27 czerwca 2013

♔ Chapter 5 ♔

Brak komentarzy:

Taylor's POV


Szybko zatonęłam w kabinie tak, że Sara i jej przyjaciel nie mogli mnie zobaczyć.
Chwyciłam w pięść czarne jeansy Justina i pociągnęłam go ze mną w dół za mną.
- Co to jest? - syknął.
- Moja najlepsza przyjaciółka. Ona tu jest. Nie widzi mnie za sobą. I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to, że zbyt wiele osób widzi nas razem, ale nie jej. Ona po prostu może - wychrypiałam szybko.
To całe zdanie jak oszalałe wylalo się z moich ust z trzy sekundowym odstępem.
- No dobrze, nie ma problemu, możemy się po prostu wymknąć - wzruszył ramionami, kiedy próbował wstać.
- Nie! - krzyknęłam. 
Ludzie odwrócili głowy, nawet Sara, ale nie patrzyła. 
Dzięki Bogu - Daj spokój, musimy wkraść się z powrotem, bo pona blokuję przód.
- Która to? - zapytał Justin.
- Ma brązowe włosy z lekkim podkreśleniem na blond, sięgające jej do pleców. Czarny sweter i kremowe leginsy - w tym momencie odwróciła się, jej oczy przebiegły w stronę naszego kierunku.
Pociągnęłam Justina niżej - Musimy iść, teraz.
Chwyciłam dużą rękę Justina i pociągnęłam go od tyłu.
Kiedy tam dotarliśmy, okazało się, że nie było wyjścia.
Utknęliśmy.
Musieliśmy jakoś przemknąć się przez przód. 
Na prawo przez Sarę.
- Dobra, dobra. Nie panikuj. Daj mi swoją bluzę - błagałam go.
- No wiesz, bo ja byłem tym który panikował - powiedział, a w jego głos wyraźnie ociekał sarkazmem. 
Wzruszył ramionami, a jego bluza w kolorze czarno-szarym, została przekazana mnie.
Po raz kolejny poczułam jak niesamowity zapach prześlizgnął się w górę nad moją głową.
Podniosłam kaptur i lekko naciągnęłam sznureczek, tak, że moja twarz była teraz niewidoczna.
- Okay, chodźmy - położyłam rękę na jego ramieniu i pchnęłam go do przodu, rzucają się tym samym na przednie wyjście.
Musimy dostać się do ferrari Justina, bez problemu, tylko musimy nadal zostać niewidoczni dla Sary, lub któregokolwiek z jej przyjaciół.
- Gdzie? - zapytał, kiedy wsiedliśmy do samochodu i zapięliśmy pasy bezpieczeństwa.
- Hmm - wymówiłam głośno - Jedźmy do mojego domu - w końcu zadecydowałam.
Słyszalny był odgłos silnika Tim'a Horton'a.
Wspominał już, że jeździł jak wariat?
Dał krok po kroku i w przeciągu siedmiu minut byliśmy na miejscu.
Justin zatrzymał się na chodniku i wydał niski gwizd - Ładne miejsce.
- Tak, moi rodzice są pracoholikami. Zgaduję, że dbają o mnie, ale ja nie zawszę widze to w ten sposób. Tylko: Duży dom, samotna dziewczyna.
- Możemy to zmienić - mrugnął sugestywnie.
- O nie, lepiej być samotnym, jesteś zboczeńcem - śmiałam się i uderzyłam go w ramię.
Oboje otworzyliśmy drzwi od samochodu, a ja złapałam za paczkę Keysów z mojej torby, podeszłam do zamka i poślizgnęłam się na otworzeniu go.
Kroki moje i Justina odbijały się echem, przez to, że ten duży dom był pusty, poprowadziłam go na górę do mojego pokoju.
Przeszliśmy koniec korytarza, a potem skręciliśmy w lewo, aby wejść do mojego pokoju.
Był duży.
Miał szare ściany, jak pewnego rodzaju przedsiębiorstwo, białe łóżko z dużą ilością kocy i poduszek, dębowy kreden, biurko i własną łazienkę.
- Miałbyś coś przeciwko, gdybym wzięła szybki prysznic? - zapytałam.
- Zależy... Mogę przyjść? - błagał, a jego uśmiech rósł.
- Nie masz co się nastawiać. Nie ma mowy - chwyciłam moją bieliznę z Victoria Secret, jakieś ciuchy z szuflady, ale nadal byłam utrzymywana za jego kapturem.
Ta bluza była wygodna i po raz kolejny bardzo podobał mi się jego zapach


Skończyłam brać szybki prysznic, chciałam po prostu opłukać się jakimś mydłem.
Wyszłam na ogrzewane płytki podłogowe, suszyłam się, założyłam moje ciuchy i związałam moje włosy w kok, zostawiając nadal naturalnie moją twarz.
Kiedy otworzyłam drzwi, Justin siedział na moim biurku i patrzył na ramki ze zdjęciami mojej rodziny, przyjaciół i mnie jako dziecko.
- Byłaś słodka, jako małe dziecko - powiedział niemal szeptem/
Uśmiechnęłam się, ale momentalnie zmarszczyłam brwi, kiedy powiedział bardziej słyszalnie - Co się stało? - uderzyłam ręką, podczas kiedy on prawie leżał na podłodze ze śmiechu - Musisz przestać mnie bić - powiedział, pocierając ramię.
- No cóż, musisz przestać dawać mi powody - odparłam.
- Trafnie - powiedział, kiedy podnosił się z ziemi. 
Spojrzał na mnie robiąc krok do przodu - Wyglądasz pięknie bez makijażu, wiesz o tym? - natknęłam się na tyle i upadłam na łóżko, a on uśmiechnął się do mnie.
- N-nie, ja nie - powiedziałam, starając złapać się oddech.
- Tak ty - był teraz ze mną łóżku, powoli pochylony do przodu.
Czy Justin mnie pocałuję?
Ujął prawą stronę mojego policzka swoją ciepłą dłonią i przeczesał kawałek włosów, które spadły za moje ucho.
Wargi delikatnie się razem złączyły.
Zanim zdążyłam zareagować, on zamknął lukę między nami.
Jego miękkie usta poruszały się idealnie synchronizując z moimi.
Chciałam się wyrwać, ale nie mogłam, on miał jakiś czar na mnie.
Plus, ja nie chciałam.
Cieszyłam się na ten pocałunek, o wiele bardziej niż powinnam.
Powoli okrywał mnie biały, pluszowy koc na moim łóżku, jak ten pocałunek.
Jego język sunął po mojej dolnej wardze prosząc o wejście, które w końcu mu dałam.
Tak jak miałam wciągać powietrze, drzwi zatrzasnęły się, a czyjeś kroki rozbrzamiały po schodach.
Justin i ja kręciliśmy się na moim łóżku z szeroko otwartymi oczami, szerokimi oczami.
Ciężko oddychaliśmy.
- Taylor, jesteśmy w domu - moi rodzice.
_________________________________________________________________
Kochani, to ostatni rozdział przed wakacjami, ponieważ wyjeżdżamy na dwutygodniowe kolonie, jak wrócę to wszystko będzie tak samo :) (o ile znowu nie wyjadę)

19 czerwca 2013

♔ Chapter 4 ♔

Brak komentarzy:


Taylor’s POV
Szybko napisałam wiadomość do mojej mamy i mojego taty.

Me:
Hey mamo i tato! Chciałam tylko powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Kiedy w końcu wrócicie do domu? Kocham was i tęsknie.
Pchnęłam drzwi klasy od biologii i ruszyłam w stronę mojego miejsca obok Sary. Pomyślałam, że będzie to laboratoryjna lekcja, ponieważ wszyscy mówili o tym i mieli mikroskopy na stolikach.
- Okay, mów – szepnęła Sara.
Szybko musiałam wymyśleć fałszywą historię. Nie powiem Sarze o Justinie. Była bardzo opiekuńczą przyjaciółką, plus wiedziała wszystko. Być może pomyśli, że to był jakiś porywacz, który zabiera „dziewczyny z alejek”. Och, czekaj.
- Cóż, po tym jak się rozeszłyśmy, poszłam do swojego samochodu.  Kiedy zdałam sobie sprawę, że zgubiłam portfel, więc zostawiłam telefon w samochodzie, a ja wróciłam się by go poszukać. Po około pół godzinnych poszukiwaniach, go nie znalazłam. Wróciłam do samochodu, chciałam do ciebie zadzwonić czy może go nie masz, czy coś, ale mój telefon się rozładował. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, kiedy wróciłam był prysznic, a potem zasnęłam.  Byłam taka zmęczona, że się spóźniłam. 
- Tak… myślę. – odezwała się. Jej głos był spleciony z niepewnością. – Ja po prostu nie widziałam, żebyś go zgubiła. Mogłabym przysiąc, że miałaś go, kiedy wyszłyśmy.
Shit.
- Um, dobrze… to znaczy, daj spokój Sara byłaś pijana.  Gdybym miała swój portfel kiedy wyszłyśmy, to dlaczego nie mam go teraz? – nie okłamałam jej całkowicie. Trevor – ten facet ukradł mi portfel, przed tym za nim spróbował mnie zgwałcić.
- Tak. Myślę, że masz rację – odezwała się. 

Uff. Było blisko. Nienawidzę jej okłamywać, ona zawsze jest szczera ze mną. Ale nie mogłam jej powiedzieć. Przynajmniej nie teraz. I nadal nie wiem co znaczył ten tekst Justina.

4 godziny później…
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Cała moja klasa skierowała się do zatłoczonego korytarza. Chciałam po prostu wrócić do domu i coś zjeść.
Wyminęłam irytujące dzieciaki, które stały i rozmawiały z kolegami, nauczycielami, sekretarkami i zadawały dziecinne pytania, a nawet irytujące pary które stały na korytarzu i wymieniały się śliną (mam to na myśli naprawdę, kto tak robi?), wreszcie dotarłam do wyjścia.
Zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam, że mam nową wiadomość.

Justin:
Spójrz w górę, kochanie.

Och, nie. Podniosłam wzrok z nad telefonu i spotkałam się twarzą w twarz w Justinem. Dlaczego to dziecko nie może mnie zostawić w spokoju?
- Co ty tutaj robisz? – syknęłam.
- Zapomniałaś, że nie masz swojego samochodu? – zapytał.
Och, racja. Nadepnęłam nogą i głośno jęknęłam. Justin roześmiał się i poprowadził mnie do swojego samochodu.
- Whoa! Chory samochód.
- Kto od cholery może  sobie pozwolić na taką jazdę?
- Może mogę go poprowadzić?
Wtrącił się Justin.
 
- Wszyscy wy mali, skurwysyni, odejdźcie, zanim was zabiję - A tak po za tym, czemu ja go nie lubię.
Ukryłam twarz, kiedy wsiadłam do samochodu.  Nie chcę żeby ludzie widzieli mnie z tym wybrykiem. W szczególności Sara.
- Co ty teraz do cholery robisz? – zapytał, śmiejąc się. Moje włosy zakryły twarz, a bluzkę podciągnęłam bliżej oczu.
- Zabierz mnie stąd i wszystko ci wytłumaczę. Gdzie mnie tak w ogóle zabierasz?
- Na randkę. – uśmiechnął się.
- Ale ja cię nie lubię – odpowiedziałam wprost.
- Oh, ale tak będzie.  – wyśpiewał.
- Nie ważne. – Powiedziałam, odwracając się do okna.
Położyłam ramiona na piersi, nadal siedząc na siedzeniu. Kilak sekund później, poczułam jak mój tyłek i plecy się parzą.
- Ow! Co do cholery?! – krzyknęłam. Justin zaczął się ze mnie śmiać, dotarł do deski rozdzielczej i przekręcił pokrętło ogrzewania z piątki z powrotem na 1.
- Mówiłem ci, że masz gorący tyłek – zaśmiał się.
Minutę później zatrzymaliśmy się na Tim Hortons, gdzie jadłam kilka dni wcześniej.
Rozejrzałam się, by znaleźć mojego czarnego Range Rovera, ale nigdzie nie było widać. Gdzie to do cholery było? Wyszłam z samochodu i poszłam go szukać. Nic.
- Czego szukasz? – zapytał Justin.
- Mojego samochodu. Pamiętasz, kiedy porwałeś mnie? Tak, dobrze odeszłam bez mojego samochodu, a teraz go nie ma. – odezwałam się zirytowana.
- Okay, uspokój się znajdziemy go. Chodźmy coś zjeść, umieram z głodu. – powiedział, łapiąc się za brzuch.

Weszliśmy do Tim Horton i zajęliśmy miejsce w tylnym rogu. Tylko dlatego byliśmy razem, nie znaczy, że nadal nie chce być tak postrzegana. Wielu ludzi z mojej szkoły przychodzi tutaj i Sara.
- Chcesz odpocząć? Wystarczy jak coś zamówisz. – powiedział.
Oboje zamówiliśmy  chicken wraps i czekoladowe milkshake.
Nie zdawałam sobie sprawy, z tego jak głodna byłam, do aż czasu aż spojrzałam na pusty talerz, Justin patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma.
- Choleeeeerna dziewczyna – zachichotał. – Zjadłaś w mniej niż trzy minuty!
- Cóż, już wiesz. – zaśmiałam się.
Przestałam się śmiać, kiedy zauważyłam za Justinem Sarę z jej znajomymi z piłki nożnej. – Cholera.

14 czerwca 2013

♔ Chapter 3 ♔

2 komentarze:

Justin's POV


Chciałem się wydostać.
To już miesiąc, odkąd wyszedłem z więzienia za zabicie przyjaciela Trevora, Steve'a.
Musiałem jednak.
Steve był wściekły, bo byłem mu winien 500 dolarów.
Jak nie mogłem go zabić? 
On przyszedł do mojego starego domu, z pistoletem przyciśniętym do głowy mojego brata.
Tak, wyprowadziłem się. 
Ale, Jaxon był moim pieprzonym bratem i nie pozwolę Steve'wowi zabić go.
Zanim pociągnął za spust, zasygnalizowałem Jaxon'owi, aby kopnął w piłkę, zrobił to bardzo dobrze, bo spowodowało to, że Steve upuścił broń.
Podniosłem ją, zanim on to zrobił i po prostu go zastrzeliłem.
Nie jestem taki stary.
Jaxon miał nie mówić nikomu o tym co się stało, z łatwością zgodził się na to, ale zanim zdążyliśmy pozbyć się ciała, policja zjawiła się.
Zostałem osądzony i spędziłem w więzieniu dwa lata.
Jedynym powodem dla którego wyrok był taki krótki, to, że sąd uznał to jako samoobrona i chęć chronienia brata przed strzałem.
Teraz, Trevor był gdzieś obok mnie, do dzisiaj.
Mój wielki "Witaj w domu z więzienia!" , które miało być przyklejone do moich zostało zamienione na " Pieprz się, Jay. Zabiłeś Steve'a, więc teraz ja zabiję ciebie, albo kogoś kto będzie w twoim pobliżu."
Zaśmiałem się do listu. 
Trevor chcę mnie zabić?
Śmieszne jak skurwysyn 
Poszedłem na kolację do Tim'a Horton'a i widziałem tę dziewczynę i jego przyjaciółkę.
Jej długie, brązowe włosy były gorące, więc kiedy tylko zobaczyłem ją w clubie, to zagadałem do niej.
Trochę nie był świadomy, ale był już zatrzymany u tej suki.
Ale Trevor chciał ją zgwałcić i nie mogłem nie zobaczyć tego przechodząc spacerem, więc powtrzymałem go.
Musiałem zabrać ją z powrotem do domu, bo Trevor powiedział, że zabiję każdego kto jest blisko mnie.
Gdybym sam wysłał ją do domu dzisiejszego wieczoru, to pewnie by już nie żyła.
Była już prawie czwarta nad ranem, a ja byłem cholernie zmęczony.
Ta gorąca brunetka, która jak się dowiedziałem nazywa się Taylor, po prostu pokręciła uderzyła mnie w głowę, kiedy otworzyłem drzwi od łazienki.
Suka.
No cóż, byłem przyzwyczajony do uderzeń, czy strzału.
To znaczy wchodził do szklanych drzwi cały czas.
Poszedłem do swojego łóżka, po prostu chcąc pójść spać.
Kiedy się obudziłem, wziąłem swojego iPhone'a i zobaczyłem, że była prawie jedenasta rano, jęknąłem i zamachnąłem nogi z łózka, poszedłem wziąć szybki prysznic, czułem się obrzydliwie.
Pod prysznicem zastanawiałem się co do diabła teraz miałem zrobić z tą dziewczyną.
Myślałem, że mogę użyć jej do seksu, ale źle myślałem.
Tej dziewczyny nie było nigdzie w pobliżu, pozwalając mi dobrać się do jej spodni.
Wydawała się ładnie, ale co z tego?
Nie w dupie tej dziewczyny, ona nie dbała o mnie.
Wyszedłem z pod prysznica, poślizgnąłem się po parę bokserek, spodnie dresowe, i przejechałem dłonią po moich włosach, opuściłem mój pokój bez koszulki.
Poczułem zapach jajka na bekonie, kiedy otworzyłem drzwi, w ciągu kilku sekund znalazłem się w kuchni, Taylor ugotowała śniadanie. Aż ślinka ciekła.
Nie byłem jedynym, któremu ślinka ciekła, spojrzałem na twarz Taylor i zauważyłem, że patrzyła się na mięśnie mojego brzucha, a potem na moje ramiona.
Zgiąłem się dla niej, że spojrzała na mnie oszołomiona, a później spojrzała mi w oczy.
Roześmiałem się za nią głośno.
Była śliczna, na każdy sposób.
- Dlaczego nie nosisz koszulki! - splunęła.
- A dlaczego nie zrobisz zdjęcia, kochanie? - zgruchałem.
- Zamknij się - wymamrotała, a jej twarz poczerwieniała.
Ona przesunęła swój wzrok ze mnie na jedzenie przed nami,
- Czemu ugotowałaś to wszystko? - spytałem.
- Cóż, uratowałeś mi wczoraj życie. Nie ma sposobu w którym mogłabym Ci się odwdzięczyć, ale chłopcy uwielbiają jedzenie, tak jak ja - uśmiechnęła się dumna z siebie.
- Nie byłbym zbyt pewny, czy uratowałem ci życie - mruknąłem pod nosem.

Taylor's POV


 Obudziłam się około dziewiątej czterdzieści.
Nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem, kiedy się obudziłam byłam w jakimś przypadkowym pokoju.
Wstałam a potem też zdałam sobie sprawę, że nie miałam na sobie swoich ulubionych, czerwonych spodenek od piżamy.
Byłam w domu Justina Bieber'a, chłopaka który mnie porwał, miałam na sobie jego ubrania i spałam na jego kanapie.
Nie miałam nic lepszego do roboty, do diabła nawet nie wiedziałam gdzie jestem, więc kiedy mój żołądek zaczął burczeć, poszłam do lodówki.
Jedzenie było moim najlepszym przyjacielem.
Okres.
Znalazłam jakiś boczek i cały karton jajek w lodówce.
Zaczęłam od smażenia boczku, natomiast jajecznicę zrobię na boku. Kilka minut później bardzo mokry Justin, stanął na schodach.
Moje oczy powędrowały prosto na jego sześciopak, który był odkryty i mogłam go zobaczyć. Bo nie miał na sobie koszulki.
Uznałam, że właśnie brał prysznic, bo małe kropelki wody skapywały na jego tors i brzuch.
- Dlaczego nie nosisz koszulki! - splunęłam
- A dlaczego nie zrobisz zdjęcia, kochanie? - zgruchał.
- Zamknij się - wymamrotałam, a moja twarz poczerwieniała.
- Czemu ugotowałaś to wszystko? - spytał
- Cóż, uratowałeś mi wczoraj życie. Nie ma sposobu w którym mogłabym Ci się odwdzięczyć, ale chłopcy uwielbiają jedzenie, tak jak ja - wskazałam na posiłek przed nami, a potem skinęłam na niego, aby usiadł przy stole.
Usiedliśmy.
Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam, że był zamyślony.
Chwycił widelec trzymając go, a jego palce były prawie białe.
- Wszystko w porządku, Justin? - ten facet teraz mnie trochę przerażał.
- Tak. Wszystko w porządku. Whoa. - powiedział, aby chociaż na dwie sekundy rozwiać napiętą sytuację.
- Poważnie, co cię gryzie - naciskałam.
- Nic. Teraz już kurwa możesz kurwa się zamknąć? - krzyknął na mnie.
Podskoczyłam na krześle, a następnie skoncentrowałam się na śniadaniu.
- Nie masz do szkoły, czy co? - splunął.
- Cholera - zerwałam się i pobiegłam po moje ubrania, które zostały ułożone na stoliku do kawy, w poślizgu wzięłam moje legginsy, bluzkę i buty, nawet nie troszcząc się o to, że Justin patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Pomożesz mi, albo po prostu zostać. Potrzebuję podwózki! - zawołałam.
- Okej - powiedział przeciągając się. O, usłyszałam brzęk! Nagle poczułam ramię Justina, który dotykał mojego ramienia ciągnąc mnie do drzwi.
Kiedy dotarliśmy do samochodu wyciągnęłam swojego iPhone'a i zabrałam się za pisanie wiadomości do Sary, która pewnie siedzi  już "drugi rok" który właśnie się zaczął i zastanawiała się gdzie do cholery jestem.
Nigdy mnie nie brakowało.
Me: 
Hej dziewczyno! możesz powiedzieć panu gównie, że jestem w drodze?

Nazywamy go pan gówno, bo zawsze śmierdzi, a jego rzeczywiste imię to pan Smith.

Sara ♥a86;:
Okeeeej, ale gdzie ty do cholery jesteś? Kompletnie zignorowałaś moje połączenia, od czasu kiedy nie było cię w klubie, byłam zaniepokojona.
Rzeczywiście, miałam dwanaście nieodebranych połączeń od Sary.
Me:
Wiem, wytłumaczę ci to później. Do zobaczenia za chwilę.

- Wiesz masz iPhone'a? - pisnął Justin.
- Tak, o co ci chodzi? -zapytałam
Samochód przejechał przed znakiem stop, wcześniej zauważyłam, że Justin stukał coś do swojego telefonu.
Chwilę później jego telefon zabrzęczał.
- Teraz masz mój numer, a ja mam twój - uśmiechnął się do siebie - Masz czas, aby wyjść ze szkoły?
- O trzeciej, a co? - spytałam.
Zignorował moje pytania, spojrzałam na niego zdezorientowana.
Wyciągnął rękę i otworzył mi drzwi, kiedy patrzyłam przez okno, że dojechaliśmy do mojej szkoły. 
Chwyciłam torebkę i mój telefon, dałam mu zmęczone spojrzenie i wyskoczyłam z samochodu. 
Kiedy dotarłam do przednich drzwi, aby zobaczyć białe ferrari Justina na zakręcie.
Później sama szłam przez korytarz, wyciągnęłam mój telefon, aby zobaczyć nową wiadomość od Justina.

Wpadnę po ciebie później, kochanie. Przy okazji, masz gorący tyłek.
_________________________________________________________________________________
twitter: @itspattiebieber
ask: ask.fm/pattspantagram