28 września 2013

♔ Chapter 22 ♔

TAYLOR'S POV

Ich obrzydliwy śmiech wypełnił tył furgonetki, kiedy ja kontynuowałam miotanie w koło.

Ciągle, nic. To było beznadziejne.

Kiedy VAN wjechał w wybój, poleciałam twardo na tyłek, moje ręce z powrotem zamortyzowały upadek.

Moje ręce były na moim tyłku, nadal związane na nadgarstkach liną, czułam swój iPhone, schowany w prawej tylnej kieszeni.

Jeśli dam radę to zrobić, mogę zadzwonić Justina o pomoc. Pomyślałam. Był ostatnią osobą do której dzwoniłam, jego nazwa kontaktu ciągle powinnam ją mieć otworzoną w swoim telefonie, to sprawia że jest nieco łatwiej.

Wsunęłam palce do kieszeni i sięgając poczułam klawisz, następnie poruszyłam się trochę i przesuwałam palcem po ekranie. Usłyszałam ciche kliknięcie, sygnalizujące, że został odblokowany. Kontynuowałam stukanie po ekranie, aż usłyszałam, że dzwoni. By ukryć dźwięk dzwonka, zaczęłam krzyczeć przez taśmę, zdobywając dzięki temu więc drażniących śmiechów od Trevora i jego bandy. 

Jednak do cholery udało mi się to zrobić, zrobiłam to.

Dzwonienie ustało i bardzo cicho starałam się zrozumieć Justina wymawiającego moje imię. 

- Biedny Justin, nie ma pojęcia, że będę pieprzył jego dziewczynę. - zaśmiał się Trevor. Jęknęłam przez taśmę,ponownie wijąc się na podłodze furgonetki.

Mam nadzieję, że wezwanie było wystarczające, ponieważ chwilę później, samochód stanął. Tylne drzwi się otworzyły, okazując mężczyznę, który prowadził samochód. Mężczyźni z tyłu wstali, kucając, by nie uderzyć głowami z sufit furgonetki.

- Weźcie tą sukę - warknął Trevor, wskazując głową w moim kierunku, wytłamszona na podłodze. 

Po raz kolejny się rzucałam, moje ciało wijące się niczym robak na ziemi. Serio, jednak co mogłam zrobić? Byłam schwytana za nogi i  wyciągana z samochodu. Moje nadgarstki były następne i wkrótce byłam wynoszona w deszcz.

Chociaż byłam prowadzona za ręce i prawie nogi, leżałam płasko na plecach, to uniosłam głowę, by sprawdzić, gdzie do cholery byliśmy. 


Przed nami była chata na środku lasu. Była rzeczywiście ogromna, a nie tylko mała chałupa. Rozpoznałam lokalizację natychmiastowo. Wysokie drzewa, gęsta mgła... To było jezioro McCarthy, mój tata zabierał mnie tutaj jak byłam dzieckiem.

Dobrze, jedno dobre wspomnienie zniszczone. 

Kiedy dotarliśmy do drzwi kabiny, wszyscy czterej faceci upuścili mnie, by otworzyć drzwi. Spadłam mocno na swój tyłek, nie jestem w stanie przejść, ponieważ ciągle byłam związana. I wtedy podniosłam się chwiejąc  na nogach, a następnie pchnęli mnie do środka. 

- Zamknij ją w piwnicy, a ja pójdę się przygotować. - mrugnął porozumiewawczo Trevor.

Wzdrygnęłam się na jego słowa. Przygotować? 

Ten sam facet, który pchnął mnie do środka, skinął głową, podniósł mnie i przerzucił niedbale przez jego ramiona. Kurwa, nie jestem pieprzoną szmacianą lalką.  

Wkrótce zostałam rzucona na betonową podłogę. Krzyknęłam z bólu przez taśmę, otrzymując śmiech faceta.  Jakby to nie wystarczało, kopnął mnie w brzuch. Dwa razy.

Śmiejąc się znowu, odwrócił się i zatrzasnął drzwi

Położyłam się bez ruchu na ziemi, ból był nie do zniesienia. Po kilku minutach, udało mi się wykręcić do pozycji siedzącej. Zimny beton natychmiast wysłał dreszcze w całym moim ciebie. 

To miała być cholernie długa noc. 

 Nie wiedziałam ile potrwa "przygotowanie się" Trevora, zdecydowałam, że równie dobrze mogę się zdrzemnąć. To nie tak, że nie miałam nic innego, co mogłam zrobić. Byłam uwięziona, skazana oraz mam być zgwałcona, a następnie zabita.

JUSTIN'S POV

 Wszyscy pobiegli do szopy po wzięcie wszelkiej broni, a potem biegiem go samochodu. Czas tykał, a my nie mieliśmy wiele.

Jechałem, chyba nie najlepszy pomysł, ponieważ jechałem jak wariat. Nacisnąłem pedał, wskaźnik natychmiast przeskoczył do sześćdziesięciu, a dom zniknął za nami.

- Kurwa. Zwolnij, nie chcesz być złapany przez policję. - wymamrotał Ryan, przesuwając się na siedzeniu.

-  Pieprzyć! Policje mam w dupie  - śmiałem się. - Moja dziewczyna jest w tarapatach.

Zobaczyłem uśmiech Mike'a w lusterku wstecznym.

- Dlaczego się uśmiechasz? - spytałem.

- Ponieważ Bieber jest cipą! Kto wiedział, że będziesz jedyny miękki. - zaśmiał się Chaz.

- Nie, nie dlatego - powiedział Mike, kręcąc głową. - Po prostu, nigdy nie myślałem, że się zakochasz w dziewczynie. Miło jest widzieć ciebie takiego, Jay.

- Nie używaj tego słowa -  mruknąłem.

- Jakiego słowa? - zapytał głupio Mike.

- Miłość - plunąłem.

- Zaprzeczaj wszystkiemu co chcesz dupku, ale widzę to w twoich oczach. Kiedy patrzysz na nią, kiedy mówisz o niej... - urwał

- Nie ważne. - odparłem, skupiając się na drodze. - Jak daleko jesteśmy w każdym razie?

-Uhh - mruknął Mike, odblokowując swojego iPhone'a. - Powinniśmy być za jakaś sekundę.

- Jaki jest plan? - spytał Ryan.

- Nie ma planu, tylko strzelamy i szukamy jej. Myślę, że wy chłopaki możecie rozpraszać każdego kto do cholery tam jest, a ja pójdę i sprawdzę każdy pokój. - Powiedziałem, przyglądając się wskaźnikowi i skręcając na żwirową drogę, prowadzącą nad jezioro.

Mruknęli wszyscy ciche "yeah" albo "okay", kiedy odbkolowywali pasy bezpieczeństwa. Przed nami była polana, czarny VAN zaparkowany był na środku.

Zaparkowałem samochód, było coraz mokro, natychmiast wyskoczyłem an zewnątrz.

Stałem na środku polany, rozglądając się swobodnie. Ich VAN jest tutaj, ale gdzie oni do cholery są?

- Aye, Jay. - zawołał Chaz.

- Co? - zapytałem, podchodząc do niego.

Podniósł rękę i wskazał lekko w lewo od zaparkowanego VAN-a. Spojrzałem i rzeczywiście, miało światło świeciło się w oddali.

Kiedy  usłyszałem słaby śmiech pochodzący z kabiny, byłem wkurzony. Chłopcy byli tuż za mną, wszyscy razem biegliśmy do kabiny.

Byłem tam pierwszy, kopiąc dół drzwi za pierwszym podejściem. Oczywiście ktoś stał tuż przed nimi, bo usłyszałem donośne "Oof" kiedy stanąłem na szczycie upadłych drzwi.

- Kretyn - zaśmiałem się, wchodząc do pokoju.

- Hey, Jake, co to b--- - zapytał ktoś, wchodząc do pokoju. Uniosłem pistolet i strzeliłem prosto w jego serce, zanim zdążył dokończyć zdanie.

- Mamy to, znajdź ją - Szepnął Mike, wypychając mnie z pokoju.

Trzymałem uniesiony pistolet, opierałem się o ścianę, napotykając drewniane drzwi. Otworzyłem je powoli, wkładając głowę do środka. Upewniając się, że góra była czysta - to było tylko schody - postanowiłem sprawdzić piwnicę. Znaczy c'mon, jaki psychol nie ukrywa swojej ofiary w piwnicy?

Światła były włączone i było bardzo zimno. Rozejrzałem się po pokoju, nic w zasięgu wzroku, z wyjątkiem kolejnych drzwi. Podszedłem i próbowałem je otworzyć za pomocą uchwytu, ale były zablokowane.

- Żaden problem - Wzruszyłem ramionami, podnosząc nogę i kopiąc w dół drzwi. Usłyszałem stłumiony krzyk, jakby spadnięcie na ziemię, dźwięk rozniósł się echem po małym pokoju.

Wszedłem do środka i zobaczyłem Taylor zwiniętą w rogu. Jej ręce i nogi były związane, a usta zaklejone były taśmą. a na mojej pożyczonej dla niej koszuli miała odciski butów.  Rzuciłem się do niej tak szybko, jak tylko mogłem, prawie potykając się o własne nogi.

- To będzie bolało. - Ostrzegłem ją i wtedy zdjąłem taśmę z jej ust, płakała z bólu.

- Shh -  szepnąłem zasłaniając jej usta. - On nie może nas usłyszeć.

 - Dziękuję - wychrypiała.

- Za co?

Dała mi zaskoczone spojrzenie. - Gee, nie wiem, może za uratowanie życia?

-  Proszę, nie byłabyś związana w piwnycy, gdyby nie było to dla mnie. - mruknąłem.

- Yeah cóż, jeśli mówimy o związaniu, chcesz rozwiązać moje ręce i nogi? - zapytała wiercąc się po podłodze.

- Jasne. - zaśmiałem się. Wyciągnąłem scyzoryk z kieszeni i rozciąłem liny, uwalniając najpierw jej ręce a potem jej nogi.

- Ahh - westchnęła z ulgą, potrząsając jej ciało wokół. - Traktowali mnie jak pieprzoną zabawkę, miło jest być w rzeczywistości znów poczuć swoje kończony.

 Nagle, słychać było dwa głośne strzały pistoletu z piętra. Taylor drgnęła i zerwała się, wciskając się do mego boku i mocno mnie przytulając. 

-  Ilu mężczyzn ma Trevor? - zapytałem.

- Trzech, dlaczego? - spytała, patrząc na mnie.

- Posłuchaj, musisz tu zostać, okay? Wrócę. Obiecuję. - powiedziałem całując ją w czoło. 

Rzuciłem się po schodach, otworzyłem drzwi. Spojrzałem w prawo i ujrzałem Chaza stojącego w pozycji strzeleckiej przy drzwiach, z pistoletem w dłoni.

- Tylko Trevor wyszedł. Strzeliłem w tego faceta i musiałem strzelać w skurwiela z drzwiami, próbował uciec. - Powiedział, wskazując na dwóch mężczyzn leżących na ziemi.

- Więc gdzie on jest? - zapytałem.







Chaz wzruszył ramionami, a następnie ruszył w stronę schodów. Poszedłem za nim, aż dotarliśmy na
szczyt, podczas gdy on udał się lewym korytarzem, ja poszedłem na prawo. Kiedy otworzyłem trzecie drzwi, znalazłam Trevora ustawiającego świece na około pokoju.

- Justin, czekaj! - usłyszałem płacz Taylor, biegnącą za mną.

- Mówiłem ci, żebyś została na dole. - mruknąłem do niej.

Cóż, jeśli to nie jest po prostu urocza mała para. - Westchnął szczęśliwie Trevirm chodząc z powrotem naprzeciwko łóżka.

- Zamknij mordę - splunąłem. Dosłownie, plując na niego.

-  Nie możesz mi mówić, bym się zamknął! - Krzyknął Trevor, szturchnął mnie, jego pięć doznała kolizji z moim policzkiem.

Kiedy podniosłem rękę do ponownego uderzenia, Mike, Chaz i Ryan weszli do pokoju. Odwróciłem się rozpraszający, Taylor została wyrwana z mojej ręki do broni   Trevora. 

Owinął rękę na jej szyi i zaczął iść do tyłu. Kiedy dotarł do kredensu, chwycił nóż, trzymając go przy Taylor. 

- Jeden ruch i ona umrze - krzyknął.

- Proszę. Justin, pomóż mi - zakrztusiła się.

Położyłem rękę za plecami i wkrótce moje palce zacisnęły się wokół rękojeści pistoletu Mike'a. 

- Hej, zrobiłeś ruch - odezwał się Trevor. Trząsł się z wściekłości, chwycił mocno nóż i poprowadził go przez ramię Taylor. Pokój wypełniły jej wrzaski i krzyki bólu, jak nóż sięgając teraz jej dłoni. 

Podczas gdy on był rozproszony, szybko podniosłem pistolet, więc to było teraz przed moją twarzą, która była celem i strzelił. Uderzyłem Trevora prawą reką. Rzucił broń i padł na kolana, krzycząc na całe gardło.

Taylor podbiegła do mnie, przyciskając jej ciało do mojego boku i trzęsąc się gwałtownie. 

Trzymając uniesiony pistolet, podszedłem bliżej Trevora, trzymając pistolet przycisnięty do jego czoła.

- Zrobiłeś z mojego życia piekło - krzyknąłem na niego - Zasłużyłeś na to.

- Czekaj - odezwał się cichy głos.

Odwróciłem głowęzirytowany.

- Co? -  splunąłem, ale moje spojrzenie złagodniało, gdy zobaczyłem kto to był.

Taylor szła do mnie, zwisającą nisko głową i ręką chwytającą krawe ramię.

- Nie zabijaj go. Proszę, nie. Dla mnie, Justin. Nikt nie zasługuje na śmierć, po prostu pozwól mu odejść. - Błagałanareszcie  patrząc na mnie. Spojrzałem w tę i z powrotem między nią, Ryan'em, Chaz'em i Mike'iem 

Chłopcy skinęli, Mike przemówił. - Ona ma racje. Nie możesz go zabić z Taylor w pokoju.

Popatrzyłem na Trevora, pistolet ponownie był przyciśnięty do jego czoła, a ręka spoczywała na spuście. 

- Odejdź - krzyknąłem, zabierając pistolet. - Biegnij! - krzyczałem.

On poruszył się na swojej nodze i rzucił się do drzwi.

UciekłZnowu.

5 komentarzy: