30 sierpnia 2013

♔ Chapter 17 ♔

Justin's POV

Kiedy obudziłem się rano, leżałem w łóżku Taylor. Światło z zewnątrz promieniowało przez rolety, ale widziałem mgłę za oknem. Kolejny ponury Kanadyjski dzień.
Pamiętam ostatnią noc, pocałunek, przytulanie i ja wyznający, że ją lubię. Chodzi oto, nie wiem jak Taylor... Myślę, że ją kocham.
Była ciężką osobą, aby uregulować swoje uczucia. Jedna minuta, a ona pocałowała mnie a potem znowu i padłem dla niej po uszy.
Nigdy nie żywiłem uczuć do kogoś. Zazwyczaj nadużywał dziewczyn i wyrzucałem je na ulicę, jak Katie. Ona zaczęła mnie lubić, a ja po prostu wykorzystywałem ją, tak, Katie.
Dlaczego w ogóle o tym myślę? Powinienem być skupiony na mnie i Taylor od teraz. Tylko my. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że jest w głębokim śnie. Wyglądała tak pięknie, to było prawie tak, jakby miała uśmiech na twarzy, podczas kiedy ona spała.
Uśmiechnąłem się do siebie i stanąłem rozciągając się  i poszedłem do łazienki. Zamoczyłem twarz w zimnej wodzie, a następnie ponownie udałem się do pokoju i chwyciłem mój telefon ze skurzanej kurtki.

Mike: 
Jesteśmy z powrotem. Mamy nową chłodziarkę w domu.

Trevor:
Widziałem jak przytulałeś się z kochanką w tym tygodniu. To wstyd, na prawdę. Dałem Ci tyle ostrzeżeń, a ty nadal nie wybrałeś dobrego wyboru. Ona będzie martwa pod koniec tygodnia.

Telefon wypadł z moim rąk, ale na szczęście wylądował na łóżku. Stałem tam otwierając i zamykając usta jak ryba, zanim podniosłem go i napisałem tekst do Mike'a, Chaz'a i Ryan'a.

Musimy się spotkać. Teraz. Bądź tam za piętnaście.

Chwyciłem swoje rzeczy i po cicho wykradłem się przez okno, zamykając je dokładnie wtedy kiedy byłem na zewnątrz. Trzasnąłem drzwiami od samochodu i włączyłam silnik, ruszyłem jadąc przez mgłę, uważając na drogę. Minutę później dojechałem na podjazd domu, uznając, że Mike, Chez, Ryan zaparkowali czarnym Escalade obok szopy.
Wyszedłem nie marnując ani jednej sekundy, ale w środku było kompletnie pusto.
To wyglądało jak złe laboratorium naukowców. Ściany były ciemnoszare, a słabe światło ukazywały linię pułapek. Rząd od podłogi do sufitu był pokryty białą farbą, a w środku było pełno broni, bomb, pieniędzy i nazw kontaktów. Metalowy stół był martwym środkiem w pokoju, kiedy mieliśmy nasze spotkania, dwa krzesła stały po obu stronach dla naszej czwórki.
Sekundę po tym kiedy stanąłem, chłopaki pojawili się za mną. Włączyłem światło i odwróciłem się by ich powitać.
- Ayee! - dopingowałem, robiąc z każdym z nich braterskiego "miśka" - Jak było w Ameryce?
- Zabiliśmy Gang Mitcha, The Snakers - Mike wzruszył ramionami.
- Co tu robisz? - pisnął Chaz.
- Nic jeszcze. Trevor wrócił. Dlatego poprosiłem oto spotkanie - powiedziałem, zaciskając pięści po swojej stronie.
- Co ten kutas tutaj robi? - prychnął Ry.
- Próbuję zabić Taylor - mruknąłem, patrząc w ziemię. Chłopaki by mnie wyśmiali, to na prawdę trudne.
- Oooh, kto to jest Taylor? - wyśpiewali dziewczyńskimi głosami.
- Zamknijcie się- warknąłem - Jednej nocy, kiedy opuszczałem klub widziałem, że ten skurwiel próbował zgwałcić dziewczynę. Podszedłem i go zatrzymałem, ale staliśmy się sobie bliżsi. Nazywa się Taylor Colemam, i tak, lubię ją. W każdym razie, kurwa, dupek wysyła mi groźby mówiąc, że ją zabiję - powiedziałem, przez zaciśnięte zęby.
- To nie jest żart, kiedy zostałeś zwolniony? Całość. Zabiję każdego kogo kochasz, skurwysynie? - zapytał Chaz, łapiąc słowa bardzo szybko
- Tak, - szyderczo się uśmiechnąłem - Teraz on chcę Taylor.
- Skąd wiesz? - zapytał Mike.
Wyciągnąłem telefon i przewinąłem do tekstu Trevora, kiedy napisał, że widział mnie w Tim Hortons z "tą dziwką".
- To dlatego nalegałem o spotkanie w tej chwili - powiedziałem. - Potrzebujemy planu. Dziś wieczorem, robimy atak. Na gang Trevora, The Knights posiadają bazę w Brunner.
- Okay, zabieramy się za planowanie, chłopaki.
___________________________________________________________________________

Taylor's Pov

Obudziłam się prawie o jedenastej rano, nigdzie nie było widać Justina. Jego rzeczy nie było, dobrze.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam twarz i wyszczotkowałam zęby. Ponieważ nie widziałam się z Sarą przez jakiś czas, pomyślałam, że czas do niej napisać co u niej, zobaczyć co u niej i spytać, czy chcę się dzisiaj spotkać.
Podeszłam do mojej szafy, decydując się wybrać jakiś strój. Czy Sara miała czas czy nie, miałam zamiar dzisiaj gdzieś wyjść. Miałam Cabin'a Fever.
Złapałam czarne leginsy, w świetle szarą kamizelkę z kapturem, z prostym długim rękawem białej koszuli do spodu, a moje czarne buty bojowe idealnie to podkreślały. Uczesałam moje włosy nie związując ich.
Mój telefon dzwonił, robiąc dwa głośne sygnały.

Sara:
Tak! Chodźmy na zakupy!

Przewróciłam oczami na jej tekst. Tej dziewczynie zakupy nigdy się nie znudzą. Odpisałam jej, mówiąc, że spotkamy się w klubie żywności za kilka minut.
Wyciągnęłam się do Omaha Mall i wbiegłam do środka, próbując uniknąć brutalnego wiosennego powietrze na zewnątrz, a także, byłam głodna.
Rozejrzałam się wokół, próbując odnaleźć Sarę, kiedy zobaczyłam, że do mnie machała ze Starbucks'a. Podeszłam i usiadłam, gotowa na to, co bardzo było potrzebne w babskim dniu.
_______________________________________________________________________________

Justin's POV

Była już 20:46, spędziliśmy cały dzień planując atak. Jakich broni będziemy używać, jak będziemy atakować i jak pozbyć się broni.
Na zewnątrz było już ciemno, a w szopie było bardzo zimno. Szykowaliśmy się na wieczór, kładąc kamizelki, które chroniły nas w koszulkach, chowaliśmy broń w naszych tylnych siedzeniach. Wyciągnąłem telefon i napisałam do Taylor o dziewiątej wieczorem, pytając ją, gdzie była. Miała zaplanowany dzień, aż do godziny temu.
- Chłopaki, ona nadal nie odpowiada. Musimy iść, teraz. Myślę, że Trevor może ją mieć - panikowałem.
Właśnie wtedy otrzymałem smsa, od nikogo innego jak Trevor.

Trevor:
Gdzie jesteś kochasiu, żeby ją uratować? Masz godzinę, Bieber... Albo, ona umrze.

- Panowie! - ryknąłem, potrząsając z wściekłości. Chwyciłem klucz, który był na stole obok ze wszystkimi dokumentami planów - Pieprzony plan - krzyczałem, wywalając wszystko z tabeli, a oni obserwowali mnie. Uderzyłem w ścianę, a dokumenty latały wszędzie. Zacząłem chodzić po pokoju, a mój oddech stawał się nierówny.
- Co jest kurwa? - zapytał Ryan, ścisnął moje ramię, by mnie zatrzymać.
Wyciągnąłem telefon i pokazałem mu wiadomość, moja ręka kręciła się kiedy ja trzymałem telefon, a ekran odbijał się na jego twarzy.
Jego twarz zmieniła się, a jego oczy zmalały - Oh.
- Nie możemy tracić więcej czasu, musimy ją znaleźć - powiedziałem, zaczynając ponownie krążyć po pokoju.
Nagle mu telefon wydał z siebie dwa głośne dzwonki.

Trevor:
Tik-tak!

Krzyczałem głośno i rzuciłem telefonem o ścianę, podeszłem i ponownie go podniosłem. Dziękuję Bogu, że się nie schrzanił.
Chwyciłem moją skórzaną kurtkę i rzuciłem się do otwartych drzwi szopy, otworzyłem drzwi do naszego Escalade.
- Kiciuś nadchodzi, czy co? - splunąłem w kierunku szopy. Widziałem, wzruszenie ramionami od zewnątrz, złapałem swoje rzeczy, a następną rzeczą, którą wiedzieliśmy, to,  że mamy jechać do bazy gangu Trevora.
Te dwadzieścia minut jazdy zdawały się być wiecznością. Po drodze, zdecydowaliśmy, że zrobimy nowe podejście. Mieliśmy mapę jego budynku, to prawie wyglądało jak hangar. To po prostu był ogromny metalowy dom, dwu piętrowy, po siedem pokoi na każdym z pięter. Były tylko dwa wejścia, dla czterech z nas, więc szliśmy w parach. Ja byłem z Ryan'em, przeszukując dom Chaz i Mike zabili kogoś na swojej drodze.
Zatrzymałem się przecznicę dalej, w ten sposób nie będą widzieć, że którekolwiek z nas przyszło. Wyszliśmy z samochodu, okrążając dom, a broń trzymaliśmy w kieszeniach - Gotowy? - wyszeptałem do Ryan'a, kiedy dostaliśmy się do wejścia.
- Chodźmy do tego gówna - Sommers uśmiechnął się.
Z tym, że kopnęliśmy drzwi. Po prawej stronie był salon,a trzech ludzi Trevora siedziało na kanapie i piło piwo. Momentalnie podszedłem do jednego z nich i chwyciłem go za szyję, wykręcając ją, łomot przeszedł echem po pomieszczeniu, kiedy on upadł na podłogę. Ryan zrobił to samo z pozostałą dwójką. Wpadłem do gabinetu, który znajdował się, tuż przy salonie. Ale, nikogo tam nie było.
Nagle usłyszałem krzyki z góry.

- Kurwa,- mruknąłem w ścianę, odwróciłem się i wszedłem po schodach na drugie piętro. 
Kopnąłem w dół wszystkie drzwi, wiedziałem, że tu są. Po dźwiękach krzyku. Do ostatnich drzwi przycisnąłem ucho, kiedy usłyszałem kolejny krzyk z drugiej strony. Złapałem za klamkę, ale dowiedziałem się, że drzwi były zablokowane. Kopnąłem w nie, wyważając, spojrzałem na widok przede mną.
Katie leżała na łóżku zupełnie naga. Jej ręce były przywiązane do przymocowań łóżka, tak samo stopy. Trevor leżał na niej zupełnie nagi, a także trzymał nóż. Katie miała wszędzie siniaki, skaleczenia i krew. Nóż w jego ręku również był we krwi - Co do cholery sie dzieję? - wyszeptałem, kompletnie zdezorientowany.
- Powiem ci, co sie dzieję - roześmiał się,- Twoja mała kochanka umrze - teraz wziął nóż i poprowadził go wzdłuż jej nogi. Obok cięć które już się tam znajdowały.
Chciałem pomóc biednej dziewczynie, ale szczerze mówiąc, była skazana na śmierć z powodu zbyt wielkiej utraty krwi.  Krople na jej ciele, nawet Trevor był pokryty szkarłatną cieczą.
Spojrzałem na Katie, a ona płacząc spojrzała na mnie błagalnie, abym ją uratował. Jednym problem było, że nie mogła być zapisana (?). Widziałem w jej oczach, że powoli żegna się z życiem.
- Dlaczego do cholery jej to zrobiłeś?!- krzyknąłem i pobiegłem do niej, odpychając kolesia.
- Tak jak mówiłem w liście, zabiję każdego kto będzie blisko ciebie. Widziałem ciebie i tą dziewczynę, kiedy wymykaliście się z Tims Horton, ale widziałem, że to Katie przez wystający kaptur. - powiedział.
Nagle wszystko nabrało sensu. On myślał, że Katie to Taylor.
Decydując się grać z nim, zacząłem udawać, że niezwykle mnie to boli. Nie chciałem, aby Trevor szedł teraz bo Taylor. - Jak mogłeś? - splunąłem, popychając go na ścianę. Kątem oka dostrzegłem Mike'a, Chaz'a i Ryan'a, którzy normalnym krokiem szli do pokoju, kiedy doszli do ostatnich drzwi ich oczy otworzyły się w przerażeniu.
- Postarajcie się ją uratować - powiedziałem, wskazując głową w kierunku Katie, choć było to oczywiste.
Wszyscy skinęli głową jak te pieski samochodowe, chwycili koszulę z podłogi mówiąc, aby umieściła ją na największej rani. Patrzyłem jak Ryan i Chaz wynoszą ją z pokoju i schodzą po schodach. Odwróciłem głowę z powrotem do Trevora. Mógłbym powiedzieć, że myślał, iż wygrał, uśmiech na jego gębie mówił wszystko.
- Czy ja? - Mike miał wątpliwość, trzymając puszkę benzyny.
Skinąłem tępo głową, uderzając Trevora w szczękę dwa razy, a następnie kopnąłem go w jaja. Upadł na ziemię zwijając się z bólu, a teraz ja chwyciłem nóż do ręki. Wbiłem go w jego nogę i wyszedłem z pokju z Mike'em. Wykonując nas prowizoryczny plan, wpadliśmy do samochodu. Mike otworzył puszkę i zaczął chodzić po domu, rozlewają go w każdym pokoju, po dwóch różnych stronach. Dom diametralnie stanął w płomieniach, kiedy szybko przemknęliśmy się jak najdalej mogliśmy w ciągu tych kilku minut. Kiedy odjechaliśmy usłyszeliśmy za sobą tylko wielkie boom! sygnalizujące, że dom wybuchł.
- Więc - zaczął Ryan - To jest Taylor? - zapytał, wskazując na krwawiącą dziewczynę, na tylnym siedzeniu.
- Nie, to jest Katie. - wymamrotałem. Wyciągnąłem telefon, aby sprawdzić swoje wiadomości. Żadna od Taylor nie przyszła. Jeżeli Trevor jej nie miał, to gdzie do cholery była?
- Dobrze, dobrze, czy ją lubisz czy nie, musimy jechać do szpitala, ona może umrzeć w każdej chwili z powodu utraty krwi - powiedział Mike.
Chaz nacisnął pedał gazu i udaliśmy się do szpitala. - Co będzie kurwa naszym usprawiedliwieniem? Ni możemy zaprowadzić ją w ten sposób - krzyknął Ryan.
- Powiedziałem, że byliśmy w klubie w centrum miasta i znaleźliśmy ją, wyglądającą tak. Nic więcej, nic mniej - odezwałem się po prostu. 
Westchnąłem do siebie ze złością i ponownie napisałem wiadomość do Taylor.
Poważnie? Gdzie jesteś, nie jest to przypadkiem. Zadzwoń do mnie. - Musimy znaleźć Taylor, chłopaki. Ona nie odpowiedziała jeszcze na żaden z moich smsów - mruknąłem.
- No tak, bo dlaczego nie lepiej uratować dziewczynę która krwawi na śmierć - Katie krzyknęła, na co ja podskoczyłem. - A kim do cholery jest Taylor? Dlaczego mnie nie kochasz? - powiedziała ze smutkiem.
- Zamknij się do kurwy. To nie twoja sprawa. Mogę podwieźć cię do wszystkich opiek. Ja. Spróbuję cię uratować, więc dlaczego nie jesteś wdzięczna, mała suko?! - krzyknąłem na nią, a ona wreszcie się zamknęła. Z powrotem zatopiła się w okno, cicho płacząc, a jej ciało utrzymywało się w bólu. Przyjechaliśmy do szpitala, po kilku minutach. Wyciągnąłem Katie ostrożnie, aby jej nie zranić, a potem zaprowadziłem ją do środka, krzycząc, aby ktoś nam pomógł. Lekaz diametralnie przybiegł, a po krótce dziewczyna była zabierana na wózku. Usiedliśmy w holu, a kilka sekund później podszedł do nas ten sam lekarz.
- Co się stało z tą dziewczyną? - zapytał ściszonym tonem.
- Byliśmy w clubie, jechałem alejką i usłyszałem ją krzyczącą o pomoc. Ja i moi przyjaciele natychmiastowo ją tutaj przywieźliśmy - skłamałem.
Zapisał to wszystko w swoim notesie i odszedł, niespodziewanie wierząc mi w to bardzo łatwo. - Dobra, pójdę do domu Taylor, zobaczy czy tam jest - westchnąłem, sięgając po klucze od Chaz'a. Pobiegłem do domu tak szybko jak tylko mogłem, skradając się w zwykły sposób. Nie było jej w swoim pokoju, zacząłem rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach w domu, na górze jako pierwsze, a następnie w dole. Kiedy byłem w łazience usłyszałem trzask zamykanych drzwi z przodu. Zamarłem, czując się nie swojo, kiedy zobaczyłem kto to był.
Taylor.
Podbiegłem do niej, chowając ją w ramionach i ściskając ją.
- Justin, puść mnie - roześmiała się.
- Gdzie do cholery byłaś? Nie odpisywałaś na żaden z moich smsów albo telefonów - krzyknąłem na nią, po tym jak postawiłem ja na dole.
- Ja i Sara poszłyśmy do kina i mój telefon był wyłączony przez cały czas - wzruszyła ramionami.
- Czy ty kurwa sobie żartujesz? - powiedziałem, kładąc rękę na moim czole.
- Dlaczego? - roześmiała się, patrząc na mnie.
Przestała się śmiać tak szybko jak wypowiedziałem jego imię - Trevor.... Próbował zabić Katie. 
_________________________________________________________________________________
Okaaaaaaay, podoba się? Z tego co mi wiadome, to najdłuższy rozdział.

Justin  Tays

http://www.wattpad.com/24080040-stracona

http://tlumaczenie-lifesaver.blogspot.com/

http://warning--fanfiction.blogspot.com

3 komentarze: