7 czerwca 2013

♔ Chapter 2 ♔

Taylor's POV


Samochód osiągnął ponad 115 mil na godzinę.


- Kim jesteś? – zapytałam, prawdopodobnie po raz setny.
- Po prostu, zamknij się już, suko. - Splunął w moim kierunku.
- Właśnie zostałam porwana przez jakiegoś nieznajomego, aka, ciebie. Nawet nie znam twojego imienia. Myślę, że przynajmniej na to zasługuję, nie sądzisz? – odparłam.
- Nazywam się Justin. Justin Bieber. Szczęśliwa teraz… erm… jakie jest twoje imię? – zapytał Justin.
- Niewiarygodne. Porwałeś mnie, nawet nie znając mojego imienia. Jestem Taylor i byłabym wdzięczna gdybyś powiedział mi, gdzie kurwa jedziemy. – byłam zła.
- Właściwie tylko ochroniłem twoją dupę, co mówią o, że możesz ją uratować dzisiaj wieczorem. Później mi podziękujesz, Taylor.- uśmiechnął się.
- Nie ważne. Jesteś pieprzonym zboczeńcem. – splunęłam zdegustowana.
- Zboczeńcem, który jest gorący. Ty sama nie jesteś zła. - Mrugnął.




Ten facet był szaleńczo niepoczytalny. 
Oprócz tego, że chciałam go przytulić i pozwolić mu zabrać mnie gdziekolwiek, chciałam też mu podziękować, bo uratował mnie od gwałtu, ale inna część mnie chciała otworzyć drzwi i wyskoczyć z samochodu na austradę, to znaczy stanąć twarzą w twarz ze śmiercią.
Chodziło mi o to, gdzie Justin był teraz przy mnie, tak? (?)
Jechaliśmy razem przez godzinę.
Większość rozmów obejmowało to, że tylko ja mówiłam.
- Kim jesteś? - spytałam.
- Zamknij się! - w końcu się odezwał.
Jeszcze nie widziałam, aby tak wyglądał, a jednak.
Widziałam trochę jego twarzy za ścianą w alejce, gdzie bliśmy, nasze klatki piersiowe były niemalże blisko siebie, a nawet trochę bliżej w trakcie jazdy, gdy inne samochody świeciły na nas swoimi reflektorami.
Kilka minut później, wjechał na skalisty, żwirowy podjazd i podjechał pod mały stok. 
Słabe światło na ganku oświetliło się przed nami.
- Welcome to Chez Bieber! - mówił francuskim akcentem.
Wiedziałam, że to znaczy "Witajcie w Domu Biebera", moja mama zmuszała mnie do nauki francuskiego już w wieku trzech lat.
- Słodkie. To teraz możesz mi powiedzieć, dlaczego tu jestem? - odpowiedziałam zirytowanym tonem.
- Cóż po pierwsze, aby dobrze się bawić! - "bawić" wyciągnął ten wyraz podczas mrugnięcia, poruszył brwiami, sugestywnie prosto na mnie.
Zdecydowałam się grać dalej, aby zobaczyć jak łatwy był ten facet.
W sumie był.
- Okej - odpowiedziałam beztrosko, wchodząc na ganek - Powiedz mi, co chcesz, zrobię wszystko - szepnęłam mu do ucha, a on pchnął przede mną drzwi.
Słyszałam jak łapał oddech, a ja zaśmiałam się.
- Hej, co w tym śmiesznego? - zapytał niewinnie.
- Ty - parsknęłam - Myślisz, że możesz mnie tak łatwo dostać? - Spróbuj jeszcze raz - zaśpiewałam mu do ucha i przepchnęłam się przez niego, aby dostać się do wewnątrz domu.
Szedł za mną i zapalił światło.
Dom był oszałamiający.
Wyglądał jak jeden z tych ładnych domków, tamtejsze można zobaczyć w filmach, tylko w inny, większy sposób.
Stanęłam w pokoju (co jak przypuszczałam było salonem), miał dywan w kolorowe paski na podłodze z drewna tekowego, szaro-kremowy przekrój i purpurową narzucę, były tam jeszcze ogromny dębowy stolik i białe ściany.
Dom nie przypominał jakby należał do porywacza.
Wtedy odwróciłam się do niego, widząc go w świetle.
Dyszałam kiedy spojrzałam na jego koszuli, pamiętając, kim on był.
- Wiedziałem, że mnie pamiętasz - powiedział z zadowoleniem.
- Co za ta pieprzony kot "tank top?" - spytałam zszokowana.
- Wydawało się wcześniej, że byłem nie nastawiony przeciwko tobie. - odparł.
Moja twarz poczerwieniała, pamiętałam jak jego ciało mną wstrząsnęło.
- To co myślałem - zaśmiał się triumfalnie.
Musiałam przyznać, Justin był cholernie gorący.
Moje kolana słabły patrząc na tego chłopaka.
Miał duże, doskonale wyprofilowane brwi, idealne piwne oczy, usta w kształcie serce, które chciało by się cały czas całować i nieskazitelną szczękę.
A jego włosy? Po raz kolejny, doskonałe.
To słowo po prostu przebiegało przez mój umysł, kiedy wpatrywałam się w niego. Idealny.
Rzuciłam się swojemu oszołomieniu, ślina spadała z moich ust.
- Więc co teraz? Będziesz mnie tu trzymał jak jakiegoś niewolnika, lub jakieś gówno? - powiedziałam sarkastycznie.
- Słuchaj, po prostu dostałaś się w ręcę mojego największego wroga, okej? Nie znam Cię, i nie obchodzi mnie poznawanie ciebie. Mówię to tylko dzisiaj, przynajmniej tutaj. Jesteś w niebezpieczeństwie, widziałaś co on prawie ci zrobił - powiedział, nie łamiąc sobie wzroku na mnie.
- Okej, to może dotyczyć tematów. Ale gdzie ja mam spać? - spytałam.
- Mam kilka pomysłów - powiedział i zrobił krok bliżej mnie.
- Nie, nie, nie, daj spokój, gdzie - powiedziałam poważnym tonem.
- Cóż, nie zamierzałem odebrać tego jako ofertę seksualną - mrugnął - Ale myślę, że możesz spa tutaj na kanapie - wskazał na przekrój po środku pokoju.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się - Jestem załamana, która godzina? - spytałam.
- Uhh, - spojrzał na diamentowy zegarek na nadgarstku, jak bogaty był ten facet, co? - 3:27 nad ranem - powiedział.
- Fuck, tak późno?... Lub na początku - zachichotałam zmęczonym głosem.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne. Wystarczy, że pójdziesz do łóżka - podał mi rzeczy, do narzucenia na kanapę i kilka poduszek, które upadły na podłogę. 
Podniosłam je i położyłam na aranżację, na której miałam spać, kiedy uświadomiłam sobie, jak obrzydliwie się czułam, nie mając żadnej części ubrania.
- Um, Justin? - przypomniałam sobie jak się nazywa, kiedy szedł po schodach.
- Tak, Taylor? - zatrzymał się i odwrócił, aby spojrzeć na mnie przez ramię.
Wskazałam na swoje ubrania.
- Nie mogę w tym spać... Czy masz może jakieś dodatkowe ubrania i czy mogłabym wziąć prysznic? - spytałam nieśmiało.
- Jeden warunek - powiedział powoli.
- Jaki? - spytałam.
- Mogę z tobą - odpowiedział po prostu, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Przejrzałam ten uśmiech na twojej twarzy, bez przyczyny. Czy możesz dać mi jakieś ubrania i pokazać gdzie jest prysznic? - poprosiłam go.
- Dobrze - mruknął, wchodził po schodach, co za sygnalizowało mnie do obserwacji.
- Proszę bardzo - powiedział, wręczając mi ubrania - Prysznic jest tutaj - podszedł do szuflady, wyjął jakiś szampon, odżywkę, mydło.
- Dziękuję - wymamrotałam i uśmiechnęłam się do ziemi.
Ciągle stał tak patrząc na mnie, po chwili odezwał się trochę śmielej - Możesz już iść! - roześmiał się.
Spojrzenie porażki przeszło przez moją twarz, westchnęłam i odwróciłam się od pokoju, zamykając za sobą drzwi.


Odwróciłam się do prysznica i weszłam do niego, uczucie ciepłej wody, czystości mojej spoconej skóry.
Kochałam prysznic, w 98% czasu  po prostu tam stałam, kontepentując głębokie myśli o życiu.
Pozostałe 2% faktycznie wykorzystywałam na myciu się. 
Zaczęłam nucić sobie, a potem śpiewać piosenkę Kiss Me, Ed'a Sheeran'a.
Kiedy wszystko zrobiłam i wyczyściłam makijaż, rozpięłam swoje włosy w dół w ten sposób fala naturalności moich włosów opadła mi na ramiona.
Wsunęłam się w bokserki, spodnie dresowe i koszulę którą dał mi Justin.
Koszula pachniała, chwyciłam ją w rękach i wdychałam zapach Justina.
Nie pachniało tak źle, to znaczy, że on chciał traktować mnie dobrze.

Po tym jak skończyłam się ubierać, otworzyłam drzwi, a Justin upadł na tył i na podłogę.
- Co ty robisz z uchem przyciśniętym do drzwi? - powiedziałam jakby w szaleństwie, chociaż nie mogłam mu pomóc, ale wydobył się ze mnie chichot.
Pochyliłam się na kolana, aby zobaczyć czy wszystko z nim w porządku
- Masz piękny głos - wymamrotał.
Moja twarz poczerwieniała, kiedy zdałam sobie sprawę, że on podsłuchiwał jak śpiewałam pod prysznicem.
- Dzięki - powiedziałam nieśmiało - Chodź, przyniosę ci lód, a ty idź do łózka- wyciągnęłam go z podłogi i ruszyłam po schodach.
Udałam się do kuchni, otworzyłam zamrażarkę i przycisnęłam mu go do głowy, w miejsce w które uderzyłam go.
- Jesteś do bani. Wystarczy, jakbyś poszła do łóżka. Plus, ta rana jest w zasadzie jak uderzenie które dostaję dziecko, w porównaniu do tego, co wcześniej doświadczyłem. - śmiał się wyciągając "groszek" z czoła i odprowadził mnie na kanapie.
- Dobrze, dobranoc Justin - powiedziałam.
- Night, Taylor - zgasił światło i ruszył po schodach. 
Sekundę później mogła głowa uderzyła o poduszkę i byłam zewnątrz snu. 
_________________________________________________________________
@itspattiebieber - twitter
ask.fm/pattspantagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz