19 czerwca 2013

♔ Chapter 4 ♔



Taylor’s POV
Szybko napisałam wiadomość do mojej mamy i mojego taty.

Me:
Hey mamo i tato! Chciałam tylko powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Kiedy w końcu wrócicie do domu? Kocham was i tęsknie.
Pchnęłam drzwi klasy od biologii i ruszyłam w stronę mojego miejsca obok Sary. Pomyślałam, że będzie to laboratoryjna lekcja, ponieważ wszyscy mówili o tym i mieli mikroskopy na stolikach.
- Okay, mów – szepnęła Sara.
Szybko musiałam wymyśleć fałszywą historię. Nie powiem Sarze o Justinie. Była bardzo opiekuńczą przyjaciółką, plus wiedziała wszystko. Być może pomyśli, że to był jakiś porywacz, który zabiera „dziewczyny z alejek”. Och, czekaj.
- Cóż, po tym jak się rozeszłyśmy, poszłam do swojego samochodu.  Kiedy zdałam sobie sprawę, że zgubiłam portfel, więc zostawiłam telefon w samochodzie, a ja wróciłam się by go poszukać. Po około pół godzinnych poszukiwaniach, go nie znalazłam. Wróciłam do samochodu, chciałam do ciebie zadzwonić czy może go nie masz, czy coś, ale mój telefon się rozładował. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, kiedy wróciłam był prysznic, a potem zasnęłam.  Byłam taka zmęczona, że się spóźniłam. 
- Tak… myślę. – odezwała się. Jej głos był spleciony z niepewnością. – Ja po prostu nie widziałam, żebyś go zgubiła. Mogłabym przysiąc, że miałaś go, kiedy wyszłyśmy.
Shit.
- Um, dobrze… to znaczy, daj spokój Sara byłaś pijana.  Gdybym miała swój portfel kiedy wyszłyśmy, to dlaczego nie mam go teraz? – nie okłamałam jej całkowicie. Trevor – ten facet ukradł mi portfel, przed tym za nim spróbował mnie zgwałcić.
- Tak. Myślę, że masz rację – odezwała się. 

Uff. Było blisko. Nienawidzę jej okłamywać, ona zawsze jest szczera ze mną. Ale nie mogłam jej powiedzieć. Przynajmniej nie teraz. I nadal nie wiem co znaczył ten tekst Justina.

4 godziny później…
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Cała moja klasa skierowała się do zatłoczonego korytarza. Chciałam po prostu wrócić do domu i coś zjeść.
Wyminęłam irytujące dzieciaki, które stały i rozmawiały z kolegami, nauczycielami, sekretarkami i zadawały dziecinne pytania, a nawet irytujące pary które stały na korytarzu i wymieniały się śliną (mam to na myśli naprawdę, kto tak robi?), wreszcie dotarłam do wyjścia.
Zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam, że mam nową wiadomość.

Justin:
Spójrz w górę, kochanie.

Och, nie. Podniosłam wzrok z nad telefonu i spotkałam się twarzą w twarz w Justinem. Dlaczego to dziecko nie może mnie zostawić w spokoju?
- Co ty tutaj robisz? – syknęłam.
- Zapomniałaś, że nie masz swojego samochodu? – zapytał.
Och, racja. Nadepnęłam nogą i głośno jęknęłam. Justin roześmiał się i poprowadził mnie do swojego samochodu.
- Whoa! Chory samochód.
- Kto od cholery może  sobie pozwolić na taką jazdę?
- Może mogę go poprowadzić?
Wtrącił się Justin.
 
- Wszyscy wy mali, skurwysyni, odejdźcie, zanim was zabiję - A tak po za tym, czemu ja go nie lubię.
Ukryłam twarz, kiedy wsiadłam do samochodu.  Nie chcę żeby ludzie widzieli mnie z tym wybrykiem. W szczególności Sara.
- Co ty teraz do cholery robisz? – zapytał, śmiejąc się. Moje włosy zakryły twarz, a bluzkę podciągnęłam bliżej oczu.
- Zabierz mnie stąd i wszystko ci wytłumaczę. Gdzie mnie tak w ogóle zabierasz?
- Na randkę. – uśmiechnął się.
- Ale ja cię nie lubię – odpowiedziałam wprost.
- Oh, ale tak będzie.  – wyśpiewał.
- Nie ważne. – Powiedziałam, odwracając się do okna.
Położyłam ramiona na piersi, nadal siedząc na siedzeniu. Kilak sekund później, poczułam jak mój tyłek i plecy się parzą.
- Ow! Co do cholery?! – krzyknęłam. Justin zaczął się ze mnie śmiać, dotarł do deski rozdzielczej i przekręcił pokrętło ogrzewania z piątki z powrotem na 1.
- Mówiłem ci, że masz gorący tyłek – zaśmiał się.
Minutę później zatrzymaliśmy się na Tim Hortons, gdzie jadłam kilka dni wcześniej.
Rozejrzałam się, by znaleźć mojego czarnego Range Rovera, ale nigdzie nie było widać. Gdzie to do cholery było? Wyszłam z samochodu i poszłam go szukać. Nic.
- Czego szukasz? – zapytał Justin.
- Mojego samochodu. Pamiętasz, kiedy porwałeś mnie? Tak, dobrze odeszłam bez mojego samochodu, a teraz go nie ma. – odezwałam się zirytowana.
- Okay, uspokój się znajdziemy go. Chodźmy coś zjeść, umieram z głodu. – powiedział, łapiąc się za brzuch.

Weszliśmy do Tim Horton i zajęliśmy miejsce w tylnym rogu. Tylko dlatego byliśmy razem, nie znaczy, że nadal nie chce być tak postrzegana. Wielu ludzi z mojej szkoły przychodzi tutaj i Sara.
- Chcesz odpocząć? Wystarczy jak coś zamówisz. – powiedział.
Oboje zamówiliśmy  chicken wraps i czekoladowe milkshake.
Nie zdawałam sobie sprawy, z tego jak głodna byłam, do aż czasu aż spojrzałam na pusty talerz, Justin patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma.
- Choleeeeerna dziewczyna – zachichotał. – Zjadłaś w mniej niż trzy minuty!
- Cóż, już wiesz. – zaśmiałam się.
Przestałam się śmiać, kiedy zauważyłam za Justinem Sarę z jej znajomymi z piłki nożnej. – Cholera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz