30 sierpnia 2013

♔ Chapter 17 ♔

3 komentarze:

Justin's POV

Kiedy obudziłem się rano, leżałem w łóżku Taylor. Światło z zewnątrz promieniowało przez rolety, ale widziałem mgłę za oknem. Kolejny ponury Kanadyjski dzień.
Pamiętam ostatnią noc, pocałunek, przytulanie i ja wyznający, że ją lubię. Chodzi oto, nie wiem jak Taylor... Myślę, że ją kocham.
Była ciężką osobą, aby uregulować swoje uczucia. Jedna minuta, a ona pocałowała mnie a potem znowu i padłem dla niej po uszy.
Nigdy nie żywiłem uczuć do kogoś. Zazwyczaj nadużywał dziewczyn i wyrzucałem je na ulicę, jak Katie. Ona zaczęła mnie lubić, a ja po prostu wykorzystywałem ją, tak, Katie.
Dlaczego w ogóle o tym myślę? Powinienem być skupiony na mnie i Taylor od teraz. Tylko my. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że jest w głębokim śnie. Wyglądała tak pięknie, to było prawie tak, jakby miała uśmiech na twarzy, podczas kiedy ona spała.
Uśmiechnąłem się do siebie i stanąłem rozciągając się  i poszedłem do łazienki. Zamoczyłem twarz w zimnej wodzie, a następnie ponownie udałem się do pokoju i chwyciłem mój telefon ze skurzanej kurtki.

Mike: 
Jesteśmy z powrotem. Mamy nową chłodziarkę w domu.

Trevor:
Widziałem jak przytulałeś się z kochanką w tym tygodniu. To wstyd, na prawdę. Dałem Ci tyle ostrzeżeń, a ty nadal nie wybrałeś dobrego wyboru. Ona będzie martwa pod koniec tygodnia.

Telefon wypadł z moim rąk, ale na szczęście wylądował na łóżku. Stałem tam otwierając i zamykając usta jak ryba, zanim podniosłem go i napisałem tekst do Mike'a, Chaz'a i Ryan'a.

Musimy się spotkać. Teraz. Bądź tam za piętnaście.

Chwyciłem swoje rzeczy i po cicho wykradłem się przez okno, zamykając je dokładnie wtedy kiedy byłem na zewnątrz. Trzasnąłem drzwiami od samochodu i włączyłam silnik, ruszyłem jadąc przez mgłę, uważając na drogę. Minutę później dojechałem na podjazd domu, uznając, że Mike, Chez, Ryan zaparkowali czarnym Escalade obok szopy.
Wyszedłem nie marnując ani jednej sekundy, ale w środku było kompletnie pusto.
To wyglądało jak złe laboratorium naukowców. Ściany były ciemnoszare, a słabe światło ukazywały linię pułapek. Rząd od podłogi do sufitu był pokryty białą farbą, a w środku było pełno broni, bomb, pieniędzy i nazw kontaktów. Metalowy stół był martwym środkiem w pokoju, kiedy mieliśmy nasze spotkania, dwa krzesła stały po obu stronach dla naszej czwórki.
Sekundę po tym kiedy stanąłem, chłopaki pojawili się za mną. Włączyłem światło i odwróciłem się by ich powitać.
- Ayee! - dopingowałem, robiąc z każdym z nich braterskiego "miśka" - Jak było w Ameryce?
- Zabiliśmy Gang Mitcha, The Snakers - Mike wzruszył ramionami.
- Co tu robisz? - pisnął Chaz.
- Nic jeszcze. Trevor wrócił. Dlatego poprosiłem oto spotkanie - powiedziałem, zaciskając pięści po swojej stronie.
- Co ten kutas tutaj robi? - prychnął Ry.
- Próbuję zabić Taylor - mruknąłem, patrząc w ziemię. Chłopaki by mnie wyśmiali, to na prawdę trudne.
- Oooh, kto to jest Taylor? - wyśpiewali dziewczyńskimi głosami.
- Zamknijcie się- warknąłem - Jednej nocy, kiedy opuszczałem klub widziałem, że ten skurwiel próbował zgwałcić dziewczynę. Podszedłem i go zatrzymałem, ale staliśmy się sobie bliżsi. Nazywa się Taylor Colemam, i tak, lubię ją. W każdym razie, kurwa, dupek wysyła mi groźby mówiąc, że ją zabiję - powiedziałem, przez zaciśnięte zęby.
- To nie jest żart, kiedy zostałeś zwolniony? Całość. Zabiję każdego kogo kochasz, skurwysynie? - zapytał Chaz, łapiąc słowa bardzo szybko
- Tak, - szyderczo się uśmiechnąłem - Teraz on chcę Taylor.
- Skąd wiesz? - zapytał Mike.
Wyciągnąłem telefon i przewinąłem do tekstu Trevora, kiedy napisał, że widział mnie w Tim Hortons z "tą dziwką".
- To dlatego nalegałem o spotkanie w tej chwili - powiedziałem. - Potrzebujemy planu. Dziś wieczorem, robimy atak. Na gang Trevora, The Knights posiadają bazę w Brunner.
- Okay, zabieramy się za planowanie, chłopaki.
___________________________________________________________________________

Taylor's Pov

Obudziłam się prawie o jedenastej rano, nigdzie nie było widać Justina. Jego rzeczy nie było, dobrze.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam twarz i wyszczotkowałam zęby. Ponieważ nie widziałam się z Sarą przez jakiś czas, pomyślałam, że czas do niej napisać co u niej, zobaczyć co u niej i spytać, czy chcę się dzisiaj spotkać.
Podeszłam do mojej szafy, decydując się wybrać jakiś strój. Czy Sara miała czas czy nie, miałam zamiar dzisiaj gdzieś wyjść. Miałam Cabin'a Fever.
Złapałam czarne leginsy, w świetle szarą kamizelkę z kapturem, z prostym długim rękawem białej koszuli do spodu, a moje czarne buty bojowe idealnie to podkreślały. Uczesałam moje włosy nie związując ich.
Mój telefon dzwonił, robiąc dwa głośne sygnały.

Sara:
Tak! Chodźmy na zakupy!

Przewróciłam oczami na jej tekst. Tej dziewczynie zakupy nigdy się nie znudzą. Odpisałam jej, mówiąc, że spotkamy się w klubie żywności za kilka minut.
Wyciągnęłam się do Omaha Mall i wbiegłam do środka, próbując uniknąć brutalnego wiosennego powietrze na zewnątrz, a także, byłam głodna.
Rozejrzałam się wokół, próbując odnaleźć Sarę, kiedy zobaczyłam, że do mnie machała ze Starbucks'a. Podeszłam i usiadłam, gotowa na to, co bardzo było potrzebne w babskim dniu.
_______________________________________________________________________________

Justin's POV

Była już 20:46, spędziliśmy cały dzień planując atak. Jakich broni będziemy używać, jak będziemy atakować i jak pozbyć się broni.
Na zewnątrz było już ciemno, a w szopie było bardzo zimno. Szykowaliśmy się na wieczór, kładąc kamizelki, które chroniły nas w koszulkach, chowaliśmy broń w naszych tylnych siedzeniach. Wyciągnąłem telefon i napisałam do Taylor o dziewiątej wieczorem, pytając ją, gdzie była. Miała zaplanowany dzień, aż do godziny temu.
- Chłopaki, ona nadal nie odpowiada. Musimy iść, teraz. Myślę, że Trevor może ją mieć - panikowałem.
Właśnie wtedy otrzymałem smsa, od nikogo innego jak Trevor.

Trevor:
Gdzie jesteś kochasiu, żeby ją uratować? Masz godzinę, Bieber... Albo, ona umrze.

- Panowie! - ryknąłem, potrząsając z wściekłości. Chwyciłem klucz, który był na stole obok ze wszystkimi dokumentami planów - Pieprzony plan - krzyczałem, wywalając wszystko z tabeli, a oni obserwowali mnie. Uderzyłem w ścianę, a dokumenty latały wszędzie. Zacząłem chodzić po pokoju, a mój oddech stawał się nierówny.
- Co jest kurwa? - zapytał Ryan, ścisnął moje ramię, by mnie zatrzymać.
Wyciągnąłem telefon i pokazałem mu wiadomość, moja ręka kręciła się kiedy ja trzymałem telefon, a ekran odbijał się na jego twarzy.
Jego twarz zmieniła się, a jego oczy zmalały - Oh.
- Nie możemy tracić więcej czasu, musimy ją znaleźć - powiedziałem, zaczynając ponownie krążyć po pokoju.
Nagle mu telefon wydał z siebie dwa głośne dzwonki.

Trevor:
Tik-tak!

Krzyczałem głośno i rzuciłem telefonem o ścianę, podeszłem i ponownie go podniosłem. Dziękuję Bogu, że się nie schrzanił.
Chwyciłem moją skórzaną kurtkę i rzuciłem się do otwartych drzwi szopy, otworzyłem drzwi do naszego Escalade.
- Kiciuś nadchodzi, czy co? - splunąłem w kierunku szopy. Widziałem, wzruszenie ramionami od zewnątrz, złapałem swoje rzeczy, a następną rzeczą, którą wiedzieliśmy, to,  że mamy jechać do bazy gangu Trevora.
Te dwadzieścia minut jazdy zdawały się być wiecznością. Po drodze, zdecydowaliśmy, że zrobimy nowe podejście. Mieliśmy mapę jego budynku, to prawie wyglądało jak hangar. To po prostu był ogromny metalowy dom, dwu piętrowy, po siedem pokoi na każdym z pięter. Były tylko dwa wejścia, dla czterech z nas, więc szliśmy w parach. Ja byłem z Ryan'em, przeszukując dom Chaz i Mike zabili kogoś na swojej drodze.
Zatrzymałem się przecznicę dalej, w ten sposób nie będą widzieć, że którekolwiek z nas przyszło. Wyszliśmy z samochodu, okrążając dom, a broń trzymaliśmy w kieszeniach - Gotowy? - wyszeptałem do Ryan'a, kiedy dostaliśmy się do wejścia.
- Chodźmy do tego gówna - Sommers uśmiechnął się.
Z tym, że kopnęliśmy drzwi. Po prawej stronie był salon,a trzech ludzi Trevora siedziało na kanapie i piło piwo. Momentalnie podszedłem do jednego z nich i chwyciłem go za szyję, wykręcając ją, łomot przeszedł echem po pomieszczeniu, kiedy on upadł na podłogę. Ryan zrobił to samo z pozostałą dwójką. Wpadłem do gabinetu, który znajdował się, tuż przy salonie. Ale, nikogo tam nie było.
Nagle usłyszałem krzyki z góry.

- Kurwa,- mruknąłem w ścianę, odwróciłem się i wszedłem po schodach na drugie piętro. 
Kopnąłem w dół wszystkie drzwi, wiedziałem, że tu są. Po dźwiękach krzyku. Do ostatnich drzwi przycisnąłem ucho, kiedy usłyszałem kolejny krzyk z drugiej strony. Złapałem za klamkę, ale dowiedziałem się, że drzwi były zablokowane. Kopnąłem w nie, wyważając, spojrzałem na widok przede mną.
Katie leżała na łóżku zupełnie naga. Jej ręce były przywiązane do przymocowań łóżka, tak samo stopy. Trevor leżał na niej zupełnie nagi, a także trzymał nóż. Katie miała wszędzie siniaki, skaleczenia i krew. Nóż w jego ręku również był we krwi - Co do cholery sie dzieję? - wyszeptałem, kompletnie zdezorientowany.
- Powiem ci, co sie dzieję - roześmiał się,- Twoja mała kochanka umrze - teraz wziął nóż i poprowadził go wzdłuż jej nogi. Obok cięć które już się tam znajdowały.
Chciałem pomóc biednej dziewczynie, ale szczerze mówiąc, była skazana na śmierć z powodu zbyt wielkiej utraty krwi.  Krople na jej ciele, nawet Trevor był pokryty szkarłatną cieczą.
Spojrzałem na Katie, a ona płacząc spojrzała na mnie błagalnie, abym ją uratował. Jednym problem było, że nie mogła być zapisana (?). Widziałem w jej oczach, że powoli żegna się z życiem.
- Dlaczego do cholery jej to zrobiłeś?!- krzyknąłem i pobiegłem do niej, odpychając kolesia.
- Tak jak mówiłem w liście, zabiję każdego kto będzie blisko ciebie. Widziałem ciebie i tą dziewczynę, kiedy wymykaliście się z Tims Horton, ale widziałem, że to Katie przez wystający kaptur. - powiedział.
Nagle wszystko nabrało sensu. On myślał, że Katie to Taylor.
Decydując się grać z nim, zacząłem udawać, że niezwykle mnie to boli. Nie chciałem, aby Trevor szedł teraz bo Taylor. - Jak mogłeś? - splunąłem, popychając go na ścianę. Kątem oka dostrzegłem Mike'a, Chaz'a i Ryan'a, którzy normalnym krokiem szli do pokoju, kiedy doszli do ostatnich drzwi ich oczy otworzyły się w przerażeniu.
- Postarajcie się ją uratować - powiedziałem, wskazując głową w kierunku Katie, choć było to oczywiste.
Wszyscy skinęli głową jak te pieski samochodowe, chwycili koszulę z podłogi mówiąc, aby umieściła ją na największej rani. Patrzyłem jak Ryan i Chaz wynoszą ją z pokoju i schodzą po schodach. Odwróciłem głowę z powrotem do Trevora. Mógłbym powiedzieć, że myślał, iż wygrał, uśmiech na jego gębie mówił wszystko.
- Czy ja? - Mike miał wątpliwość, trzymając puszkę benzyny.
Skinąłem tępo głową, uderzając Trevora w szczękę dwa razy, a następnie kopnąłem go w jaja. Upadł na ziemię zwijając się z bólu, a teraz ja chwyciłem nóż do ręki. Wbiłem go w jego nogę i wyszedłem z pokju z Mike'em. Wykonując nas prowizoryczny plan, wpadliśmy do samochodu. Mike otworzył puszkę i zaczął chodzić po domu, rozlewają go w każdym pokoju, po dwóch różnych stronach. Dom diametralnie stanął w płomieniach, kiedy szybko przemknęliśmy się jak najdalej mogliśmy w ciągu tych kilku minut. Kiedy odjechaliśmy usłyszeliśmy za sobą tylko wielkie boom! sygnalizujące, że dom wybuchł.
- Więc - zaczął Ryan - To jest Taylor? - zapytał, wskazując na krwawiącą dziewczynę, na tylnym siedzeniu.
- Nie, to jest Katie. - wymamrotałem. Wyciągnąłem telefon, aby sprawdzić swoje wiadomości. Żadna od Taylor nie przyszła. Jeżeli Trevor jej nie miał, to gdzie do cholery była?
- Dobrze, dobrze, czy ją lubisz czy nie, musimy jechać do szpitala, ona może umrzeć w każdej chwili z powodu utraty krwi - powiedział Mike.
Chaz nacisnął pedał gazu i udaliśmy się do szpitala. - Co będzie kurwa naszym usprawiedliwieniem? Ni możemy zaprowadzić ją w ten sposób - krzyknął Ryan.
- Powiedziałem, że byliśmy w klubie w centrum miasta i znaleźliśmy ją, wyglądającą tak. Nic więcej, nic mniej - odezwałem się po prostu. 
Westchnąłem do siebie ze złością i ponownie napisałem wiadomość do Taylor.
Poważnie? Gdzie jesteś, nie jest to przypadkiem. Zadzwoń do mnie. - Musimy znaleźć Taylor, chłopaki. Ona nie odpowiedziała jeszcze na żaden z moich smsów - mruknąłem.
- No tak, bo dlaczego nie lepiej uratować dziewczynę która krwawi na śmierć - Katie krzyknęła, na co ja podskoczyłem. - A kim do cholery jest Taylor? Dlaczego mnie nie kochasz? - powiedziała ze smutkiem.
- Zamknij się do kurwy. To nie twoja sprawa. Mogę podwieźć cię do wszystkich opiek. Ja. Spróbuję cię uratować, więc dlaczego nie jesteś wdzięczna, mała suko?! - krzyknąłem na nią, a ona wreszcie się zamknęła. Z powrotem zatopiła się w okno, cicho płacząc, a jej ciało utrzymywało się w bólu. Przyjechaliśmy do szpitala, po kilku minutach. Wyciągnąłem Katie ostrożnie, aby jej nie zranić, a potem zaprowadziłem ją do środka, krzycząc, aby ktoś nam pomógł. Lekaz diametralnie przybiegł, a po krótce dziewczyna była zabierana na wózku. Usiedliśmy w holu, a kilka sekund później podszedł do nas ten sam lekarz.
- Co się stało z tą dziewczyną? - zapytał ściszonym tonem.
- Byliśmy w clubie, jechałem alejką i usłyszałem ją krzyczącą o pomoc. Ja i moi przyjaciele natychmiastowo ją tutaj przywieźliśmy - skłamałem.
Zapisał to wszystko w swoim notesie i odszedł, niespodziewanie wierząc mi w to bardzo łatwo. - Dobra, pójdę do domu Taylor, zobaczy czy tam jest - westchnąłem, sięgając po klucze od Chaz'a. Pobiegłem do domu tak szybko jak tylko mogłem, skradając się w zwykły sposób. Nie było jej w swoim pokoju, zacząłem rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach w domu, na górze jako pierwsze, a następnie w dole. Kiedy byłem w łazience usłyszałem trzask zamykanych drzwi z przodu. Zamarłem, czując się nie swojo, kiedy zobaczyłem kto to był.
Taylor.
Podbiegłem do niej, chowając ją w ramionach i ściskając ją.
- Justin, puść mnie - roześmiała się.
- Gdzie do cholery byłaś? Nie odpisywałaś na żaden z moich smsów albo telefonów - krzyknąłem na nią, po tym jak postawiłem ja na dole.
- Ja i Sara poszłyśmy do kina i mój telefon był wyłączony przez cały czas - wzruszyła ramionami.
- Czy ty kurwa sobie żartujesz? - powiedziałem, kładąc rękę na moim czole.
- Dlaczego? - roześmiała się, patrząc na mnie.
Przestała się śmiać tak szybko jak wypowiedziałem jego imię - Trevor.... Próbował zabić Katie. 
_________________________________________________________________________________
Okaaaaaaay, podoba się? Z tego co mi wiadome, to najdłuższy rozdział.

Justin  Tays

http://www.wattpad.com/24080040-stracona

http://tlumaczenie-lifesaver.blogspot.com/

http://warning--fanfiction.blogspot.com

24 sierpnia 2013

♔ Chapter 16 ♔

3 komentarze:

Taylor's POV


- W rzeczywistości. - zaczęłam. - Te nowe informacje sprawiają, że nienawidzę cię jeszcze bardziej! Dlaczego tak jest, można zapytać? 
- Yeah. Dlaczego? - Zapytał przez zaciśnięte zęby. Mogłam powiedzieć, że już był zdenerwowany. 

- Ponieważ to po prostu pokazuje, że próbowałeś mnie wykorzystać do seksu. Jeśli Katie był wszystkim dla ciebie, to z całą pewnością, ze mną było tak samo. Kurwą dla ciebie.
Powiedziałem, przykładając swoją dłoń do piersi, pochyliłam się i mówiłam prosto do jej twarzy.

- To nie prawda .- Wymamrotał.

- Słucham? - zapytałam, udając, że nie dosłyszałam. 

- Powiedziałem, że to nie prawda. Nie jesteś dla mnie 'tylko kurwą' - powiedział ciszej.

- Tak, jestem, Justin. Nie okłamuj mnie, tak jak po raz pierwszy. - odpowiedziałam zdenerwowana.

- Nie! A chcesz wiedzieć dlaczego? - Zapytał, podnosząc głos.

- Dlaczego? 

- Bo może cię kurwa lubię, okay? - wrzasnął. - Może używałem Katie dlatego, że było to tak cholernie trudne. Lubię cię Taylor. Bardzo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moje usta były otwarte, a ja gapiłam się na niego w szoku. Szczerze mówią, to cały czas myślałam, że na prawdę, na prawdę, mnie nienawidzi.
Ja się nawet przekonałam do tego, że też go nienawidzę, choć to była bardzo dalekie do prawdy. On mi się podobał... bardzo. A teraz, kiedy powiedział, że mnie lubi... Ta sytuacja stała się jeszcze bardziej stresująca.
- Że co? - wyjąkałam.
- Och, nie muszę się powtarzać. Usłyszałaś mnie za pierwszym razem - splunął, wyraźnie zirytowany i zażenowany są.
- Tak... Nie - mruknęłam. Byłam całkowicie zdezorientowana.
Gwałtownie wstał, pozostawiając puste miejsce, gdzie przed chwią siedział, tylko kilka centymetrów z dala od mojej twarzy.
On zwrócił się do mnie twarzą i uderzył mnie, trudno. Moja twarz natychmiast poczerwieniała i czułam, że zaczynała mnie piec.
- Taylor... Przepraszam - powiedział, chwytając mnie ostrożnie za rękę.
- Nie martw się, jest w porządku - wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na niego, a następnie spowodowałam, że on odwrócił swój wzrok w kierunku drzwi.
- Justin, poczekaj - powiedziałam nieśmiało, sięgając po jego rękę, tym razem z mrugnięciem oka, nawiązałam z nim kontakt, mimo, że nie trafiało to do mnie cały czas.
- Co? - wymamrotał, spoglądając nagle na swoje buty. Jego głos ociekał smutkiem.
- Zostań - szepnęłam.
Rozejrzał się po podłodze, nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego. Jego oczy były szeroko otwartw, a spojrzenie w nie było oczywistym błędem na jego twarzy.
- Dlaczego? - spytał cicho, marszcząc brwi.
Zrobiłam krok do przodu, wciąż trzymając go za rękę. Końcówkami palcy dotykaliśmy siebie na wzajem, kiedy byliśmy blisko siebie. Pochyliłam się i pocałowałam go. To nie był jak każdy inny pocałunek, jaki kiedykolwiek mieliśmy razem. Każda emocja i wszystko była przepełniona tym pocałunkiem. Nie walczył z tym, w rzeczywistości pocałował mnie z taką samą pasją, porządaniem i potrzebą. Moje serce zaczęło gwałtownie walić,a  mój oddech przyśpieszył, moje dłonie przesunęły się wzdłuż boków jego twarzy, zapamiętując najdrobniejszy szczegół na jego temat.
Jego język przesunął po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp, który łatwo mu dałam. Wykorzystał ten czas, kiedy moje usta były otwarte i przeniósł dłonie z mojej talii na tyłek, szukając go swoimi wielkimi rękami i ścisnął go nagle, na co ja jęknęłam mu w usta, niemogąc złapać oddechu w zdziwieniu. Czułam go, jego uśmiech na ustach, a on podniósł mnie z ziemi i pchnął mnie na balkonowe drzwi. Wypchnęłam bioda na jego, na co on zajęczał z rozkoszy.
Zanim ruszył dalej, delikatnie wyciągnęłam się z dala od niego i przegryzłam jego dolną wargę, ciągnąc za nią delikatnie.
Patrzyliśmy na siebie, dysząc ciężko i nie mówiąc ani słowa. W końcu odezwałam się.
- Dlaczego - wyszeptałam sapiąc, a on przycisnął swoje czoło do mojego.
Oboje wiedzieliśmy, co czuliśmy do siebie, więc Justin rzucił mi nieśmiały uśmiech, ale to było wszystko czego potrzebowałam.
Nigdy nie mogłam się przekonać, że nienawidziłam tego chłopaka, który stał przede mną. Ujęłam jego przepiękną twarz, pulchna, w kształcie serca, usta, grube brwi, doskonały uśmiech, szczęka, a następnie oczy. Oczy, które pokochałam. Nie mogłam dostawać najgorszych wiadomości zawsze, ale po prostu patrzyłam w jego przepiękne brązowe oczy, wiedziałam, że wszystko będzie w porządku.
Był najbardziej bezbłędną osobą, jaką kiedykolwiek widziałam.
Pomimo, że zabijał ludzi dla życia, jest bad-boyem, arogancki, zarozumiały, bipolarny, to jest zbyt uczciwy, było w nim coś, czego nie mogłam opuścić. Miał głowę przez dwadzieścia cztery godziny i siedem dni w tygodniu. Staranie się, aby go nienawidzić było w zasadzie niemożliwe.
Wyciągnął mnie z moim własnych zamyśleń, lekko trącąc mnie nosem, cicho i radośnie, stał na przeciwko mnie, w końcu odezwał się- Pójdziesz ze mną poleżeć? - zapytał, a jego oczy błyszczały.
Skinęłam głową, a on delikatnie podniósł mnie w ślubnym stylu, niosąc do mojego łóżka. Położył mnie i chwycił koc z dołu łózka, okrył nas, a on sam spokojnie leżał obok mnie. 
Nie wiem jak długo byliśmy w tej pozycji. Ponad godzinę na pewno. Bawiłam się końcówkami jego włosów z mojej lewej, jego włosy wokół moich palcy, podczas kiedy on trzymał moją prawą dłoń i przejeżdżał po niej swoim kciukiem.
Robiliśmy to zawsze, kiedy nie było sensu rozmawiać. Mieliśmy siebie nawzajem iw taki sposób spędzaliśmy resztę nocy. W końcu zasnęłam w jego ramionach, a jego ciepłe ciało dawało mi komfort i bezpieczeństwo, jakiego szczególnie potrzebowałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
FOLLOW: TAYLOR JUSTINA

17 sierpnia 2013

♔ Chapter 15 ♔

4 komentarze:
JUSTIN'S POV:

- Chcesz przyjść później?- zapytałem zmęczony.
 

- Oczywiście- niemalże ćwierkała. Pochyliła się przyczołgała się do mnie, opierając się po dwóch stronach. Oparta na dole, cmoknęła mnie w usta, a potem szybko się cofnęła i pocałowała mnie bardziej intensywnie.
 

Jej pulchne usta niechlujnie pocałowały moje. Odsunęła swój język do gardła i podskoczyła na mnie biodrami, na co wydałem jęk przyjemności.
 

Ugryzła moje wargi, powoli wyciągając je z powrotem, ciągnąc delikatnie. Jak bardzo irytująca ona by nie była, wiedziała, że czuję się cholernie dobrze. Wiedziała jak sprawić, abym zapomniał.
 

Kiedy puściła moje usta, pochyliła się, aby nasze czoła i nosy się stykały. Jej usta zwlekały, aby ponownie złożyć pocałunek na moich, ale ręce miała opięte na łóżku.
 

Fuj. To doprowadzało mnie do szaleństwa. Czy mogła przestać na mnie i po prostu mnie pocałować? Jaki ta suka miała problem?
 

- K- kocham Cię, Justin - mruknęła do moich ust.

Odsunąłem się od niej tak szybko, jak tylko mogłem

- Ty co? - splunąłem.

- Yeah... - powiedziała w zamyśleniu. - Kocham cię Justin. Jestem w tobie zakochana. - stwierdziła dumnie.

- Nie, nie, nie, nie, nie - mruknąłem pod nosem. Nie było dobrze.

- Czy to jakiś problem? - zapytała, jej głos był teraz spleciony z irytacją.

- Tak, to jest problem! - krzyknąłem, jakby to nie było oczywiste.

- Dlaczego? - spytała, przechylając głowę w bok. Przysunęła się do mnie jeszcze raz, jej kolana spoczywały bo obu stronach mojego biodra, ramiona dociśnięte były moich ramion.

- Ponieważ! - krzyknąłem ponownie.

- Serio, Justin? - zapytała, jej twarz zbliżała się do mojej. - Bo szczerze mówiąc, nie sądzę, że masz z tym problem. - powiedziała, jej gorący oddech zderzył się z moim. Katie ponownie przycisnęła swoje usta do moich, na początku lekko się ociągając, a następnie dodając więcej siły, pogłębiła pocałunek. Odsunęła się ode mnie po kilku sekundach, ciągnąc za moją dolną wargę, odłączyła się od pocałunku.

- Albo to - dokuczała, przesuwając swoją dłoń z szyi, aż do mojej klatki piersiowej, a następnie prowadziła swoje palce po moim ABS, aż wreszcie wylądowała na moim penisie. Oddech uwiązł mi w buzi, uśmiechnęła się do siebie, będąc  usatysfakcjonowana.

- N-nie - wyjąkałem, a następnie usiadłem na łóżku, odpychając ją od siebie. - Nie - powiedziałem bardziej stanowczo.

- Dlaczego? - zamruczała.

- Naprawdę jesteś taka głupia, Katy? - zapytałem. - Dzwoniłem kiedy byłem cholernie napalony albo wkurzony. Wykorzystywałem cię. 

- Więc, ty mnie nie kochasz? - zapytała zraniona. Ona naprawdę nigdy nie miała żadnego pojęcia.

- Nie kocham cię, kurwa - splunąłem.

- Ale Justin! - powiedziała, rzucając się na mnie.

- Ale nic Katie. Wynoś się z mojego domu. - mój gniew wrzał. Przysięgam na Boga, jeśli ta suka nie wyniesie się z mojego domu, zabiję ją. 

- Nie. - powiedziała, krzyżując ramiona na odsłoniętej klatce piersiowej.

- Weź swoje rzeczy i idź - wściekałem się przez zaciśnięte zęby.

- Nigdzie nie idę - odpyskowała.

- Do kurwy nędzy Katie wypierdalaj z mojego domu! - ryknąłem, chwytając krzesło z rogu pokoju i rzucając nim o ścianę. Spadł na ziemię w kawałkach. 

- Okay... - wymamrotała, znalazła swoje ubrania, założyła je, pędząc z pokoju po schodach.
Śledziłem ją na dole. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je dla niej.

- Co się stało, Justin? - westchnęła, kiedy dotarła do wyjścia.

- Nic się nie dzieje. Naprawdę nie rozumiesz? Ilekroć chciałem seksu, dzwoniłem do ciebie. To wszystko. Przyjaciele z korzyściami. Nawet nie przyjaciele, nie lubię cię. Po prostu lubiłem twoje ciało i twoją płeć. Możesz mnie już po prostu kurwa opuścić głupia? - odezwałem się zirytowany.

- Dobrze... - powiedziała smutno. Spojrzała na mnie, a następnie fałszywy uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Zadzwoń jeśli będziesz czegokolwiek potrzebował. Wiesz, ja wciąż tutaj będę, jeśli będziesz chciał to zrobić. Kocham cię. - Powiedziała trzymając głowę dumnie, do jej samochodu. 

Trzasnąłem drzwiami tak mocno, jak tylko mogłem, a potem uderzyłem w ścianę, tworząc ogromny krwawy bałagan na swoich kostkach. Katie naprawdę była pieprzoną idiotką. Była w wielkim niebezpiecznie, ale jednak czekała, że ponownie do niej zadzwonię.

 Wziąłem mojego iPhone z kuchennego blatu do lewej ręki. Katie właśnie powiedziała mi, że mnie kocha, a ja wiedziałem, że muszę otrzymać przebaczenie od Taylor. 

 W przeciwnym razie, Katie nigdy nie zostawił mnie w spokoju.


TAYLOR'S POV:

Zabrakło lodów do końca dnia. Wsiadłam do swojego samochodu i z powrotem do Safeway, tym razem upewniając się, że wezmę więcej tubek i nie będę jechała po raz trzeci. Jazda do domu wydawała się wiecznością, stałam się nagle zła. 

Spojrzałam na telefon, aby sprawdzić czy mam jakieś nowe wiadomości od Justina. Brak. Wysłał mi dzisiaj trzy wiadomości, a było już ciemno.

Zegar na desce rozdzielczej wskazywał 7.43 PM. Po przejechaniu czterech innych bloków, nadal była 7.43. Mogę po prostu dostać się już do domu i znów płakać aż do snu? Pomyślałam. Justin naprawdę mnie nienawidzi. Nie był wojownikiem tak jak myślałam. Ale myślę o tym teraz i zdałam sobie sprawę, że też go nienawidzę.

Zatrzymałam się pod domem. Chwyciłam torby z lodami z bagażnika  i odniosłam je do kuchni, wsadzając je do zamrażarki, zostawiając sobie jedne na górę. Stąpałam po dywanie na schodach jeden po drugim, docierając nareszcie na górę, skręciłam w prawo, w korytarz prowadzący do mojego pokoju po lewej stronie. 

Moje drzwi były już otwarte, ale tylko trochę. Część mojego pokoju była widoczna przez wąską szczelinę. Wahając się, trąciłam drzwi czubkiem stopy. 

Światła były nadal wyłączone, rozejrzałam się po pokoju głównie patrząc wokół mojego łóżka i przez balkon i wtedy zobaczyłam jego.





 Upadłam na łóżko, ciężko oddychając, postać zbliżyła się do mnie z otwartymi ramionami.

- Proszę, nie rób mi krzywdy! - płakałam. 

- Skrzywdzić cię? - zapytał zdumiony.  

Żartujesz sobie kurwa.

 Poznałabym ten zarozumiały głos wszędzie.

Pochyliłam się do tyłu i włączyłam światła, w końcu mogłam zobaczyć jego twarz.

 Justin usiadł na brzegu łóżka, uśmiechając się nieśmiało do mnie.

- Co ty do cholery robisz w moim domu? Wynoś się! - Krzyczałam, wstając na nogi i unosząc się nad nim.

- Taylor, proszę. Mogę  wyjaśnić? - Błagał, chwytając moje ręce i usadowił mnie z powrotem na łóżku.

Kiedy nic nie powiedziałam, założył, że może mówić.

- Bielizna -  zaczął delikatnie. Wzdrygnęłam się przypominając sobie czerwone koronkowe stringi leżące na jego kanapie. - Bielizna należała do tej dziewczyny, Katie Walker.

- Okay, więc kim ona dla ciebie jest? Huh? Dziewczyną? - splunęłam.

- Kurwa, nie! - prychnął. - Widzisz, mam pewnego rodzaju problemy z gniewem.

Pft, rodzaju? - Tym razem to był mój czas, aby prychnąć, powodując, że Justin spiorunował mnie śmiertelnym wzrokiem.

W każdym razie... - kontynuował. - Nie chcę wyjść i zabić więcej ludzi, bo bym musiał spędzić więcej czasu w więzieniu, więc dzwoniłem do Katie i uprawialiśmy seks. - wykrzyknął to tak, jakby raptem wszystko było w porządku. 

- Oh, goodie! Tak, w pełni przyjmuje teraz przeprosiny! - odezwałam się sarkastycznym i idiotycznym tonem. Mam na myśli naprawdę, myślał, że byłam tak głupia?

- Nie przyjęłaś ich naprawdę? - spytał głupio, ale różnica była taka, że był poważny.

Rany, niech pomyślę... - powiedziałam, trzymając rękę na mojej brodzie i pocierając lekko. - Nie! - wykrzyknęłam, wymachując rękami w powietrzu.

- W rzeczywistości. - zaczęłam. - Te nowe informacje sprawiają, że nienawidzę cię jeszcze bardziej! Dlaczego tak jest, można zapytać? 

- Yeah. Dlaczego? - Zapytał przez zaciśnięte zęby. Mogłam powiedzieć, że już był zdenerwowany. 

- Ponieważ to po prostu pokazuje, że próbowałeś mnie wykorzystać do seksu. Jeśli Katie był wszystkim dla ciebie, to z całą pewnością, ze mną było tak samo. Kurwą dla ciebie.
Powiadziałem, przykładając swoją dłoń do piersi, pochyliłam się i mówiłam prosto do jej twarzy.

- To nie prawda .- Wymamrotał.

- Słucham? - zapytałam, udając, że nie dosłyszałam. 

- Powiedziałem, że to nie prawda. Nie jesteś dla mnie 'tylko kurwą' - powiedział ciszej.

- Tak, jestem, Justin. Nie okłamuj mnie, tak jak po raz pierwszy. - odpowiedziałam zdenerwowana.

- Nie! A chcesz wiedzieć dlaczego? - Zapytał, podnosząc głos.

- Dlaczego? 

- Bo może cię kurwa lubię, okay? - wrzasnął. - Może używałem Katie dlatego, że było to tak cholernie trudne. Lubię cię Taylor. Bardzo.


 ~*~
Omg! Tustin moment i Justin się wreszcie przyznał, że lubi Taylor sdnjhfjdgfkgnfjhg. Jak myślicie, Taylor mu wybaczy?
FOLLOWNIJCIE NA TWITTERZE ROLE-PLAYERÓW TAYLOR  I JUSTINA 

15 sierpnia 2013

♔ Chapter 14 ♔

3 komentarze:

Taylor's POV

Nie chcę rozmawiać z Justinem. Nie chcę widzieć go w swoim życiu. Gdybym spojrzała w jego piękne, duże, brązowe oczy, chciałabym z powrotem wtulić się w jego ramiona.
Jestem silniejsza niż myślałam.
Po kilku minutach po prostu patrzenia na mój telefon, który leżał na moim łóżku, powoli się podniosłam, obracając go wokół własnej osi w ręku. Czy mogę wyjść na zewnątrz?
Czując się nieswojo podeszłam do mojego okna balkonowego, wyciągając się trochę w ciemną stronę i zerkając na zewnątrz. Justin opierał się o swoje białe Ferrari, które było zaparkowane na krawężniku. Miał na sobie okulary, biały t-shirt, czarną skórzaną kurtkę, czarne przylegane jeansy i jego ulubioną parę butów - czerwone supry.
Nagle z łóżka usłyszałam dzwonienie mojego iPhone'a. Podbiegłam do niego i przerzuciłam na wyświetlacz tekstu.


Justin:
Wiesz, że widzę, że patrzysz przez żaluzję, prawda?

Ups. Moja twarz natychmiastowo zaczerwieniła się, patrzyłam w ziemię, mimo, że nie widziałam go teraz, odwróciłam się do okna. Spojrzałam a na ekranie pojawił się inny tekst.


Proszę Taylor, po prostu chcę abyś usłyszała co mam do powiedzenia. Przepraszam Cię.

Dobrze. To wszystko. Byłam tym cholernie zmęczona.
Podeszłam do balkonu, a moja ręka spoczywała na klamce, wahałam się, aby go otworzyć, w końcu się odważyłam i wystawiłam głowę na zewnątrz.
- Nie chcę słyszeć wszystkiego, co masz do powiedzenia. Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia. Nie zawsze można wszystko wyjaśnić, właściwie nie będę już bardziej głupia. - splunęłam, teraz niemalże pochylona nad balkonem krzyczałam słowa  w jego stronę, a gniew szybko we mnie rósł. - Kiedyś tak. Czy jestem dla ciebie kolejną zabawką o płci przeciwnej, Justin? Mogę? Wiesz co, nawet nie musisz mówić mi odpowiedzi. Po prostu zrób mi przysługę i odpierdol się.
Stałam tam czekając na jego odpowiedź. Czułam się jak godzina, a my po prostu staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Wreszcie powoli podszedł do prawej strony balkonu, patrząc na mnie przez kilka sekund, zanim cokolwiek powiedział.
- Przepraszam, Taylor. wiem, że nic nie mogę powiedzieć, przez to co się stało, ale jedyne co wiem to to, że jestem pieprzonym idiotą. Gdybyś mogła mnie wpuścić wyjaśniłbym Ci wszystko, co się dzieję, to można zrozumieć. Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła. - Błagał. Dziękuję Panu Bogu, że nosił okulary, bo inaczej pobiegłabym od razu na dół otworzyła drzwi i go wpuściła.
- To trochę cholernie za późno, nie sądzisz? Po za tym, nienawidziłeś mnie wcześniej, co sprawiło, że teraz jest inaczej? Ty po prostu wykorzystujesz mnie, Justin. To wszystko w tym temacie- powiedział, przerzucając swój głos do ledwo słyszalnego szeptu, kiedy zachwiałam się, a następnie zatrzasnęłam zatrzaśnięte drzwi, upewniając się, że są zablokowane.

_________________________________________________________________


Justin's POV


Poszedłem do domu Taylor, ale ona nie słuchała. Ona mnie nienawidzi.
Wsiadłem do samochodu i odjechałem z dala od jej domu, tak szybko jak tylko mogłwm. Kiedy dotarłem do znaku stop na końcu drogi, uderzyłem w koło kierownicy kilka razy, powodując kilka dużych trąbnięć.
Byłem dosłownie największym skurwielem jaki chodził po tym świecie.  Mój iPhone, który spoczywał w kieszeni moich spodni drażnił mnie. Patrzyłem się przez kilka sekund, po chwili wyciągnąłem go i przeszedłem do pisania wiadomości do Katie, prosząc o przyjście.
Kiedy zatrzymałem się koło mojego domu, Katie właśnie wychodziła z samochodu. Miała mały pakunek w dłoniach. Prezerwatywa.
- Właśnie odebrałam wiadomość, wiedziałam, że zadzwonisz.- mrugnęła. Nadal była w tych samych ubraniach co wczoraj i dzisiaj rano. Zabawne, że prawdopodobnie będzie je miała jutro w chwili kiedy wróci do domu.
- Mój pokój - mruknąłem, przeciągając ją na patio i w górę. Kopnąłem drzwi od mojego pokoju i pchnąłem Katie na łóżka, z tyłu jej kolana uderzyły o krawędź łóżka, a ona położyła się na nim płasko. Zdjąłem jej oszukaną koszulę i spodnie, pozostawiając ją tylko w stringach i biustonoszu.
Owinąłem jej nogi wokół mojego ciała i pchnąłem ją na ścianę, ściskając w biodrach i popychając moje w jej stronę, jej paznokcie wbiły się w moje plecy.
Złapała za moje włosy, a moje ręce przesunęły się w stronę jej tyłka, na co Katie zajęczała z przyjemności. Potem zmusiłem ją i włożyłem swój język do jej gardła, na co jej zareagował i zaczęliśmy toczyć wojnę, starając się utrzymać przewagę.
Znowu chwyciłem jej tyłek, przesuwając się z powrotem na łóżku, gdzie zdjąłem swoje ubrania i zdjąłem resztę jej.
Pchnąłem ją na łóżko, całując gorączkowa, wiedziałem, że tego potrzebuję. To pomoże mi zapomnieć.
_________________________________________________________________
Kiedy obudziłem się rano moje plecy były obolałe. Odwróciłem głowe na łóżku i spróbowałem przyjrzeć się, zobaczyłem dokładnie wszystkie rysy które Katie stworzyła.
Zaśmiałem się cicho do siebie, na to. Patrząc po mojej lewej stronie, zobaczyłem Katie, która powoli się budziła.
- Ostatnia noc była zabawna - powiedziała zmęczonym głosem.
Zmusiłem się do fałszywego uśmiechu na jej uwagę. Zabawa, może dla ciebie, pomyślałem. To zabawne, faktycznie. Ona nie ma pojęcia, jak bardzo jej nadużywam.
Wszystko zaczęło się w zeszłym roku, kiedy po raz pierwszy dostałem się do działalności gangu. Potrzebowałem kogoś do mojego gniewu, ale nie żeby go skrzywdzić, kogoś na "stałe", w przeciwnym razie nigdy nie wyszedłbym z więzienia. Znalazłem Katie w klubie ze striptizem, na jedną noc, a po krótce stało się to tygodniową rutyną. A od kiedy Taylor znalazła się w moim życiu, to stało się bardziej codziennością.
- Chcesz przyjść później?- zapytałem zmęczony.
- Oczywiście- niemalże ćwierkała. Pochyliła się przyczołgała się do mnie, opierając się po dwóch stronach. Oparta na dole, cmoknęła mnie w usta, a potem szybko się cofnęła i pocałowała mnie bardziej intensywnie.
Jej pulchne usta niechlujnie pocałowały moje. Odsunęła swój język do gardła i podskoczyła na mnie biodrami, na co wydałem jęk przyjemności.
Ugryzła moje wargi, powoli wyciągając je z powrotem, ciągnąc delikatnie. Jak bardzo irytująca ona by nie była, wiedziała, że czuję się cholernie dobrze. Wiedziała jak sprawić, abym zapomniał.
Kiedy puściła moje usta, pochyliła się, aby nasze czoła i nosy się stykały. Jej usta zwlekały, aby ponownie złożyć pocałunek na moich, ale ręce miała opięte na łóżku.
Fuj. To doprowadzało mnie do szaleństwa. Czy mogła przestać na mnie i po prostu mnie pocałować? Jaki ta suka miała problem?
- K- kocham Cię, Justin - mruknęła do moich ust.
_________________________________________________________________________________
O.o Ty co?! Jak to do kochasz, szmato? On jest mój, ewidentnie mogę dać trochę Taylor cnie? ale jest mój, czy tego chcę czy nie :D :D - taki tam, dobry humorek. xx

FOLLOWNIJCIE NA TWITTERZE:
TAYLOR  
JUSTIN

ZAPRASZAM NA: http://tlumaczenie-apartofhisplan.blogspot.com/

10 sierpnia 2013

♔ Chapter 13 ♔

12 komentarzy:
POWSTAŁA ZAKŁADKA INFORMOWANI, WIĘC JEŚLI CHCECIE BYĆ POWIADAMIANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH, TO W KOMENTARZACH POD ODPOWIEDNIĄ ZAKŁADKĄ WPISUJCIE SWOJE NAZWY TWITTERA BĄDŹ NUMER GG

JUSTIN'S POV:

Obudziłem się w zaciszu własnego łóżka o 08:06 A.M, czując się źle. Położyłem się na prawym boku widząc okno, a potem na lewy, prawie krzyknąłem widząc w łazience Katie, gapiła się na mnie jak psychopatka. Jej usta były w strasznym uśmiechu, a oczy szeroko otwarte.
- Co jest kurwa? - syknąłem.
Przebiegła przez jej fałszywie opalonych ramionach wzdłuż jej nagiego ciała, starając się być kusząca. To zakończyło się totalną klapą.
- Dobry, śpiąca głowo. - uśmiechnęła się. Jej ręka ponownie zniknęła pod kocami. Nagle poczułem jej zimne dłonie wzdłuż mojej długości
- Co jest kurwa nie tak z tobą? - krzyczałem.
- Nic, głupku. Miałam zabawę wczoraj, ty nie? - szepnęła, przebiegając w górę i w dół po moim ramieniu.
- Yeah, dużo zabawy. - skłamałem.  Cóż, t nie było kompletne kłamstwo, seks zawsze był zabawą, ale nie z Katie.
- Pamiętasz jak wyjękiwałeś moje imię? - powiedziała, pochylając się nade mną, by mnie pocałować.
- Mhmm... - wymamrotałem przy jej ustach.
- Chcesz rundę trzecią? - zapytała, przyciągając mnie bliżej. - Albo, mogę powiedzieć rundę trzecią, może czwartą? Wow, straciłam rachubę w nocy.
- Nie, dzięki. - powiedziałem, spychając ją i wyskakując z łóżka zirytowany. Poszedłem do łazienki, zatrzaskując drzwi, zablokowałem je szczelnie i rozpocząłem prysznic.
Kiedy woda ogrzewała mnie, umyłem swoje ciało mydłem i zacząłem myśleć o Taylor. Czułem się gorzej niż po naszej kłótni. Ona zdenerwowała się, gdy znalazła bieliznę Katie. I co bezmyślnie poszedłem i zrobiłem? Spotkałem się z Katie.
Boże, pomyślałem, Jestem takim idiotą.
Nienawidziłem denerwować dziewczyny. Kiedy mieszkałem z moją rodziną, nazwałem moją mamę strasznym rodzicem, miałem wtedy trzynaście lat, a ona nie pozwoliła mi iść do domu Ryana po treningu hokeja. Nie powiedziała nic więcej, tylko pobiegła do swojej sypialni. Myślałem, że chodziło o to, że nie mogę iść do Ryana, ale kiedy przeszedłem przez jej pokój, usłyszałem jej płacz. Sam pobiegłem do swojego pokoju i się rozpłakałem.
Zalała mnie fala smutku, gdy przypomniałem sobie jak blisko swojej rodziny byłem kiedyś. Nie mogłem tego zmienić. Zrujnowałem rodzinę Bieber na zawsze. Wyrzuciłem to z moich myśli i zmyłem resztki mydła, wyłączyłem wodę i wyszedłem spod prysznica. Złapałem ręcznik z podgrzewanego wieszaka i zawiązałem go wokół talii.
Otworzyłem drzwi, a Katie stała tam, miała na sobie tylko stanik i stringi, ale zbierała resztę swoich ubrań, które było porozrzucane po całym pokoju. Musiała wyjść z domu w tych samych ubraniach, co dzień wcześniej. Ah, spacer wstydu.
- Muszę wyjść - żachnęła się.
- Oh, cholernie! - odezwałem się. - Cóż, to jest po prostu złe.
- Tak, wiem! - zawołała idiotycznie, nie wyczuwając sarkazmu. - Zadzwoń, jeśli no wiesz, będziesz potrzebował czegoś - powiedziała mrugając i wychodząc z pokoju.
Wkrótce usłyszałem trzaskanie przednich drzwi i zobaczyłem ją przez okno, wsiadającą do samochodu i odjeżdżającą. Opadłem na ścianę, z westchnieniem ulgi, ale wiedziałem, że zadzwonię po nią z powrotem, jeśli Taylor nie oddzwoni do mnie.


TAYLO'S POV:

Była sobota, dzięki Boże. Nie musiałam iść dzisiaj zdenerwowana do szkoły i mieć Sarę wypytującą co się stało. Byłam pod prysznicem i przemywałam swoje ciało, a potem włosy. Myślałam o Justinie. Mimo, że nie powinnam, to nie mogłam się powstrzymać. Pamiętałam nasz ostatni pocałunek, w sposób jaki mnie trzymał i całował, uczucie nie do opisania. Pamiętałam też co się stało po tym pocałunku. Pieprzony gracz.
Wyszłam z pod prysznica i osuszyłam swoje długie falowane włosy. Mój makijaż składał się tylko z podkładu i kilka razy przejechałam tuszem do rzęs. Następnie wybrał strój na co dzień, który składał się z ciemno-szarego pół golfa, dżinsowej kamizelki, czarnych dżinsów i butów bojowych.
Kiedy obudziłam się rano, zdecydowałam się, poszukać swój samochód. Teraz, kiedy nie ma Justina jeżdżącego wokół mnie, wydawało się to bardziej logicznym pomysłem.
Zeszłam na dół, mijając barek LUNA, aby przejść, a następnie wybiegłam na zewnątrz, by złapać autobus. Domyślałam, że pierwsze miejsce, które będzie trzeba sprawdzić, to centrum miasta. Ten autobus zabierze mnie tam bezpośrednio.
Po zaledwie czterech minutach dotarłam. Rozejrzałam się po terenie i rzeczywiście, mój piękny czarny Range Rover był zaparkowany tuż obok biura. To było łatwe, pomyślałam. Weszłam do środka, podpisałam kilka dokumentów, a następnie przeciągnęłam swoją kartę kredytową. Wreszcie, moje dziecko, było w moich rękach.
Wsiadłam do samochodu i wykopałam kluczyki z torby, wkładając je do stacyjki. Kolejne miejsce to był sklep spożywczy. Potrzebowałam więcej śmieciowego jedzenia na weekend.
Wjechałam na parking Safeway* i znalazłam miejsce tuż od frontu.
Weszłam do środka i chwyciłam mały kosz i ruszyłam prosto do działu ze słodyczami. Złapałam wszystkie moje ulubione Cadbury, Sour Patch Kids Twizzlers** i więcej. Wzięłam jakiś popcorn i napoje gazowane, a potem ruszyłam w stronę działu z lodami, gdy natknęłam się na kogoś.
Była ładna, ale w dziewięćset procent fałszywa. Jej włosy miały prawie taki sam kolor jak ja, ale jej były grubymi sprężystymi lokami. Miała na sobie mnóstwo gównianego makijażu i kompletnie przezroczyste ubrania. Była wysoka, ale gdy spojrzałam na dół, na jej gepardzi nadruk, dopasowany do biustonosza, zrozumiałam dlaczego. W ręku trzymała Trojan Max Condoms.
Dziwka.
- Oh, przepraszam. - przeprosiłam.
- Nie martw się, jest w porządku! - odezwała się idiotycznie, żując gumę między słowami. Lalunia. Zaśmiałam się cicho do siebie, kiedy przeszła obok mnie potrząsając tyłkiem. Wzięłam moje lody, a następnie wyszłam na zewnątrz i ruszyłam z powrotem do domu.
W tej chwili była pierwsza po południu. Ugh. Ciągle miałam cały dzień do zabicia. Kiedy wróciłam do domu, leżałam w łóżku, tak jak robiłam to w ciągu kilku ostatnich dni i oglądałam telewizję. Mój telefon zawibrował z nową wiadomością od Justina.

Chodź na zewnątrz, musimy porozmawiać.


~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~
* amerykański supermarket
** nazwy różnych słodyczy
Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział, ale obecnie jesteśmy nad morzem i dopiero teraz znalazłam wolną chwilę na przetłumaczenie.