31 lipca 2013

♔ Chapter 12 ♔

2 komentarze:

TAYLOR'S POV:


Łzy spływały już po moich policzkach, po okołu dwunastu sekundach, będąc w autobusie. Kurwa, to było jak, oczy zalane strumieniami. Nie płacz za nim. Powtarzałam sobie, ale wiedziałam, że to nie zatrzyma ciągłego przypływu.

Po tym, co wydawało się trwać godzinami, autobus w końcu zatrzymał się na mojej ulicy, tylko dwa domu dalej od mojego. Stanęłam przed drzwiami, starałam się przekręcić klucz, drżącymi rękoma. Zrobiłam to. Mając na uwadze to, że Justin już mnie nie chronił przed Trevorem, obeszłam swój dom w około, zamykając i blokując wszystkie okna, drzwi i rolety. Chwyciłam tub z Benem & Jerrym, przechodząc z kuchni do mojego pokoju. Przebrałam się w moje ulubione dresy i bluzę z kapturem, upewniając się, że narzuciłam na bluzę Justina, która leżała gdzieś w kącie. Sięgnęłam po pilot na moim łóżku, kładąc się na koce i przygotowując się na spędzenie tak reszty popołudnia i nocy
Filmy The Kardashians, 90210, Gossip Girl, ABC Family, nawet Disney Channel i Nickelodean
Oglądałam kilka odcinków i filmy na telewizorze, ale jeden z nich nie złamał we mnie uśmiechu, nawet w najmniejszym stopniu. Dlaczego zostawiłam Justina Biebera? Co sprawiło, że był dla mnie tak bardzo wyjątkowy? Mówił o mnie źle, myślał, że może użyć mnie jako seks zabaweczkę, stracić samochód, aby później odwieźć mnie do szkoły, wprowadził mnie w niebezpieczeństwo, i oh, tak, porwał mnie.
Jednak w tym samym czasie mógł otworzyć mnie kiedy chciał i kiedy to zrobił, odpowiedział na prawie wszystkie moje pytania. Był brutalnie szczery, zarówno w sposób dobry jak i zły. On czuł się tak, jakby niczego mu nie brakowało. Ale co najważniejsze, albo co najdziwniejsze, czułam się bezpiecznie. Nawet jeśli Trevor był gdzie tutaj, być może obserwował i śledził mnie, a Justin spowodował, że czułam się bezpiecznie. Podobnie jak ja nie mógł patrzeć na mnie i dotykać mnie, kiedy byliśmy razem.
Mój iPhone zadzwonił po raz kolejny i zauważyłam, że Justin napisał do mnie kolejną wiadomość. Dzwonił i pisał do mnie kilka razy, ale chciałam po prostu ignorować to co do mnie piszę, również z poczty głosowej.

Justin:
Odbierzesz ten telefon, kiedy do ciebie dzwonię? Czy nie jesteśmy w jednym punkcie?

Rzuciłam telefon na łóżku, przewracając oczami. Dlaczego ze wszystkich rzeczy, powinnam płakać właśnie za nim? To jego wina, i nigdy nie pozwolę sobie płakać na przegraniem jak Justin.
Poszłam do łazienki i zamoczyłam się ciepłą wodą, aby zamaskować katar. Tak, nie mogłam wyjść, bo było zbyt późno i mialam jeszcze do zrobienia pracy domowej, ale nie zamierzam być "zawieszona" nad nim. Zamiast tego on może płakać za mną.

Justin's POV


Byłem pijany. I nigdy nie pozwoliłbym dziewczynie,  w końcu zrobiłem to, pieprzyć to. Opadłem na mojej kanapie i wyciągnąłem telefon, aby zadzwonić do Taylor jeszcze raz, kiedy zauważyłem, że mam nową wiadomość od Katie.

Hey Jay, jestem w okolicy... Zadzwoń do mnie!

Zaczęły mnie piec oczy, rzuciłem moim telefonem, nie chciałem rozmawiać z tym demonem, który rozpoczął to wszystko. Usiadłem na kanapie, a moja złość zaczęła kipieć we mnie w najlepsze, jak zawsze. Moja krew gotowała się i wszystko o czym myślałem bolało mnie, wszystko wina Katie.  W ten sam sposób bolało to Taylor. Nie zamierzałem pozwolić jej uciec od tego wszystko, nie tak łatwo. Chciałem, zrobić wszystko, aby suka przestała żyć. Przez to, że siedziała obok mnie w moich ramionach, z jednej strony mówiła  mi, że nie robiliśmy niczego złego, ale z drugiej strony prosiła mnie. Wiedziałem. Moje palce latały po ekranie dotykowym, odpowiadając Katie, aby wpadła.
Kilka minut później usłyszałem, że ktoś chodził po żwirze na moim domku, co wskazywało, że Katie już tutaj była. Przez szklany sufit i okna, widziałem jej włosy i makijaż - stylizowany, jak zwykle. Miała na sobie i miała na sobie długą serkową bluzkę, stanik print gepard, które odpowiadały jej obcasach. Wszystko było widoczne przez cienką tkaninę. Na nogach miała czarne leginsy, które wpijały jej się w tyłek. Jak ta dziewczyna nie zamarzła na śmierć? Dziwka.
Chwyciłem jej stringi, które leżały na podłodze, zacisnąłem je w pięści, widać jak gotowa ta suka była, mam nadzieję, że uduszę ją dzisiaj na śmierć. Idąc do drzwi uderzyałem o gumę tak głośno jak zwykle, wstałem z kanapy i podszedłem do niej, wbijając je jej w twarz, tak samo jak zrobiła to Taylor ze mną.
- Jedne z moich?- spytała, zabierając go delikatnie. Nie odpowiedziałem, tylko stałem tam, mój gniew rósł jeszcze bardziej, a moja pięść powoli się zaciskała.
- Tak- odpowiedziałem tępo, zacisnęła swoje paznokcie na mojej klatce piersiowej, po czym opadłem na kanapę- Dlaczego uważasz że to koniec? - usiadła na mnie okrakiem i trzymała dłonie na kanapie- Chciałeś uprawiać seks, jak sądzę- zapytała po prostu, coraz bliżej mojej twarzy.
Później zrozumiałem, że to rzeczywiście jest to, czego teraz potrzebowałem. Coś do czego mnie rozpraszało. Coś przez co zapomnę o Taylor. Tak, to jest właśnie to, przez co zaczęliśmy ten cały problem, ale to tak jakby mój umysł był całkowicie wyłączony.
W zasadzie tylko siedziałem, kiedy Katie pchnęła mnie w dół zachłannie na kanapie. Moje usta poruszaly się, ale to ona mnie gwałciła, a ja nie kłóciłem się z nią. Siedziałem tam, pozwalając jej na wszystko, a moje ciało zbyt tego pragnęło.
Jej ręcę przemieszczały siępo mojej koszuli w dół, a moje bokserki Ralph Lauren, czułem się taki wypoczęty. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobię, ale nie mogę się powtrzmać. Za każdym razem kiedy miałem zły humor. To był mój sposób na odreagowanie.
- Pokój,-odetchnęła.
Owinąłem ją wokół mojej talii i zaniosłem do moje pokoju, kopiąc w otwarte drzwi nogą i rzuciłem nas na łóżko. Zdjąłem jej stanik i stringi, popychając na łóżko i całując. Odsunęła się i przejechała językiem po ustach, zamykając naszymi biodrami uchyłki. Była wtedy, kiedy potrzebowałem seksu. I to było denerwujące.
Założyłem prezerwatywy, a moje serce mówiło mi najgłupszą rzecz, o jakiej kiedykolwiek bym pomyślał. Zranię Taylor. Zastanawiałem się co teraz robiła.

Taylor's POV:

Po godzinie próby ZAPOMNIENIA, zmieniłam zdanie, nie było opcji.
- Nie martw się skarbie, kocham cię- ryczałam razem z moim TV kiedy oglądałam 90210.
- Kłamca! - krzyknęłam rzucają poduszką w ekran.
Yeah, definitywnie lubię Justina.

29 lipca 2013

♔ Chapter 11 ♔

3 komentarze:


TAYLOR'S POV

Jak co dzień, o szóstej trzydzieści rano, rozległ się dźwięk mojego budzika w uszach. Jęknęłam, chowając głowę pod poduszkę, blokując dźwięk.

- Mogłabyś przynajmniej wyłączyć tą rzecz, jeśli nie zamierzasz wstać. - usłyszałam czyjś jęk. 

Otworzyłam swoje oczy z niepokojem, nie wiedząc, kto to był.Następnie przypomniało mi się, Justin był tutaj, został na noc. Zobaczyłam go leżącego obok mnie, bez koszulki z potarganymi włosami.
Usiadłam na łóżku, sięgnęłam i nacisnęłam przycisk OFF na budziku. Następnie wstałam i wybrałam strój z mojej szafy. Sięgnęłam po czerwony v-neck, moją ulubioną czarną skórzaną kurtkę i czarne, obcisłe dżinsy. Wszystko trzymałam na ramieniu, złapałam jeszcze świeżą bieliznę i biustonosz i udałam się do łazienki. Tuż przed zamknięciem drzwi, spojrzałam na Justina, nadal leżał na moim łóżku.

- Jeśli nie wstaniesz teraz, to przysięgam na Boga, że wyleje na ciebie lodowatą wodę – powiedziałam surowo, w czasie kiedy zamykałam drzwi. Usłyszałam skrzypnięcie sprężyn w materacu,  oznajmiając, że nagle wstał.

- Pośpieszysz się tam, prawda? – wykrzyknął przez drzwi. Przewróciłam na niego oczami, mimo że tego nie widział. Tylko dlatego, że jestem dziewczyną, to nie znaczy, że biorę dwie godziny na prysznic. Boże.

Ponieważ potrzebowałam umyć tylko ciało, związałam włosy w kok i włączyłam gorącą wodę. Obmyłam się z mydła i loffa, wyszłam  i się osuszyłam. Założyłam moją bieliznę i biustonosz, a następnie dżinsy i top.
-
 Czy to jest wystarczająco szybko,  dupku? – zapytałam  pewnością siebie, kiedy otworzyłam drzwi. Justin spojrzał na mnie, podniósł plecak leżący w kącie pokoju, wyciągając stertę ubrań.

- Wiesz, lubię cię bardziej, kiedy nie używasz swoich ust do mówienia, ale raczej do całowania. – Mrugnął i przeszedł obok mnie.

Uderzyłam go w ramie, za nim zamknął drzwi do łazienki. Rzecz z Justinem jest tak, cholernie atrakcyjna, i tak, całowaliśmy się, ale to nie zmienia faktu, że on chujem. Nie wiem gdzie staliśmy obecnie. W rzeczywistości,  go nienawidzę. Nie ma absolutnie dla mnie szacunku, a to co powiedział, jest tego najlepszym przykładem. Chciałam się tylko dowiedzieć, gdzie jest mój samochód, żeby Justin mógł przestać mnie podwozić.
Siedziałam przy biurku, aby dostosować mój makijaż, kiedy nagle przypomniało mi się co Justin powiedział o Trevorze. Nie mogłam teraz uciec od Justina, on nawet powiedział, że nie spuści mnie z oczu. Po prostu super, pomyślałam sarkastycznie. Kiedy skończyłam nakładać pokład i maskare, aka mój jedyny makijaż, Justin wyszedł z łazienki. Spojrzałam w górę i w dół, sprawdzając jego strój. Byliśmy dobrani kolorystycznie, każde z nas miało na sobie czerwone i czarne ubranie. Głośny śmiech opuścił moje usta, powodując, że Justin patrzył na mnie dziwne.

-  Co w tym śmiesznego? – zapytał.


- Nasze stroje – Powiedziałam wstając i zakładając czarne buty i kurtkę. – Jesteśmy w zasadzie dopasowani.

- Cóż, jedno z nas będzie musiało to zmienić – zaśmiał się.

- Za późno, czas iść. – Chwyciłam swój plecak, otworzyłam drzwi i skierowałam się na dół, złapałam barek  LUNA, który następnie zostawiłam. (nie wiem dokładnie o co chodziło w tej części zdania).

- Ugh, nie możemy się tego pozbyć? – Jęknął, wciąż mnie obserwując.

- Nope! – powiedziałam. Kiedy dotarliśmy do kuchni, otworzyłam kredens i chwyciłam paczkę S'mores*. – Chcesz coś? – odezwałam się odwracając, Justin jadł jabłko.

- Jest dobrze – powiedział, przeżuwając z otwartymi ustami i wskazując na jabłko.

- Co ty do cholery masz z tymi jabłkami? – zapytałam.

- Są pożywne i pyszne! – ryknął. – Justin nie był osiemnastolatkiem, miał pięć lat.
Chwycił klucze do swojego samochodu, idąc wprost za mną do drzwi wyjściowych, zamykając je za sobą. Byliśmy w samochodzie, przypięłam się pasami bezpieczeństwa, kiedy ruszyliśmy do szkoły.

- Hej – powiedziałam, przypominając sobie jego ostatnią ranę. – Jak twoje udo?

- Oh, ta mała rzecz? Jest dobrze  - odpowiedział nonszalancko.
Skinęłam głową, a następnie popatrzyłam przed siebie. Zbliżaliśmy się do szkoły. Z Justinem, jeżdżącym jak wariat, ta droga wydawała się o wiele szybsza. Dzięki Ci Boże, choć już nie chcę tkwić z nim w tym samochodzie ani chwili dłużej. Postanowiłam rankiem, że teraz będę go ignorować.  Byłam zmęczona jego chamskim i aroganckim zachowaniem wobec mnie i nie zapomniałam naszego pierwszego spotkania, wszystko co chciał to wykorzystać moje ciało,  zresztą nie zdziwiłabym się gdyby chciał nadal.

Zaparkował samochód na jednym z miejsc parkingowych, wysiadłam szybko, starając się go ignorować. Pierwszy dzwonek zabrzmiał, kiedy weszłam do holu, zauważyłam Sarę stojącą przy jej szafce, chwytającą kilka książek. Nie podeszłam do niej i nie powiedziałam „cześć” tylko dlatego, że Justin był tuż za mną, a on był definitywnie pieprzył rzeczy.  Nie musiałam się martwić o Sarę ponieważ dzisiaj był jeden trzy piąty dzień i miałam z nią tylko drugi przedział.

Pierwszy i trzeci przedział minął szybko, a teraz czas na obiad. Podeszłam do mojej szafki i schowałam książki i wzięłam pieniądze na obiad, gdy silne ramiona owinęły się wokół mojej talii. Jęknęłam, odwracając się, by zobaczyć Justina.

- Zrób mi przysługę i spieprzaj, dobrze? – Warknęłam, trzaskając moją szafką, przecisnęłam się obok niego i ruszyłam w stronę stołówki. Poszedł za mną, chwytając mnie przez ramię.

- Dlaczego uciekasz ode mnie? - Warknął przez zaciśnięte zęby.

- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – odpowiedziałam po prostu.

Wyciągnął mnie na korytarz, który był całkowicie pusty.


- Teraz, dlaczego tak? – Zapytał, jego twarz powoli ale coraz bliżej zbliżała się do mojej, kiedy pochylił się i przycisnął się do ściany.

- T-t-y-y – Próbowałam mówić, ale żadne słowo mi nie wychodziło. Za każdym razem kiedy zmuszał mnie do patrzenia w oczy, jakkolwiek tandetne to się wydaje, byłam jak pod wpływem zaklęcia.

- Właśnie. – powiedział, pochylając się jeszcze bardziej, tym samym nasze ciała były bardziej ściśnięte.  Cholera, byłam w pułapce. Ujął moją twarz i przycisnął swoje usta w kształcie serca do moich. Starałam się nie oddawać pocałunków, przysięgłam sobie dziś rano, że będę ignorowała 
 Justina, ale to było nie możliwe. W końcu podniosłam ręce, które trzymałam po obu stronach i owinęłam je wokół jego szyi, przysuwając się bliżej, o ile to było jeszcze możliwe. Jego język prosił o pozwolenie, kiedy podniósł mnie, trzymając za tyłek, moje nogi były owinięte wokół jego talii. 

Nasze języki walczyły o dominację, którą ostatecznie wygrał. Jęknęłam i poczułam jak uśmiechnął się ponownie przez usta.  Ostatecznie odsunęliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, ciężko oddychając. Spojrzałam w lewo, potem w prawo, upewniając się, że nikt nie widział tego, co tutaj się działo. Na szczęście korytarz był pusty.

- Ja… ja… powinnam iść coś teraz zjeść. – Mruknęłam, uwalniając się z jego uścisku.

- Cokolwiek chcesz, kochanie. Spotkajmy się w moim samochodzie po szkole. - Mrugnął, kiedy klepnął mój tyłek. Odetchnęłam ciężko, odwróciłam się i uderzyłam go w ramię, zanim w końcu odeszłam w stronę stołówki.  Nie mogłam nic zrobić, uśmiechnęłam się do siebie, ale również poczułam się jak największa idiotka w historii.

W końcu zadzwonił dzwonek, wyskoczyłam ze swojego miejsca, śpiesząc się do szafki, a następnie do samochodu Justina.  Po przemyśleniu, zdałam sobie sprawę, że jego nie da się ot tak zignorować. Był jak komar, który nie wydostanie się z mojego ucha. Kiedy dotarłam do jego samochodu, on już tam siedział. Pochylił się, by odblokować drzwi od strony pasażera, więc mogłam się dostać do środka.
 Żadne z nas nic nie powiedziało, kiedy jechał drogą w dół, naprzeciw mojego domu.

- Gdzie jedziemy? – zapytałam, nareszcie się odzywając.

- Oh, do mojego domu. - Wzruszył ramionami. Świetnie, teraz musieliśmy wrócić do jego domu. A ja wciąż nie miałam samochodu. Westchnęłam, krzyżując swoje ramiona na piersi. Tak, pewnie zachowywałam się jak dwulatka, której rodzice nie chcieli kupić słodyczy ze sklepu, ale nie obchodziło mnie to. Po prostu chciałam wrócić do domu, zrobić pracę domową i zasnąć.
Kiedy dotarliśmy do domu Justina, wysiadłam z samochodu, trzaskając drzwiami.

- Hej, uważaj! Ten samochód kosztował mnie więcej niż wszystkie meble w domu. - Powiedział ostro.

- Wybacz. – wymamrotałam.  Uśmiechnął się do siebie, usatysfakcjonowany tym, że go przeprosiłam.
Opadłam na kanapę, a Justin obserwował mnie, siedząc prawie na mnie.

- Czy możesz przestać być taką suką dla mnie? Masz jakiś syndrom przed miesiączkowy czy coś, bo masz naprawdę dziwne wahania nastrojów, dzisiaj. - Powiedział, po czym szybko dodał. – Bez obrazy.


- Tak, dobrze, przyjęłam. – pękłam. – Przepraszam. – powiedziałam ponownie. – Planowałam ignorować cię, kiedy byłeś nieuprzejmy dziś rano.

- Planowałaś ignorować mnie? - Roześmiał się na to, a potem dodał. – Wow, to boli Taylor, w samym sercu. - Wskazał na jego sercu, mówiąc to.

Zaśmiałam się cicho, po czym spojrzałam na swoje ręce, bawiłam się nimi w niezręcznej ciszy, która wisiała w powietrzu. Czułam jego wzrok, więc spojrzałam w górę.  Jego oczy, raz jeszcze, zaczarowały mnie, oboje pochyliliśmy się, aby zatracić się w słodkim pocałunku. Usiadłam na jego kolanach okrakiem, ale on pociągnął mnie w dół, tak leżałam nad nim. Leżeliśmy na tej kanapie, na której ja spałam zaledwie kilka dni temu, moja ręka podróżowała po jego idealnie ułożonych do perfekcji włosach, zaczęłam to niszczyć. Wierzgnęłam ramionami, by złapał oddech i wydał jęk. 

Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, że moje pocałunki doprowadzały go do szaleństwa. Nawet bardziej, że chciał się ze mną kochać w noc którą mnie poznał.
Ręka  Justina podniosła poduszkę, która chwile później leciała przez pokój.  Oderwaliśmy się od siebie na chwile, patrząc na siebie intensywnie. Mój wzrok powędrował do miejsca, gdzie właśnie podnosił poduszkę.
Moje usta się rozchyliły, ciężko oddychałam, patrząc na czerwone koronkowe stringi leżące na kanapie. Odsunęłam się tak szybko jak to możliwe. Justin też wstał, z niejasnym wyrazem twarzy.  Wepchnęłam w porę, stringi zwisające przed jego szeroko otwartymi oczami.

- Co to, kurwa, Justin? – krzyknęłam. Rzuciłam bielizną w niego, a potem uderzyłam go w prawy policzek tak mocno, jak tylko mogłam.

- Taylor, czekaj. - Powiedział, chwytając moje przedramię.

- Nie dotykaj mnie – Powiedziałam, wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam do drzwi. Nie obchodziło mnie to, że nie mam samochodu albo, że Trevor tam był i obserwował mnie. Otworzyłam drzwi i uciekłam z jego domu, ignorując go krzyczącego moje imię. Pobiegłam w stronę autostrady, widząc przystanek autobusowy kilka kilometrów ode mnie.  Chciałam by zabrał mnie do domu.  Mojego domu, w którym chciałabym przepłakać całą noc, bo może, być może czuję coś do Justina Biebera.

~*~
* są to ciasteczka :)


26 lipca 2013

♔ Chapter 10 ♔

2 komentarze:

Taylor's POV



Obudziłam się o trzeciej. Ktoś walił i krzyczał z zewnątrz drzwi, spadłam z łóżka i chwyciłam kij baseballowy, który był na mojej drodze. Umieściłam bat w mojej prawej ręce i ukryłam się za drzwiami, użyłam lewej dłoni, aby powoli je otworzyć. Po za nimi był Justin, wygląd czystej ulgi zalał mu twarz.
- Taylor!- krzyknął i podbiegł mnie przytulić- Dzięki Bogu, że wszystko z tobą w porządku, zakmnij drzwi i szybko je zablokuj- zrobiłam, tak jak mi  powiedział, a następnie odwróciłam się, aby na niego spojrzeć, zdezorientowana jak skurwysyn. Wtedy zauważyłam, że krwawił.
Jego niegdyś szare spodnie, nosiły teraz kolor szkarłatnej czerwieni na lewym udzie. Widziałam to, blizna będzie ogromna. I kolor jego skóry, krew sączącą się.
- Justin, do kurwy, co się stało?- udało mi się cokolwiek z siebie wydusić.
- Masz apteczkę?- zapytał po prostu, jakby jego noga miała nie wykrwawić go na śmierć lub cokolwiek innego. 
Patrzyłam na niego w stu procentach oniemiała. 
Spojrzałam z powrotem tym samym wyrazem twarzy- Odpowiesz mi, czy będziesz po prostu tak stała i pozwolisz mi się wykrwawić?-
Rzuciłam się się do spiżarni, po za łazienką na parterze, gdzie trzymano naszą apteczkę. 
Następnie objęłam go i zaprowadziłam na kanapę w salonie.
Wyciągnęłam gazę i przyłożyłam ją, kiedy kojący spray zaczął go piec, to Neossporinthat, powinien pomóc i zwalczyć cięcie i jakieś infekcje, w niektórych bandażach. Wzięłam wilgotny ręcznik i otarłam cięcie, oczyściłam je, przed zastosowaniem leku i owinęłam je.
- Trochę zapiecze- ostrzegłam i wstrząsnęłam nim.
Wzruszyłam ramionami, ale po tym jak rozpyliłam cięcie, on skrzywił się z bólu.
Kiedy zrobiłam, wzięłam Neosporin i na palcu wskazującym delikatnie wcierałam go do rany, a następnie owinęłam gazę i nałożyłam bandaż.
- Zawsze trochę krwawi, ale to ni-- zaczęłam, ale przerwał mi.
- Tak, tak, wiem. To nic nowego, kochanie - mrugnął, kiedy wstał i poszedł na górę - Idziesz? Muszę Ci coś powiedzieć.
Znowu miałam mieszane czucie w żołądku. Nienawidziłam, kiedy ludzie mówili coś takiego: Musimy pogadać... Automatycznie myślę o najgorszym
Niechętnie wstałam i powlokłam swoje ciało na górę. Justin siedział na łóżku z głową leżącą nieruchomo w ręku. 
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał na dwunastą.
Byłam zmęczona, zasypiałam nawet wtedy kiedy się budziłam, mam jutro szkołę, albo jeszcze dzisiaj, po prostu chciałam spać.
Poklepał miejsce obok niego, więc usiadłam.
- Więc Taylor... - zaczął - Na prawdę nie wiem jak mam ci to powiedzieć w dobry sposób, więc zrobię to po prostu wprost i ci to powiem - moje serce waliło z piersi na ten punkt, nie wiedziałam, co miał mi do powiedzenia. Czy on jest gejem?
- Nie jestem z gangu Trevora- Nie był gejem.- On niby cchę cię zabić- prawie zakrztusił się własnymi słowami. To była ostatnia rzecz, jaką spodziewałam się, że mi powie.
- Co?! - krzyknęłam, nagle wstając.
- Pozwól mi skończyć, proszę- błagał, sięgając do mojej strony. 
Usiadłam w panice. 
On po prostu powiedział mi, że ktoś chcę mnie zabić.
To dużo gorsze niż to, że mógłby być gejem.
Po uspokojeniu się ścisnęłam jego rękę, dałam mu znak, że wszystko w porządku i może kontynuować dalej.
- Byłem w więzieniu w ciągu ostatnich dwóch lat. Wyszedłem w zeszłym miesiącu. Moja mama, mój tata, mój brat i moja siostra praktycznie zapomnieli o mnie, dlatego tutaj zamieszkałem. Byłem w więzieniu, ponieważ zabiłem jego najlepszego przyjaciela, członka gangu, Steve'a. I jeszcze te pięćset dolarów, których mu nie oddałem, on udał się do mojego domu rodzinnego, zbliżył się do moich rodziców, do szkoły mojej młodszej siostry Jazzy i przystawił broń do głowy Jaxona. Gdybym nie pojawił się tam w tamtym czasie, mój brat byłby martwy. Jaxon. Walczyłem z nim, musiałem trzymać pistolet i zabić go. To była samoobrona, byłem tam tylko dwa lata. Za to. Ale wyszedłem z niego i znalazłem notkę przed moim domem, od Trevora. - wyciągnął swoje iPhone i wszedł w aplikację "zdjęcia" - Pieprz się Jay. Zabiłeś Steve'a, więc ja zabiję ciebie, albo kogoś kto w tym okresie będzie bardzo blisko Ciebie- tekst był bardzo widoczny- Widziałem cię w Tim Horton z tą wcześniejszą suką. Zapamiętałeś moją uwagę? Lepiej pocałuj ją na pożegnanie, kochasiu- nagle wszystko nabrało sensu.
Dlaczego Justin zachowywał się tak dziwnie, dlaczego się wykradał.
- Więc co do diabła się teraz dzieję, Jay? - wyśmiałam słowo Jay, co zauważyłam, kiedy Trevor użył w tekście- Co mam zrobić? Co ten psychol może mi zrobić?
- Przez to co się teraz dzieję, nigdzie nie idziesz - stwierdził, pochodząc do sprawy rzeczowo.
- Co masz namyśli, że nigdzie nie idę?
- Dokładnie to. Nie zostawisz mnie, tak szybbko. Mike musi się tutaj dostać, dzwonię do reszty chłopaków- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Zaraz, zaraz, zaraz. Mike? Reszta chłopaków? - dzisiaj dowiedziałam się dużo o Justinie.
Może trochę za dużo.
I nie mogłam poradzić sobie z tym wszystkim.
Jego oczy rozszerzyły się, kiedy uświadomił sobie, że ta informacja przypadkowo wyrwała się z jego ust.
- Mike jest moim przyjacielem, który mieszka zarówno tutaj jak i w Kalifornii. On i dwóch innych facetów. Ryan i Chaz, aka reszta chłopaków, są spoza mojego gangu. Spędzają pół roku w Ameryce, a drugą połowę w Kanadzie.
- Wróć, kurwa, gang? - pisnęłam.
- Czy zastanawiałaś się kiedyś, czemu jestem tak załadowany? To nie jest takie łatwe, jak wygląda. Ale, to jest mój jedyny sposób na przetrwanie, w przeciwnym razie będę spać na ulicach. - powiedział ze smutkiem. 
Mogłabym powiedzieć, że myśli, że wolałby mieć ferarii, mieszkać w wielkim, ładnym domu, niż być głodny, bezdomny i złamany. Miał rację.
Zawsze zastanawiałam się, skąd te pieniądze pochodzę.
- Tak. - powiedział wstając i klaszcząc w dłonie - Wróćmy na dół, jestem spragniona. Jak to do cholery działa? Skoro nic się nie dzieję. - zrobiło mi się gorąco w oczy, wstałam i ruszylam za nim, na dole, gdzie dostał szklankę wody.
Następnie z powrotem udaliśmy się do mojego pokoju.
Żadne z nas przez jakiś czas nic nie powiedziało, dopóki się nie odezwałam.
- Czy będę bezpieczna, Justin? - zapytałam, patrząc w dół na moje ręce, mój głos był ledwo słyszał. Wziął moje ręce w swoje i trzymał je mocno, złączonymi ze swoimi.
- Spójrz na mnie, - powiedział i podniósł mój podbródek- Tak długo, jak jestem z tobą, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, okej?
Skinęłam tępo głową i ziewnęłam.
Byłam poza zasięgiem wszystkiego, byłam wyczerpana, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Wstałam, aby wyłączyć światło w mojej sypialni, a następnie wróciłam na łóżko z Justinem.
Nie pierwszy raz dzisiaj, zasnęliśmy w prawie więcej niż jedną godzinę.