemy naprawdę wyjść grzieś razem. Myślę, że to będzie nasze ostatnie pięć dni przerwy. Mamy właśnie łóżka i poznajemy w nim siebie nawzajem - powiedziała.
- Whoa, whoa, whoa. Pięć dni? Po prostu opowiedz mi o nim.. - zawołałam.
- No tak, ja po prostu zapomniałam. Przepraszam - przeprosiła, pochyliła głowę i dodała czerwoną szminkę do jej (już pełnej) torby zakupów.
Westchnęłam - Fuj. Cokolwiek. Wciąż czekam na to imię - parsknęłam, wypychając jej biodro, kiedy szłyśmy przez dział do makijażu.
- Oh, spójrz, perfumy! - powiedziała, całkowicie ignorując moje pytanie. Udała, że jest zafascynowana perfumami z kolekcji Ralph'a Lauren'a.
Przez resztę czasu byłyśmy w Sephorze, dalej kontynuowała ignorowanie mnie i moich pytań, udała zainteresowaną wszystko dookoła, za każdym razem, kiedy próbowałam cokolwiek do niej powiedzieć. Ostatecznie po prostu zrezygnowałam.
Stałyśmy w kolejce do kasy, tym razem dyskutowałyśmy, gdzie powinnyśmy udać się, aby coś zjeść. Ale szczerze mówiąc, nie byłam głodny. Wszystko czego naprawdę chciałam to był muffin w Starbucks'ie i mrożona kawa. Więc to było czoło naszego spotkania.
Teraz stałyśmy w kolejce w Starbucks'ie, Sara odwróciła się do mnie. W końcu. Chyba po raz pierwszy dzisiaj.
- Powiem ci coś - zaczęła, patrząc na swoje paznokcie.
- Hmm, nie wiem czy mi się to spodoba - stwierdziłam z dyskomfortem.
Roześmiała się. - Spodoba. Nie martw się. Mam do ciebie tylko propozycję.
- Dobrze, więc, zanim mi nie powiesz na nic się nie zgodzę. Powiedz mi, a wtedy zadecyduję - poszłam na kompromis.
Uśmiechnęła się, a jej wargi uformowały koci uśmieszek. To chyba wyglądało jak "kurwa" - Doskonale - wymruczała.

Podobnie jak ona powiedziałam przy kasie swoje zamówienie. Dałam jej moje i Sary pieniądze i usiadłyśmy w oczekiwaniu na nasze zamówienie.
- Teraz możesz mi powiedzieć? Czuję się, jakby pytała oto co najmniej tysiąc razy - zapytałam, cholernie zmęczona tą "grą" w którą grała.
- Dobrze. Tutaj to chyba dobre miejsce. Powiem Ci imię mojego chłopaka i gwarantuję ci, że spotkamy się we dwoje w przyszłym tygodniu. Ale wszystko co musisz zrobić to powiedzieć mi wszystko o swoim chłopaku - bo chyba mogę taaaak powiedzieć. To oczywiste. Ja jestem szczęśliwa razem z tobą. Więc po prostu zgódź się na ten interes i powiedz mi kim on jest?
Myślałam o tym przez chwilę, po czym skinęłam głową. - To brzmi jak najbardziej uczciwie dla mnie - wzruszyłam ramionami. - Mam jeden warunek. Ty pierwsza.
- Pff, w porządku - zgodziła się, odgarniając włosy przez ramię - Jesteś gotowa na poznanie, na wielkiego mistera mojej miłości, którego właśnie ci zaprezentuję? - udawała dramatyczną scenę. Przysięgam, że ta dziewczyna będzie kiedyś aktorką.
Gorąco zaparzyło mi oczy, skinęłam głową podekscytowana. Nie jestem gotowa, aby dowiedzieć się, kto doprowadził do zawrotu głowy moją najlepszą przyjaciółkę.
Kiedy otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, uniosłam mrożoną kawę i umieściłam rurkę w ustach, biorąc duży łyk lodowatej, chłodnej cieczy.
- Mój chłopak nazywa się Trevor! Trevor Jones
Wyplułam zawartość mojego napoju na Sarę.

_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tyle nie dodawałam rozdziału, ale sytuację już znacie.

1 grudnia 2013

♔ Chapter 30 ♔

3 komentarze:


Spojrzałam w lustrze na siebie, podczas gdy szczotkowałam zęby.

Był czwartkowy poranek, więc pozostały jeszcze tylko trzy dni do moich wiosennych ferii.

- Hej, skończyłaś już? - spytał Justin, wystawiając głowę za drzwi. Kiedy zobaczył, że myłam jedynie zęby, otworzył szerzej drzwi i wszedł, opierając się o chłodny marmurowy blat.

Schowałam swoje włosy, tak, by zabrać je z mojej twarzy, pochyliłam się nad zlewem i wyplułam.

- Nie rozumiem dlaczego pytasz mnie czy skończyłam. Widziałeś mnie nago. - Wzruszyłam ramionami, przechodząc obok Justina.

On jednak, chwycił mnie za rękę i pociągnął mnie w swoje ramiona.

- Daj mi całusa, masz świeży oddech. - Zaśmiał się przy moich ustach.

- Justin! - zapiszczałam, próbując się wiercić. - Chodźmy na śniadanie, okay? - powiedziałam ostatecznie dając mu szybkiego buziaka.

Frontowe drzwi trzasnęły, co spowodowało, że odskoczyłam z dala od niego.

- Kto to był? - wyszeptałam.

- Nie mam kurwa pojęcia, stoję tuż obok ciebie. - Roześmiał się.

- Poważnie, zamknij się - powiedziałam, uderzając jego ramię i idąc do swojego pokoju, a następnie zerkając przez drzwi.

- Mama? - zawołałam, zgadując kto był w domu.

- Cześć, kochanie. - Uśmiechnął się ojciec, wchodząc po schodach.

- Cholera - mruknęłam pod nosem. - Hej tato, możesz dać mi chwilę? Ubiorę się.

- Jasne, pączku.
Trzaskając drzwiami, tak szybko jak tylko mogłam, moje ciało załamało się przed nim, oddychałam 
 ciężko. Rozszerzyłam oczy.

- Justin - szepczę krzycząc.

Wyszedł z łazienki, mając na sobie zdarte jeansy.

- Tak? - zapytał.

- Moi rodzice są w domu – panikowałam.

- Ugh, nie po raz kolejny - powiedział, upadając na kolana i docierając na ziemię.


- Co ty robisz? Musisz się dostać pod-

- Tak, tak, to jest właśnie to co robię. - Westchnął, przewracając się kilka razy, za nim zniknął pod łóżkiem.

Chwyciłam przypadkowy z bliska top i narzuciłam go, jak również parę różowych szortów od piżamy.

Usłyszałam dwa miękkie uderzenia, zanim drzwi otworzyły się powoli, ukazując moją mamę.

- Cześć, kochanie. - Uśmiechnęła się, podchodząc do mnie z wyciągniętymi ramionami. Wpadłam w 
jej uścisk, nie byłam w stanie zapamiętać, kiedy ostatni raz, czułam jej cienkie, wątłe ramiona owijające się wokół mnie.

- Tęskniłam za tobą. - Westchnęłam w jej włosy, wdychając jej zapach.

- Ja też tęskniłam. - Odetchnęła, trzymając mnie na wyciągniecie ręki. - Zejdź na dół, twój tata i ja kupiliśmy jakieś wafle. - Położyła rękę na moim ramieniu i poklepała je raz jeszcze, za nim zwróciła się do drzwi.

Zerknęłam z sypialni, by mieć pewność, że moja mama i tata byli na dole, usiadłam na ziemi i podniosłam pościel, więc mogłam zobaczyć Justina.

- Przepraszam... Kupili mi śniadanie i nie wiedziałam ich jakiś czas. Zadzwonię do ciebie później?

Uśmiechnął się smutno i pokiwał głową. - Śmiało, jest w porządku. Spróbuj i mnie dostosować w rozmowie? Ułatwi im to.

Skinęłam głową i użyczyłam mu ręki, którą chwycił, by wyjść spod łóżka.

Stanął na nogi i objął mnie, mocno przytulając i całują w czoło przed odejściem, a potem zniknął za drzwiami balkonowymi.

- Taylor! - krzyknęli z dołu rodzice.

- Idę - odpowiedziałam, kołysząc swoje otwarte drzwi i zbiegłam na dół po schodach. Siedzieli w jadalni przy naszym okrągłym stole, położonym między salonem, a kuchnią.

Pomieszczenie pachniało niesamowicie. Ogromny stos wafelków leżał na każdym talerzu, na środku stołu było kilka miseczek z bitą śmietaną, jagodami, syropem, a także talerz pokryty bekonem.

- To wygląda cholernie wspaniale. - Śliniłam się, niechlujnie siadając.

- Hej. Język. - Przypomniała surowo mama, ale rozluźniła się i roześmiała, gdy tylko spostrzegła moją twarz w bitej śmietanie.

- Myślę, że potrzebujesz tego. - Zaśmiał się ojciec, podając mi papierową serwetkę.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się. - Jak było w pracy?


Mama machnęła ręką przed jej twarzą. - Oh skarbie, praca to praca. To jest nudne.

- Tak i czasochłonne. Nigdy nie ma was w domu - splunęłam.

- Tak i chcielibyśmy to zmienić, jeśli możemy. Teraz, jak się masz? - Spytała się, odwracając do rozmowy wkoło.

Wzięłam duży oddech i westchnęłam. - W porządku. Wiesz, jest już prawie koniec szkoły średniej i nie mam nic do robienia. Przede wszystkim zostaję w domu i wychodzę z Sarą - skłamałam.

- Co u Sary? - spytała mama, jej twarz się rozpromieniła z wielkim uśmiechem. Kochała Sarę. Od pierwszego dnia, kiedy przyprowadziłam ją do domu na "dzień zabaw" w szkole podstawowej, moja mama w zasadzie uważała ją za drugą córkę.

- Dobrze! - Uśmiechnęłam się. - Aktualnie ma chłopaka.

- Naprawdę? moja mama zapiszczała z podekscytowania.

Byłam trochę zaskoczona jej entuzjazmem. Jeśli była uszczęśliwiona Sarą... ktora nie jest nawet jej dzieckiem, to jak zareaguje na mnie i Justina.

- Taylor? - zapytał ojciec.

- Przepraszam, tak?

- Twoja mama zadała ci pytanie - oświadczył, kładąc ręce na stole.

Spojrzałam na nią, czekając na pytanie ponownie. Chyba muszą się cofnąć.

- Powiedziałam... - Zaczęła. - Czy poznałaś już tego chłopaka? Jest ładny? Jest zabawny? Jak on wygląda? Oh, jest słodki? Nie mogę się doczekać, aby go poznać!

- Mamo, zwolnij. I tak, jest nas dwie. Nie spotkałam go jeszcze. Widocznie jest on "zbyt nieśmiały". 
Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.

- Oh. - Zrobiła minę. - Cóż, kiedy ty znajdziesz chłopaka?

- Właściwie... ja... - zaczęłam, mój drżał, ale przerwano mi.

Mojej mamie zadzwonił telefon.

- Oh. wybacz muszę odebrać - powiedziała, trzymając palec i odeszła od stołu. Minutę później się pojawiła. - Jesteśmy potrzebni w biurze, kochanie - odezwała się do mojego taty.

- Czy wy kurwa żartujecie - szepnęłam do siebie, przewracając zirytowana oczami.

- Przykro mi, kochanie. Ale to było miłe! Powinniśmy to robić częściej - rzekł mój ojciec, łapiąc kurtkę i klucze.


- No tak, może powinniście byś w domu częściej! - Krzyknęłam, kiedy drzwi się zatrzasnęły, oboje stali na ścieżce, przyśpieszając w kroku.

Rozejrzałam się po pustym pomieszczeniu i bałaganie, który został na stole i który musiałam posprzątać.

Typowe. Śmiałam się z własnej głupoty. Jak mogłam uwierzyć, że moi rodzice rzeczywiście będą mieć dla mnie czas? Nigdy go nie mieli. Myślę, że będę musiała się po prostu do tego przyzwyczaić.

Wzdychając, wyciągnęłam swój telefon i napisałam do Sary. Była moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze będzie tu dla mnie, w przeciwieństwie do moich rodziców. Miała wszystko, co naprawdę ja chciałabym mieć, oprócz Justina oczywiście. Wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawi. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć.