17 grudnia 2013

♔ Chapter 31 ♔

Taylor's POV

Wiesz, powiadają: "Trzymaj blisko siebie swoich przyjaciół, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów".

To zabawne, bo nie wiedziałam jak ironicznie to się umywa właśnie do mnie.
________________________________________________________________________________

Sara odpowiedziała kilka sekund później po tym jak wysłałam do niej wiadomość tekstową. Była wolna na kilka godzin, więc chciałam się z nią spotkać jak najszybciej. Byłam w środku sprzątania bałaganu w kuchni, który zostawili moi rodzice, więc będzie musiała poczekać. Plus, byłam jeszcze w piżamie.
Po tym jak skończyłam sprzątać kuchnię, pobiegłam na górę po schodach do mojej łazienki, starałam się zrobić tak, aby moje włosy wyglądały całkiem przyzwoicie. Wzięłam szczotkę i zaczęłam doprowadzać tę plątaninę, wygładzałam je, aż wreszcie wróciło do swojej pierwotnej postaci, to znaczy normalne, naturalne fale.
Złapałam jakąś gładką podstawę i ukryłam moje niedoskonałości na twarzy, przez co moja twarz wyglądała na niewyraźną. Nie byłam w nastroju, aby stu procentowo prezentować się cudownie, więc po prostu dodałam trochę tuszu na rzęsy, chwyciłam brązowy sweter i zsunąłem ramiączka od mojej piżamy w kolorze limonkowym i podeszłam do lustra.
- Więc myślę, że wyglądam całkiem dobrze - mruknęłam do siebie, skacząc na jednej nodze, a potem na drugiej, próbując włożyć spodnie.
Zbaczając z parkingu samochodowego, wyszłam z mojego samochodu i udałam się w kierunku centrum handlowego. Pomyślałam o tym, że zawsze byłam związana z tym, że widywałam się z Sarą w centrum handlowym. Nie miałyśmy nic innego do roboty, więc od zawsze chciałam to zrobić.
- Hej! - usłyszałam czyjś głos, przez dudnienie głosów innych ludzi - Taylor!
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż moje oczy wylądowały na sylwetce Sary. Podbiegła do mnie i uścisnęła mnie, zachowywała się, jakby nie widziała mnie od miesięcy.
- Chodź, idziemy do Sephory. - powiedziała. Przewróciłam oczami w jej kierunku, mimo, że ona tego nie dostrzegła. Była zbyt zajęta, ciągnęła mnie za rękę i ciągnienie mnie przez całe centrum handlowe.
- Jak tam twój chłopak? - zapytałam.
Zamarła, a masa jej biała opuściła jej biodra, kiedy oparła się na moim lewym ramieniu - Świetnie - odetchnęła.
- Awww - powiedziałam, dając jej uśmiech.
- Nie poważnie, Tay. Nie rozumiesz. On jest doskonały. Otrzymał mnie, wiesz? On jest wspaniły. Wesoły też. Macie takie samo poczucie humoru, naprawdę!
- Okej, kiedy mogę "go" spotkać i poznać jego imię? - płakałam.

Zatrzymałam się na środku korytarza, aby spojrzeć na różową szminkę, obracając ją w około palcami, wzruszyła ramionami i włożyła ją do mojego zestawu, oraz kilka cieni do powiek i płynnego aplikatora. To był błąd, aby spotkać się z Sarą właśnie tutaj, ale dzięki temu mogę zobaczyć siebie w nieco dziewczęcej odsłonie.
- Możemy spotkać się z nim w przyszłym tygodniu. Możemy naprawdę wyjść grzieś razem. Myślę, że to będzie nasze ostatnie pięć dni przerwy. Mamy właśnie łóżka i poznajemy w nim siebie nawzajem - powiedziała.
- Whoa, whoa, whoa. Pięć dni? Po prostu opowiedz mi o nim.. - zawołałam.
- No tak, ja po prostu zapomniałam. Przepraszam - przeprosiła, pochyliła głowę i dodała czerwoną szminkę do jej (już pełnej) torby zakupów.
Westchnęłam - Fuj. Cokolwiek. Wciąż czekam na to imię - parsknęłam, wypychając jej biodro, kiedy szłyśmy przez dział do makijażu.
- Oh, spójrz, perfumy! - powiedziała, całkowicie ignorując moje pytanie. Udała, że jest zafascynowana perfumami z kolekcji Ralph'a Lauren'a.
Przez resztę czasu byłyśmy w Sephorze, dalej kontynuowała ignorowanie mnie i moich pytań, udała zainteresowaną wszystko dookoła, za każdym razem, kiedy próbowałam cokolwiek do niej powiedzieć. Ostatecznie po prostu zrezygnowałam.
Stałyśmy w kolejce do kasy, tym razem dyskutowałyśmy, gdzie powinnyśmy udać się, aby coś zjeść. Ale szczerze mówiąc, nie byłam głodny. Wszystko czego naprawdę chciałam to był muffin w Starbucks'ie i mrożona kawa. Więc to było czoło naszego spotkania.
Teraz stałyśmy w kolejce w Starbucks'ie, Sara odwróciła się do mnie. W końcu. Chyba po raz pierwszy dzisiaj.
- Powiem ci coś - zaczęła, patrząc na swoje paznokcie.
- Hmm, nie wiem czy mi się to spodoba - stwierdziłam z dyskomfortem.
Roześmiała się. - Spodoba. Nie martw się. Mam do ciebie tylko propozycję.
- Dobrze, więc, zanim mi nie powiesz na nic się nie zgodzę. Powiedz mi, a wtedy zadecyduję - poszłam na kompromis.
Uśmiechnęła się, a jej wargi uformowały koci uśmieszek. To chyba wyglądało jak "kurwa" - Doskonale - wymruczała.

Podobnie jak ona powiedziałam przy kasie swoje zamówienie. Dałam jej moje i Sary pieniądze i usiadłyśmy w oczekiwaniu na nasze zamówienie.
- Teraz możesz mi powiedzieć? Czuję się, jakby pytała oto co najmniej tysiąc razy - zapytałam, cholernie zmęczona tą "grą" w którą grała.
- Dobrze. Tutaj to chyba dobre miejsce. Powiem Ci imię mojego chłopaka i gwarantuję ci, że spotkamy się we dwoje w przyszłym tygodniu. Ale wszystko co musisz zrobić to powiedzieć mi wszystko o swoim chłopaku - bo chyba mogę taaaak powiedzieć. To oczywiste. Ja jestem szczęśliwa razem z tobą. Więc po prostu zgódź się na ten interes i powiedz mi kim on jest?
Myślałam o tym przez chwilę, po czym skinęłam głową. - To brzmi jak najbardziej uczciwie dla mnie - wzruszyłam ramionami. - Mam jeden warunek. Ty pierwsza.
- Pff, w porządku - zgodziła się, odgarniając włosy przez ramię - Jesteś gotowa na poznanie, na wielkiego mistera mojej miłości, którego właśnie ci zaprezentuję? - udawała dramatyczną scenę. Przysięgam, że ta dziewczyna będzie kiedyś aktorką.
Gorąco zaparzyło mi oczy, skinęłam głową podekscytowana. Nie jestem gotowa, aby dowiedzieć się, kto doprowadził do zawrotu głowy moją najlepszą przyjaciółkę.
Kiedy otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, uniosłam mrożoną kawę i umieściłam rurkę w ustach, biorąc duży łyk lodowatej, chłodnej cieczy.
- Mój chłopak nazywa się Trevor! Trevor Jones
Wyplułam zawartość mojego napoju na Sarę.

_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tyle nie dodawałam rozdziału, ale sytuację już znacie.

4 komentarze: