1 grudnia 2013

♔ Chapter 30 ♔



Spojrzałam w lustrze na siebie, podczas gdy szczotkowałam zęby.

Był czwartkowy poranek, więc pozostały jeszcze tylko trzy dni do moich wiosennych ferii.

- Hej, skończyłaś już? - spytał Justin, wystawiając głowę za drzwi. Kiedy zobaczył, że myłam jedynie zęby, otworzył szerzej drzwi i wszedł, opierając się o chłodny marmurowy blat.

Schowałam swoje włosy, tak, by zabrać je z mojej twarzy, pochyliłam się nad zlewem i wyplułam.

- Nie rozumiem dlaczego pytasz mnie czy skończyłam. Widziałeś mnie nago. - Wzruszyłam ramionami, przechodząc obok Justina.

On jednak, chwycił mnie za rękę i pociągnął mnie w swoje ramiona.

- Daj mi całusa, masz świeży oddech. - Zaśmiał się przy moich ustach.

- Justin! - zapiszczałam, próbując się wiercić. - Chodźmy na śniadanie, okay? - powiedziałam ostatecznie dając mu szybkiego buziaka.

Frontowe drzwi trzasnęły, co spowodowało, że odskoczyłam z dala od niego.

- Kto to był? - wyszeptałam.

- Nie mam kurwa pojęcia, stoję tuż obok ciebie. - Roześmiał się.

- Poważnie, zamknij się - powiedziałam, uderzając jego ramię i idąc do swojego pokoju, a następnie zerkając przez drzwi.

- Mama? - zawołałam, zgadując kto był w domu.

- Cześć, kochanie. - Uśmiechnął się ojciec, wchodząc po schodach.

- Cholera - mruknęłam pod nosem. - Hej tato, możesz dać mi chwilę? Ubiorę się.

- Jasne, pączku.
Trzaskając drzwiami, tak szybko jak tylko mogłam, moje ciało załamało się przed nim, oddychałam 
 ciężko. Rozszerzyłam oczy.

- Justin - szepczę krzycząc.

Wyszedł z łazienki, mając na sobie zdarte jeansy.

- Tak? - zapytał.

- Moi rodzice są w domu – panikowałam.

- Ugh, nie po raz kolejny - powiedział, upadając na kolana i docierając na ziemię.


- Co ty robisz? Musisz się dostać pod-

- Tak, tak, to jest właśnie to co robię. - Westchnął, przewracając się kilka razy, za nim zniknął pod łóżkiem.

Chwyciłam przypadkowy z bliska top i narzuciłam go, jak również parę różowych szortów od piżamy.

Usłyszałam dwa miękkie uderzenia, zanim drzwi otworzyły się powoli, ukazując moją mamę.

- Cześć, kochanie. - Uśmiechnęła się, podchodząc do mnie z wyciągniętymi ramionami. Wpadłam w 
jej uścisk, nie byłam w stanie zapamiętać, kiedy ostatni raz, czułam jej cienkie, wątłe ramiona owijające się wokół mnie.

- Tęskniłam za tobą. - Westchnęłam w jej włosy, wdychając jej zapach.

- Ja też tęskniłam. - Odetchnęła, trzymając mnie na wyciągniecie ręki. - Zejdź na dół, twój tata i ja kupiliśmy jakieś wafle. - Położyła rękę na moim ramieniu i poklepała je raz jeszcze, za nim zwróciła się do drzwi.

Zerknęłam z sypialni, by mieć pewność, że moja mama i tata byli na dole, usiadłam na ziemi i podniosłam pościel, więc mogłam zobaczyć Justina.

- Przepraszam... Kupili mi śniadanie i nie wiedziałam ich jakiś czas. Zadzwonię do ciebie później?

Uśmiechnął się smutno i pokiwał głową. - Śmiało, jest w porządku. Spróbuj i mnie dostosować w rozmowie? Ułatwi im to.

Skinęłam głową i użyczyłam mu ręki, którą chwycił, by wyjść spod łóżka.

Stanął na nogi i objął mnie, mocno przytulając i całują w czoło przed odejściem, a potem zniknął za drzwiami balkonowymi.

- Taylor! - krzyknęli z dołu rodzice.

- Idę - odpowiedziałam, kołysząc swoje otwarte drzwi i zbiegłam na dół po schodach. Siedzieli w jadalni przy naszym okrągłym stole, położonym między salonem, a kuchnią.

Pomieszczenie pachniało niesamowicie. Ogromny stos wafelków leżał na każdym talerzu, na środku stołu było kilka miseczek z bitą śmietaną, jagodami, syropem, a także talerz pokryty bekonem.

- To wygląda cholernie wspaniale. - Śliniłam się, niechlujnie siadając.

- Hej. Język. - Przypomniała surowo mama, ale rozluźniła się i roześmiała, gdy tylko spostrzegła moją twarz w bitej śmietanie.

- Myślę, że potrzebujesz tego. - Zaśmiał się ojciec, podając mi papierową serwetkę.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się. - Jak było w pracy?


Mama machnęła ręką przed jej twarzą. - Oh skarbie, praca to praca. To jest nudne.

- Tak i czasochłonne. Nigdy nie ma was w domu - splunęłam.

- Tak i chcielibyśmy to zmienić, jeśli możemy. Teraz, jak się masz? - Spytała się, odwracając do rozmowy wkoło.

Wzięłam duży oddech i westchnęłam. - W porządku. Wiesz, jest już prawie koniec szkoły średniej i nie mam nic do robienia. Przede wszystkim zostaję w domu i wychodzę z Sarą - skłamałam.

- Co u Sary? - spytała mama, jej twarz się rozpromieniła z wielkim uśmiechem. Kochała Sarę. Od pierwszego dnia, kiedy przyprowadziłam ją do domu na "dzień zabaw" w szkole podstawowej, moja mama w zasadzie uważała ją za drugą córkę.

- Dobrze! - Uśmiechnęłam się. - Aktualnie ma chłopaka.

- Naprawdę? moja mama zapiszczała z podekscytowania.

Byłam trochę zaskoczona jej entuzjazmem. Jeśli była uszczęśliwiona Sarą... ktora nie jest nawet jej dzieckiem, to jak zareaguje na mnie i Justina.

- Taylor? - zapytał ojciec.

- Przepraszam, tak?

- Twoja mama zadała ci pytanie - oświadczył, kładąc ręce na stole.

Spojrzałam na nią, czekając na pytanie ponownie. Chyba muszą się cofnąć.

- Powiedziałam... - Zaczęła. - Czy poznałaś już tego chłopaka? Jest ładny? Jest zabawny? Jak on wygląda? Oh, jest słodki? Nie mogę się doczekać, aby go poznać!

- Mamo, zwolnij. I tak, jest nas dwie. Nie spotkałam go jeszcze. Widocznie jest on "zbyt nieśmiały". 
Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.

- Oh. - Zrobiła minę. - Cóż, kiedy ty znajdziesz chłopaka?

- Właściwie... ja... - zaczęłam, mój drżał, ale przerwano mi.

Mojej mamie zadzwonił telefon.

- Oh. wybacz muszę odebrać - powiedziała, trzymając palec i odeszła od stołu. Minutę później się pojawiła. - Jesteśmy potrzebni w biurze, kochanie - odezwała się do mojego taty.

- Czy wy kurwa żartujecie - szepnęłam do siebie, przewracając zirytowana oczami.

- Przykro mi, kochanie. Ale to było miłe! Powinniśmy to robić częściej - rzekł mój ojciec, łapiąc kurtkę i klucze.


- No tak, może powinniście byś w domu częściej! - Krzyknęłam, kiedy drzwi się zatrzasnęły, oboje stali na ścieżce, przyśpieszając w kroku.

Rozejrzałam się po pustym pomieszczeniu i bałaganie, który został na stole i który musiałam posprzątać.

Typowe. Śmiałam się z własnej głupoty. Jak mogłam uwierzyć, że moi rodzice rzeczywiście będą mieć dla mnie czas? Nigdy go nie mieli. Myślę, że będę musiała się po prostu do tego przyzwyczaić.

Wzdychając, wyciągnęłam swój telefon i napisałam do Sary. Była moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze będzie tu dla mnie, w przeciwieństwie do moich rodziców. Miała wszystko, co naprawdę ja chciałabym mieć, oprócz Justina oczywiście. Wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawi. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć.
 

3 komentarze: