Taylor’s POV
Szybko
napisałam wiadomość do mojej mamy i mojego taty.
Me:
Hey mamo i
tato! Chciałam tylko powiedzieć, że wszystko jest dobrze.
Kiedy w końcu wrócicie do domu? Kocham was i tęsknie.
Pchnęłam
drzwi klasy od biologii i ruszyłam w stronę mojego miejsca obok Sary.
Pomyślałam, że będzie to laboratoryjna lekcja, ponieważ wszyscy mówili o tym i
mieli mikroskopy na stolikach.
- Okay, mów
– szepnęła Sara.
Szybko
musiałam wymyśleć fałszywą historię. Nie powiem Sarze o Justinie. Była bardzo
opiekuńczą przyjaciółką, plus wiedziała wszystko. Być może pomyśli, że to był
jakiś porywacz, który zabiera „dziewczyny z alejek”. Och, czekaj.
- Cóż, po tym jak się rozeszłyśmy, poszłam do swojego
samochodu. Kiedy zdałam sobie sprawę, że
zgubiłam portfel, więc zostawiłam telefon w samochodzie, a ja wróciłam się by
go poszukać. Po około pół godzinnych poszukiwaniach, go nie znalazłam. Wróciłam
do samochodu, chciałam do ciebie zadzwonić czy może go nie masz, czy coś, ale
mój telefon się rozładował. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, kiedy wróciłam był
prysznic, a potem zasnęłam. Byłam taka
zmęczona, że się spóźniłam.
- Tak…
myślę. – odezwała się. Jej głos był spleciony z niepewnością. – Ja po prostu
nie widziałam, żebyś go zgubiła. Mogłabym przysiąc,
że miałaś go, kiedy wyszłyśmy.
Shit.
- Um,
dobrze… to znaczy, daj spokój Sara byłaś pijana. Gdybym miała swój portfel kiedy wyszłyśmy, to
dlaczego nie mam go teraz? – nie okłamałam jej całkowicie. Trevor – ten facet
ukradł mi portfel, przed tym za nim spróbował mnie zgwałcić.
- Tak.
Myślę, że masz rację – odezwała się.
Uff. Było blisko. Nienawidzę jej
okłamywać, ona zawsze jest szczera ze mną. Ale nie mogłam jej powiedzieć.
Przynajmniej nie teraz. I nadal nie wiem co znaczył ten tekst Justina.
4 godziny później…
Nareszcie
zadzwonił dzwonek. Cała moja klasa skierowała się do zatłoczonego korytarza.
Chciałam po prostu wrócić do domu i coś zjeść.
Wyminęłam
irytujące dzieciaki, które stały i rozmawiały z kolegami, nauczycielami,
sekretarkami i zadawały dziecinne pytania, a nawet irytujące pary które stały
na korytarzu i wymieniały się śliną (mam to na myśli naprawdę, kto tak robi?),
wreszcie dotarłam do wyjścia.
Zatrzymałam
się, kiedy zobaczyłam, że mam nową wiadomość.
Justin:
Spójrz w górę, kochanie.
Och, nie. Podniosłam wzrok z nad telefonu i
spotkałam się twarzą w twarz w Justinem. Dlaczego to dziecko nie może mnie
zostawić w spokoju?
- Co ty
tutaj robisz? – syknęłam.
- Zapomniałaś,
że nie masz swojego samochodu? – zapytał.
Och, racja.
Nadepnęłam nogą i głośno jęknęłam. Justin roześmiał się i poprowadził mnie do
swojego samochodu.
- Whoa!
Chory samochód.
- Kto od
cholery może sobie pozwolić na taką
jazdę?
- Może mogę
go poprowadzić?
Wtrącił się
Justin.
- Wszyscy wy
mali, skurwysyni, odejdźcie, zanim was zabiję - A tak po za tym, czemu ja go
nie lubię.
Ukryłam
twarz, kiedy wsiadłam do samochodu. Nie
chcę żeby ludzie widzieli mnie z tym wybrykiem. W szczególności Sara.
- Co ty
teraz do cholery robisz? – zapytał, śmiejąc się. Moje włosy zakryły twarz, a
bluzkę podciągnęłam bliżej oczu.
- Zabierz
mnie stąd i wszystko ci wytłumaczę. Gdzie mnie tak w ogóle zabierasz?
- Na randkę.
– uśmiechnął się.
- Ale ja cię
nie lubię – odpowiedziałam wprost.
- Oh, ale
tak będzie. – wyśpiewał.
- Nie ważne.
– Powiedziałam, odwracając się do okna.
Położyłam
ramiona na piersi, nadal siedząc na siedzeniu. Kilak sekund później, poczułam
jak mój tyłek i plecy się parzą.
- Ow! Co do
cholery?! – krzyknęłam. Justin zaczął się ze mnie śmiać, dotarł do deski
rozdzielczej i przekręcił pokrętło ogrzewania z piątki z powrotem na 1.
- Mówiłem
ci, że masz gorący tyłek – zaśmiał się.
Minutę
później zatrzymaliśmy się na Tim Hortons, gdzie jadłam kilka dni wcześniej.
Rozejrzałam
się, by znaleźć mojego czarnego Range Rovera, ale nigdzie nie było widać. Gdzie
to do cholery było? Wyszłam z samochodu i poszłam go szukać. Nic.
- Czego
szukasz? – zapytał Justin.
- Mojego
samochodu. Pamiętasz, kiedy porwałeś mnie? Tak, dobrze odeszłam bez mojego
samochodu, a teraz go nie ma. – odezwałam się zirytowana.
- Okay, uspokój
się znajdziemy go. Chodźmy coś zjeść, umieram z głodu. – powiedział, łapiąc się
za brzuch.
Weszliśmy do
Tim Horton i zajęliśmy miejsce w tylnym rogu. Tylko dlatego byliśmy razem, nie
znaczy, że nadal nie chce być tak postrzegana. Wielu ludzi z mojej szkoły
przychodzi tutaj i Sara.
- Chcesz
odpocząć? Wystarczy jak coś zamówisz. – powiedział.
Oboje
zamówiliśmy chicken wraps i czekoladowe
milkshake.
Nie zdawałam
sobie sprawy, z tego jak głodna byłam, do aż czasu aż spojrzałam na pusty
talerz, Justin patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma.
-
Choleeeeerna dziewczyna – zachichotał. – Zjadłaś w mniej niż trzy minuty!
- Cóż, już
wiesz. – zaśmiałam się.
Przestałam
się śmiać, kiedy zauważyłam za Justinem Sarę z jej znajomymi z piłki nożnej. – Cholera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz